XXII

15K 543 51
                                    

-Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - dopytywał Alex, który szykował się do wyjścia.

-Tak, jestem pewna - przewróciłam oczami - tylko dzisiaj sobie wezmę wolne, a jutro już wracam do pracy, obiecuję.

-Możesz mieć wolne do końca ciąży - stwierdził - w ogóle nie musisz pracować, przecież mamy pieniądze i...

-Ale chcę pracować - przerwałam mu - i potrzebuję tylko jednego dnia, więc przestań.

-Dobra - podszedł do mnie i pocałował mnie w usta - Aviana idziemy!

Moja córka wybiegła ze swojego pokoju i wbiegła prosto w moje nogi, mocno mnie przytulając. Uśmiechnęłam się do niej i życzyłam jej miłego dnia w przedszkolu, kiedy wraz z brunetem opuszczała mieszkanie. Zostałam sama, co można ująć za część planu.

Zamknęłam drzwi na klucz i pobiegłam do łazienki w poszukiwaniu czegoś co może należeć do Alexa. Pierwszą rzeczą jaka od razu rzuciła mi się w oczy była szczoteczka do zębów, jednak ciężko byłoby mu wytłumaczyć, że postanowiłam kupić nową. Następnie znalazłam jego grzebień, na którym na moje nie szczęście nie było żadnych włosów. Rozglądałam się w panice po łazience, zastanawiając się co mogę wziąć, aż nagle do mojej czarnej główki przyszedł pewien pomysł. Sięgnęłam do kosza na śmieci, który na szczęście był pełny. Znalazłam tam kawałek nitki dentystycznej, na którym znajdowała się odrobina krwi. Delikatnie wyjęłam ją z kosza i zawinęłam w chusteczkę.

Połowa z głowy.

Odtworzyłam w pamięci, dla pewności, czy aby na pewno znaleziony przeze mnie przedmiot należy do mojego współlokatora. Po upewnieniu się, że tak, ruszyłam w poszukiwaniu mojej komórki.

-Hej - powiedział James - i jak?

-Mam nitkę dentystyczną z krwią. Nada się?

-Myślę, że tak.

-Za dwadzieścia minut pod moim apartamentem - powiedziałam i rozłączyłam się.

Niedługo się dowiem.

Po oddaniu potrzebnych rzeczy do analizy, udaliśmy się wraz z Jamesem do kawiarni. Byłam bardzo głodna, a mój pęcherz powoli się przepełniał.

-Na co masz ochotę? - spytał blondyn.

-Hmm... na ciasto jabłkowe i herbatę - uśmiechnęłam się.

-Masz na myśli szarlotkę?

-Ciasto jabłkowe i szarlotka to nie to samo?

-Nie - spojrzał na mnie poważnie - ciasto jabłkowe to ciasto jabłkowe. A szarlotka to szarlotka.

-A kto umarł ten nie żyje - przewróciłam oczami.

Spędziliśmy miłe popołudnie gadając o typowych pierdołach jakie nas otaczały. Uwielbiałam Jamesa za to, że mogłam być przy nim sobą. Tak samo czułam się przy Alexie, jednak nas oprócz przyjaźni łączyła miłość, a w stosunku do Jamesa - była to jedynie przyjaźń, za to czułam, że jest prawdziwa.

W laboratorium powiedzieli nam, że wyniki przyjdą na mój e-mail za ponad tydzień. Czułam się coraz bardziej niepewna. Chciałam i musiałam znać prawdę, jednak każda najmniejsza myśl, że może być to dziecko Niko, sprawiała, że czułam jeden, wielki niepokój.

(Nie)przyzwoita asystentka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz