02

9.2K 301 15
                                    

NOWI OPIEKUNOWIE.

Siedziałam właśnie w swoim pokoju i  brzdąkałam na ukulele. Na ten instrument wydałam wszystkie oszczędności i gram na nim dość rzadko ale do dziś. Bardzo o nie dbam, była to chyba najdroższa rzecz w moim życiu. Nawet nie zwróciłam uwagi gdy kto wszedł do pokoju.

– Ameline, pakuj się. Jedziesz do nowej rodziny. – Co? Czy ja się przesłyszałam? – Nie gap się tak! Gratuluje. - Zaśmiała się serdecznie opiekunka – Masz dwadzieścia minut, potem przyjdą po ciebie nowi opiekunowie. – I wyszła, a ja stałam jak słup soli. Po chwili otrząsnęłam się. Wreszcie wyrwę się z tej placówki! Odłożyłam moje ukulele i powoli podeszłam do szafki. Wyciągnęłam torbę i zaczęłam się pakować. Wkładając ostatnie ubrania, których swoją drogą nie było dużo, usłyszałam huk drzwi uderzających o ścianę. Nie odwróciłam się.

– No, no. Gdzie się wybierasz, dziwadle? – Prychnął dobrze znany mi głos. - Odwróć się gdy do ciebie mówię! – Wykonałam polecenie i po chwili ujrzałam twarz Claya. Dzisiejszy dzień miał być piękny. Uprzykrza mi życie odkąd pamiętam, to on dał  mi ze swoją paczką przyjaciół miano dziwadła. – Kto by cię chciał? Taką bezwartościową idiotkę? – Spuściłam wzrok na swoje buty. Bolały mnie jego słowa, bardzo. – No, właśnie. Obyś trafiła do rodziny, która zrobi ci piekło. – Po chwili już go nie było. Szybko zapięłam torbę i usiadłam na łóżku. Czemu akurat mnie chcą wziąć?

Mam jeszcze pięć minut na przyjście moich nowych opiekunów. W między czasie sprawdziłam czy w miarę wyglądam i przeczesałam włosy szczotką. Dwie minuty później do pomieszczenia wpadło czterech chłopaków.

– No, cześć! – Pomachał mi loczkowaty. – Spakowana?

– Wy po mnie? – Nie dowierzałam. Ja? Oni po mnie? Myślałam, że będzie to starsze małżeństwo, a nie młodzi ludzie.

– Ameline? – Pokiwałam głową. – No, to tak, po ciebie. A, właśnie! Nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Ashton Irwin. Będę twoim prawnym opiekunem. Ten – Wskazał na ciemnowłosego. – To jest Calum Hood. Obok niego stoi Michael Clifford, a blondynek to Luke Hemmings. – Wszyscy po kolei pomachali mi, a ja lekko się uśmiechnęłam. Chyba cały czas jestem w szoku.

– Dobra, wszystko załatwione, to możemy iść.. Chyba, że chcesz się z kimś pożegnać. – Zamyśliłam się chwilę. Z dzieciakami raczej nie.. Już wiem! Jest jedna taka osoba.

– Tak, chcecie iść ze mną? – Pokiwali głowami, więc wyszliśmy z moimi rzeczami z pokoju. Calum wziął moją torbę, ja ukulele i bez słowa przemierzaliśmy korytarz pełen spojrzeń, aż w końcu doszliśmy do jednych z drzwi. Zapukałam i weszliśmy do małego pomieszczenia.

– Am, co cię tu sprowadza? – Zapytała jedyna osoba, którą tu trawie, czyli Pani Cloudette. Lubiłam jej nazwisko, było takie wyszukane. Pani Cloudette była ciemnoskórą kobietą, pedagogiem tego domu dziecka.

– Ja... W zasadzie się pożegnać.. – Dopiero wtedy zwróciła uwagę na chłopaków stojących za mną i od razu wzięła mnie w objęcia. Po chwili gdy mnie puściła zwróciła sie do nich.

– Opiekujcie się nią, moi mili. To dobra dziewczyna. – Następnie zwróciła się do mnie. – Powodzenia na nowej drodze życia, Ameline. – Będę za nią tęsknić.
Po chwili wyszliśmy. Oświadczyłam, że możemy już iść. Tak więc zrobiliśmy. Ash prowadził, obok niego siedział Cal. Ja, Mike i Luke z tyłu. Tak pojechaliśmy w Długą podróż do domu*..



NOTATKA AUTORKI|
*Long way home - po polsku: długa podróż do domu. 

𝘈𝘋𝘖𝘗𝘛𝘌𝘋 ⁵ˢᵒˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz