13

5.9K 222 13
                                    

PREZENT.

LUKE POV.

Obudziłem się sam w pokoju. Jak ja się tu znalazłem? Jedyne co pamiętam to jak piłem jakiegoś drinka w pubie... Cicho jęknąłem, łeb mi pęka. Powoli wstałem i poszedłem do łazienki uprzednio zabierając byle jakie ubrania z walizki. Będąc pod prysznicem czułem jak poranne zmęczenie ze mnie ucieka. Kończąc wszystkie łazienkowe potrzeby wyszedłem z niej i usiadłem chwilę na łóżku by poprzeglądać media. Po chwili usłyszałem lekkie skrzypnięcie drzwi, spojrzałem w tamtą stronę. Stała tam Ameline.

– Cześć, Am. – Powiedziałem uśmiechając się do niej.

– Cześć. – Odpowiedziała, ale dużo ciszej. Nie patrzyłam też na mnie. Zrobiłem coś? Chyba tak i o tym nie wiem. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Dziewczyna weszła do łazienki, a ja wykorzystałem ten fakt i pognałem do Micheal'a, czyli z tego co pamiętam jedynego, który był trzeźwy. Bez pukania wszedłem mu do pokoju.

– Micheal, mam sprawę. – Powiedziałem patrząc na chłopaka, który zakładał właśnie koszulkę.

– Mhm.. – Mruknął.

– Wiesz dlaczego Am ode mnie ucieka? – Spytałem wprost.

– Nie wiem do końca co się stało, ale Ameline przyszła do mnie w nocy zapłakana. Mówiła, że jesteś pijany i, że się ciebie boi. Myślę, że do czegoś doszło, nie wiem może na nią krzyknąłeś, cokolwiek. Musiało jej to przypomnieć o rodzicach. – Zamurowało mnie. Mogłem zrobić coś naszej księżniczce?

– Dzięki, Mike. – Przytuliłem go po przyjacielsku i poszedłem z nim na dół do bufetu.

Siedzieliśmy przy stoliku, rozmawiając. Atmosfera nie była już tak napięta. Właśnie Ashton nagrywał to jak Calum wysmarował Ameline nos bitą śmietaną, gdy ta nagle psiknęła i to co miała na nosie wylądowało na brodzie bruneta. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Następnie w spokoju dokończyliśmy śniadanie.

AMELINE POV.

Po dość śmiesznym śniadaniu poszliśmy na miasto pozwiedzać. Chodziliśmy po różnych uliczkach, przechadzając się i oglądając różne wystawy. W głowie cały czas miałam sytuacje z rana.. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i ciągnie w jakąś stronę.

– Chodź coś zobaczyć! – Piszczał z tego co zobaczyłam Micheal. Pobiegł ze mną w stronę uliczki z kolorowymi lampkami, różnorakimi przedmiotami i ubraniami. Chyba zgubiliśmy nawet chłopaków, ale widząc klimat tego miejsca szybko o tym zapomniałam. – To tak. Masz wybrać sobie pięć rzeczy, które chciałabyś z tąd mieć. – Widząc moją minę dodał. – I żadnych sprzeciwów. – Tak więc zaczęliśmy oglądać różne rzeczy. Nagle zobaczyłam wielkiego misia w kształcie uśmiechniętej babeczki. Bardzo mi się podobała.

– Mikey... Mogę tego misia? – Spytałam, wskazując na pluszaka. On tylko się uśmiechnął i podszedł do sprzedawczyni prosząc o misia. – Dziękuję, Mike. – Nagle dostałam olśnienia. Luke ma za dwa dni urodziny! Stwierdziłam, że bez wiedzy Micheal'a resztę życzeń przeznacze na prezent dla blondyna.

Siedziałam właśnie w saloniku w pokoju moim i Luke'a. Tak naprawdę to siedziałam i nic nie robiłam, gdy nagle usiadł obok mnie Hemmo.

– Mała, mogłabyś mi powiedzieć co się stało po imprezie? Nie chce byś była na mnie zła. – Powiedział.

– Nie jestem na ciebie zła, Luke. Po prostu nie wiem jak z tobą rozmawiać, po tym jak mnie... Popchnęłeś. – Ostatnie słowo powiedziałem ciszej. – Wiem, że nie chciałeś tego zrobić.

– Am, ja przepraszam. – Przysunął się do mnie i objął. – Jest okej?

– Zawsze było. – Niespodziewanie do głowy wpadł mi pomysł. – Miałam ci to dać za dwa dni, ale pomyślałam, że dam ci to teraz. – Chwyciłam foliówkę stojącą nie daleko telewizora. – Nie miałam okazji zapakować.. Wszystkiego najlepszego, Lukey. – Uśmiechnęłam się.

– Ojeju! Jakie to urocze, dziękuję! – Powiedział wyciągając z torby miniaturowe postacie, które imitowały cały ich zespół. – Dziękuję!

– Nie ma za co, Lucas.

– Bez takich, Ameline! – Zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać.

𝘈𝘋𝘖𝘗𝘛𝘌𝘋 ⁵ˢᵒˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz