"Argentowie chcą rozlewu krwi"
—
Od kilku godzin siedziałem wraz z Derekiem na podłodze w jego salonie. Wokół nas były porozrzucane różnego rodzaju narzędzia potrzebne do złożenia mebli , które zamówił Derek. Gdzieś w tym całym chaosie można zauważyć puste pudełka po pizzy i coli. Na kartonach od mebli napisane jest, że czas złożenia wynosi godzinę, a my siedzimy jak dwa durnie i myślimy co do czego dopasować.
— Derek — pomachałem chłopakowi przed twarzą, ponieważ zawiesił się na kilka minut. — Jesteś pewien, że nie trzeba wezwać fachowców?
Wilkołak spojrzał na mnie spod byka i siedział wciąż wpatrzony w woreczek ze śrubkami. Dałem mu kuksańca w bok i zaśmiałem się cicho.
— Daj spokój ty wielki, zły wilku. Jutro zadzwonisz po ziomków z tego sklepu i po problemie.
— Problem w tym, że ja nie wiem czy oni to złożą — odparł lekko załamanym głosem, chowając twarz w dłoniach.
— Mogłeś od razu zamówić z montażem, a nie zachciało ci się bawić w układane puzzli.
— Po prostu chciałem... Po prostu chciałem zrobić to sam, okej? Jutro do nich zadzwonię — zapewnił. — Na razie powkładajmy to do kartonów.
Po tym jak pochowaliśmy wszystkie części do kartonu, usiadłem na kanapie, a Derek poszedł zrobić nam herbatę. Wyciągnąłem z kieszeni swój telefon i go odblokowałem. Wcale nie zdziwił mnie brak wiadomości od rodziców. Ojciec nie martwił się o to czy Derek nie pożre mnie żywcem, a mama od kilku dni była jakaś dziwna, co trochę mnie martwiło. Zanotowałem sobie w głowie, że muszę z nią porozmawiać.
— Trzymaj — powiedział Derek i podał mi kubek z ciepłą herbatą. — Tak w ogóle to fajna bluza — zauważył.
— Dziękuję — odpowiedziałem, rumieniąc się lekko. — Oddam ci ubrania jutro, totalnie o nich zapomniałem.
— Nie musisz — uśmiechnął się.
— I tak są dla mnie za duże, więc.
— Widać, że ci to nie przeszkadza.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć wilkołakowi, więc po prostu zacząłem powoli pić swoją herbatę. Obaj byliśmy pogrążeni we własnych myślach, w tle słychać było program, lecący w telewizji, a między nami panowała przyjemna cisza. Ciszę przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w salonie pojawił się wujek Dereka — Peter.
— Czego chcesz, Peter? — odezwał się znudzony Derek i wstał z kanapy.
— Co tu robi ten śmieć? — starszy Hale spojrzał na mnie wymownie. W jego oczach dostrzegłem złość pomieszaną z nienawiścią. Nie wiedziałem czy wilkołak ma po prostu zły dzień czy jest tylko wrogo nastawiony w stosunku do mnie. Na jego nieszczęście jest poniekąd skazany na mnie przez kilka tygodni. O ile plan się nie posypie.
— Nie wiem czy mogę mówić o tym przy nim — odparł.
— Mów, nie mam całego wieczoru na twoje humorki.
— Twoja matka kazała ci przekazać, że ważność kodeksu niedługo wygasa, a łowcy nie wyrażają zainteresowania ponownym zawarciem pokoju.
— Jak to nie wyrażają zainteresowania? — wkurzył się Derek.
— Po prostu... Talia twierdzi, że Argentowie chcą rozlewu krwi — spojrzał na mnie z pogardą.
— Nic o tym nie wiem, przysięgam — szybko zaprzeczyłem. — Mój ojciec nic mi nie mówił.
CZYTASZ
Secrets | Sterek
Fanfiction❝ ─ Mam na imię Derek ─ przerwał mi. ─ A ty mógłbyś w końcu przestać tyle gadać ─ burknął, ale wyczułem w tym żart. ─ Ja mam na imię Stiles. Stiles Argent ─ przedstawiłem się i wyciągnąłem w jego stronę dłoń, ale ten tylko zmierzył mnie od góry do d...