Rozdział dwudziesty drugi

1.9K 169 61
                                    

"Dom pełen wilkołaków"

  —  

Obudziłem się z ręką przerzuconą przez brzuch Dereka i przykryty jego kołdrą. Lekko mnie to zdziwiło, ponieważ gdy się kładliśmy mieliśmy dwie kołdry i na pewno spaliśmy pod osobnymi. Poruszyłem się niespokojnie i lekko podniosłem nie chcąc, aby wilkołak się obudził.

— Myślałem, że nigdy się nie obudzisz — zaśmiał się, a ja o mało nie spadłem z łóżka. — W nocy skopałeś swoją kołdrę, a później było ci zimno, więc postanowiłeś ukraść moją.

— Możesz mnie tak nie straszyć? — obrzuciłem go piorunującym wzrokiem i wstałem z łóżka.

— Musimy iść na śniadanie — oznajmił.

— Co?

— Musimy zjeść śniadanie, które... — spojrzał na zegarek. — zaczęło się piętnaście minut temu.

Cudownie.

Na samą myśl o tym, że jestem w domu pełnym wilkołaków, pozbawiony broni robiło mi się strasznie gorąco. Kiedy pomyślałem o tym, że mam zjeść śniadanie w towarzystwie Petera robiło mi się duszno i pociły mi się ręce ze stresu.

— Hej — złapał mnie za ramiona. — Nie stresuj się, moja rodzina nie jest taka zła.

Chłopak zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę w głąb korytarza, a później schodami w dół. Ledwo weszliśmy do jadalni, a wzrok wszystkich zebranych osób znajdował się na nas. W tamtym momencie moje serce zaczęło bić tak szalenie jak stado pędzących po betonie koni. Wziąłem kilka głębokich wdechów w celu uspokojenia się, bo wilkołaki nie mogą dowiedzieć się, że jestem tu w innych celach niż wspólne śniadanie.

Hale zajął miejsce obok swojej matki, a mi pozostało krzesło obok Cory. Los chyba ze mnie zakpił, ponieważ naprzeciwko mnie siedział Peter z miną jakby chciał się na mnie rzucić i rozszarpać gardło.

Derek przedstawił mnie wszystkim i dołączyliśmy do jedzenia posiłku. W trakcie jedzenia zastanawiałem się dlaczego żaden wilkołak prócz Petera nie zareagował źle, gdy Derek wspomniał, że jestem łowcą. Bardzo możliwe, że mówił o tym swojej rodzinie.

— Więc co robisz w wolnych chwilach? — zwróciła się do mnie żona Petera — Nancy. Kobieta była bardzo przyjazna w stosunku do mnie. Przez chwilę nawet miałem wrażenie, że nadrabia swojego męża.

— Trenuję lacrosse'a.

— Chciałeś chyba powiedzieć, że polujesz na wilkołaki — prychnął Peter.

— Daruj sobie takie uwagi, Peter — upomniała go Talia, mierząc srogim wzrokiem. — Dobrze wiesz, że nie wpuściłabym Stilesa do tego domu, gdyby miał złe zamiary wobec nas.

— Czy wy naprawdę nie widzicie w tej sytuacji nic złego?! — ignorował uwagę Talii i gwałtownie wstał od stołu. — Je sobie z nami śniadanie jak gdyby nigdy nic, a za chwilę może nam wszystkim sprzedać kulkę w łeb. Jego rodzina zamordowała dwóch członków naszego stada, nie wierzę w was.

Ostatnie zdanie wypowiedziane przez Hale'a wzbudziło we mnie złość i już miałem ochotę wykrzyczeć o tym, że wiem kto zabił moich rodziców, ale odezwała się Nancy:

— Uspokój się.

Kobieta pociągnęła Petera za rękaw bluzy na górę. Po kilku sekundach siostry Dereka rozeszły się do swoich pokoi, a Talia poinformowała nas, że jedzie na zakupy. Z wyrazu jej twarzy wyczytałem, że nie była zbytnio zadowolona zachowaniem swojego brata.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz