Rozdział ósmy

3K 221 90
                                    

"Baza"

— 

Przebudziłem się w środku nocy. Przynajmniej tak przypuszczałem, ponieważ za oknem było ciemno, a pokój, w którym aktualnie się znajduję oświetla jedynie księżyc. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nie ma tutaj nic znajomego. Zakładam, że nie jestem w swoim pokoju. Po odrzuceniu kołdry na bok, wstaję gwałtownie z łóżka i szybko tego żałuję, ponieważ o mało nie przewracam się przez zawroty głowy. Ponownie siadam i próbuję sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego dnia.

Po kilku minutach intensywnego myślenia przypomina mi się moment, w którym Derek pokazuje mi swoją wilkołaczą formę. Nie ukrywam, że nie samo wspomnienie na moim ciele pojawiają się ciarki. Strach potęguje świadomość, że znajduję się z Hale'm w jednym domu bez żadnej broni. Przysięgam, że słyszę w głowie głos ojca, który mówi o tym, że Derek może zabić mnie bez zawahania.

Ponownie wstaję z łóżka i ku mojemu szczęściu nie towarzyszą mi już zawroty głowy. Ruszam w stronę drzwi i cicho je otwieram. Wychodzę na korytarz i idę w stronę światła, które prowadzi mnie wprost do salonu. Telewizor wiszący na ścianie jest włączony, a to oznacza, że Derek musiał zapomnieć o jego wyłączeniu. Podchąodzę do stolika najciszej jak mogę i sięgam pilota w celu wyłączenia urządzenia. Na stoliku dostrzegam również zeszyt i długopis, który Hale musiał tutaj zostawić. Bez zastanowienia piszę czarnowłosemu krótką notatkę i wychodzę z jego mieszkania, kierując się w stronę swojego domu.

— Możesz mi powiedzieć dlaczego wróciłeś do domu o trzeciej nad ranem? — jest pierwszym co słyszę rano po wejściu do kuchni. Zerkam na mamę i po jej minie widzę, że nie jest zadowolona z moich nocnych wycieczek. — Czy ty zdajesz sobie sprawę, że była pełnia i mogło coś ci się stać?

To by wyjaśniało dlaczego Dereka nie było w domu, kiedy się obudziłem. Pewnie musiał się wybiegać po lesie czy coś. W każdym razie mama nie musi wiedzieć, że spędziłem większość wczorajszego dnia w mieszkaniu wilkołaka.

— Musiałem to wszystko przemyśleć — odparłem i zabrałem się za jedzenie śniadania.

— I jaką podjąłeś decyzję? — zapytała z zaciekawieniem i podała mi kubek z herbatą. Nie spodziewałem się takiego pytania. W sumie to w ogóle nie myślałem o tej całej rozmowie z rodzicami i o tym co będzie dalej, ale musiałem na szybko coś wymyślić, aby mama nie zorientowała się, że kłamię.

— Myślę, że bycie łowcą to może być całkiem fajne doświadczenie i w sumie to warto spróbować potrenować z ojcem — uśmiechnąłem się, a kobieta to odwzajemniła.

Wystarczyło tylko wspomnieć mamie o tym, że chcę spróbować treningów, a ona w ciągu tygodnia zdołała załatwić mi tygodniowy pobyt u dziadka, gdzie mam nauczyć się niezbędnych umiejętności. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że chciałem spędzić wolne ze znajomymi. Kolejnym minusem tego wyjazdu jest dość niemiłe podejście dziadka wobec mnie.

Równo o piątej rano do mojego pokoju wpadła mama i gwałtownie ściągnęła ze mnie kołdrę. Kobieta zaczęła wyciągać z mojej szafy ubrania i rzuciła nimi we mnie.

— Ubieraj się. Za pół godziny wyjeżdżamy — powiedziała i wyszła z pokoju.

Wstałem niechętnie z łóżka i powolnie ubrałem się w ciuchy, którymi zostałem obrzucony. Po porannej toalecie dopakowałem do mojego bagażu jeszcze kilka niezbędnych rzeczy takich jak ładowarka czy kilka książek na nudne wieczory.

— Cześć — powiedziałem do ojca, który siedział już na swoim miejscu. Nie wiem po co mężczyzna wstał o tak wczesnej porze skoro pracę zaczyna o ósmej. Wdałem się w krótką rozmowę z tatą w międzyczasie jedząc śniadanie, które przygotowała mama.

— Czas się zbierać — rzekła mama i wyszła do przedpokoju. Wziąłem ostatni łyk herbaty i ruszyłem do swojego pokoju, aby zabrać torbę. Ostatni raz spojrzałem na swój pokój i zamknąłem za sobą drzwi. Kiedy byłem już na dole nigdzie nie zauważyłem mamy.

— Mama czeka już w samochodzie — poinformował mnie. Chciałem wyminąć tatę, ale ten mnie zatrzymał. Spojrzał na mnie pewnie i zza pleców wyciągnął średniej wielkości nóż. — Jestem pewien, że dziadek nie pozwoli, aby ktoś zrobił ci krzywdę, ale to tak na wszelki wypadek.

— Dziękuję — powiedziałem i wyszedłem z domu.

Wrzuciłem swoją torbę na tylne siedzenia, a sam zająłem miejsce obok mamy. Dochodzi dopiero piąta czterdzieści, a przed nami długa droga, więc wkładam do uszu słuchawki i włączam pierwszą piosenkę.

W trakcie drogi mama zaczęła opowiadać mi o tym jakie zadania czekają na mnie na miejscu. Nie ukrywam, że jestem podekscytowany na te wszystkie nowe rzeczy.

W końcu po trzech godzinach wjechaliśmy na teren bazy łowców, bo tak nazwała mama to miejsce. Mama podjechała pod sam dom dziadka, który znajdował się w samym środku bazy. Po wyjściu z auta omiotłem wzrokiem ogromny, biały dom Argenta. Rozejrzałem się jeszcze po reszcie budowli, znajdowały się tutaj inne domki oraz budynki, które wyglądały jak magazyny.

— Idziesz? — z zamyślenia wyrwał mnie głos matki, która czekała na mnie na górze schodów, prowadzących pod drzwi willi. Kobieta zapukała kilka razy w drzwi, a po kilku sekundach wyjrzał zza nich dziadek.

— Witaj córciu i sier... — poprawił się. —Stiles.

Starzec zaprosił nas do środka i zamknął za nami drzwi. Rozmawiał chwilę z mamą i kazał jej iść do salonu. Chciałem iść za kobietą, ale Gerard mnie wyprzedził:

— Idź zanieść swoją torbę do swojego pokoju i zejdź do nas — uśmiechnął się słabo. — Twój pokój to ten naprzeciwko schodów.

Zrobiłem tak jak kazał starszy. Wszedłem po dębowych schodach na piętro i wszedłem do mojego tymczasowego pokoju. Całe pomieszczenie było urządzone całkiem ładnie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne okna na całej ścianie. Odłożyłem torbę na łóżko i podszedłem do okien. Widok był niesamowity. Z mojego pokoju można zauważyć dość spory ogród i basen, a w oddali znajduje się kilka budynków, które są ogrodzone drutem kolczastym.

Wróciłem do salonu, gdzie czekał na mnie już dziadek z mamą. Zająłem miejsce obok kobiety na kanapie i wziąłem łyk soku.

— Niekiedy treningi są niebezpieczne, więc musisz podpisać kilka rzeczy — mężczyzna podsunął mi stos kartek i długopis. Podpisywanie tego zajęło mi dobre kilka minut. Matka też musiała podpisać jakieś papiery, a po ich podpisaniu pożegnała się ze mną i wyszła.

— Musisz coś zjeść, ponieważ w takiej formie nie dasz sobie rady nawet z omegą — zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i zaśmiał się cicho pod nosem. — Zaraz moja gosposia zrobi ci śniadanie, ale najpierw porozmawiajmy.

— Niby o czym?— prychnąłem.

— Będziesz u mnie przez kolejne siedem dni, więc daruj sobie strojenie fochów — upomniał mnie lekko poirytowany. — Możesz powiedzieć mi co wiesz o wilkołakach?

— Tata powiedział mi tylko, że to zwierzęta, którymi kieruje instynkt — tylko to zapamiętałem z rozmowy z ojcem. — Powiedział, że niektóre z nich potrafią zmieniać się w wilki.

— Musisz też wiedzieć o hierarchii, która panuje w świecie wilkołaków. Każde stado dzieli się na alfy oraz bety. Czasami są też omegi, ale zdarza się to stosunkowo rzadko — mówił zafascynowany, a ja nie wyrażałem żadnego zainteresowania tematem naszej rozmowy. — Teraz zjedz śniadanie, a później znajdę ci kogoś kto oprowadzi cię po bazie.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz