XIII

19.2K 583 104
                                    

Zaczął się październik, a pogoda za oknem stawała się z dnia na dzień coraz gorsza. Szczerze nienawidziłam jesieni, bo ciągłe deszcze i pochmurna pogoda sprawiały, że odechciewało mi się żyć. Dzisiaj wraz z Alexandrem mieliśmy udać się na romantyczną kolację i skorzystać z okazji, że rodzice bruneta są w mieście i mogą zaopiekować się moją córką, którą swoją drogą od jakiegoś czasu traktują jak wnuczkę.

-Gotowa na dzisiejszą najlepszą randę w historii najlepszych randek? - zapytał szef, gdy stanęłam przed jego biurkiem.

-Skąd wiesz, że najlepszą?

-Bo z tobą iiii... ze mną - zaśmiał się.

-Dobra, to odbiorę młodą i zawiozę do twoich rodziców i pojadę do domu się przyszykować.

-Będę po panią równo o dwudziestej - powiedział uroczystym tonem - mam jeszcze kilka spraw do załatwienia.

-Dobrze, proszę pana.

Weszłam do windy i wcisnęłam parter, jednak ku mojemu zaskoczeniu winda ruszyła na piętro wyżej. Do środka wszedł mój znajomy - James, z którym rozmawiałam raptem kilka razy.

-Witaj, kiedy ja cię ostatnio widziałem.

-Hej, ja ciebie też nie pamiętam kiedy - uśmiechnęłam się.

-Co tam u ciebie?

-Dobrze, jadę po córkę, a potem idziemy na randkę - wzruszyłam brwiami - a co u ciebie?

-Woow, masz córkę i tak dobrze wyglądasz, podziwiam cię. A u mnie wszystko w porządku.

Pokiwałam głową z uśmiechem, jednak po chwili poczułam dziwną falę duszności, aż złapałam się boku windy. 

-Wszystko w porządku? - zapytał mój towarzysz łapiąc mnie za rękę.

-T-tak - powiedziałam cicho łapiąc się za głowę.

-Zaraz winda się zatrzyma, to złapiesz trochę powietrza - stwierdził i miał rację, bo po jego słowach drzwi otworzyły się. 

Od razu z wyszłam z pomieszczenia kierując się ku wyjściu. Chłodne powietrze owiało moją twarz, a mi od razu zrobiło się lepiej.

-Już dobrze, dziękuje.

-W porządku, może podwiozę cię?

-Dzięki pojadę taksówką.

-I tak mam po drodze.

-Skąd wiesz w którą stronę jadę? - spojrzałam na niego.

-Nie wiem, ale się przekonam, no chodź - złapał mnie pod rękę i ruszył do swojego samochodu.

Wskazałam mu miejsce, gdzie ma mnie wysadzić, a on jadąc skrótem znalazł się tam w przeciągu piętnastu minut. Byłam tym faktem naprawdę zdziwiona, ponieważ droga o tej porze przez miasto okropnie się  dłużyła.

-Dziękuje - powiedziałam, gdy już zaparkowaliśmy.

-Nie ma za co, mogę na ciebie poczekać.

-Nie, nie trzeba - machnęłam ręką - zresztą i tak nie masz fotelika.

-Racja - potwierdził - ale mam pomysł jak możesz się odwdzięczyć.

-Tak? - spytałam niepewnie.

-Zapraszam na kawę - uśmiechnął się - oczywiście nie dzisiaj, za tydzień lub jak będziesz miała czas.

-Dziękuje za propozycję, ale mam chłopaka i nie chciałabym, aby była pomiędzy niejasna sprawa.

(Nie)przyzwoita asystentka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz