"Trzydzieści siedem dni"
—
Krążyłem wzrokiem po łowcach i mojej rodzinie, szukając u nich jakiejkolwiek pomocy, ale ich wzrok pokazywał tylko współczucie i smutek. Większość z nich była zdziwiona tym co się stało i w to nie wierzyła. W szczególności Chris Argent, który był blady jak ściana i wyglądał jakby za kilka sekund miał zemdleć.
Spojrzałem na bezwładne ciało Stilesa wciąż mając nadzieję, że chłopak sobie tylko żartuję i zaraz się obudzi. Mimo tego, że nie słyszałem bicia jego serca i nie mogłem zabrać od niego bólu wciąż miałem nadzieję.
— Hej, Derek — nagle obok mnie pojawiła się Allison, łapiąc Stilesa za zimną już rękę. — Zabierzemy Stilesa do szpitala i wszystko będzie okej, tak? — mówiła zupełnie jakby sama nie wierzyła w swoje słowa, a ja pokręciłem tylko przecząco głową, ponieważ nie mogłem wykrztusić z siebie żadnego słowa.
To wszystko zadziało się tak szybko, że nie mogłem zareagować na ten cholernie głupi krok ze strony Stilesa. Gdybym tylko wiedział, że w jego głowie siedzi taki pomysł.
— Musimy go stąd zabrać — Chris pojawił się obok Allison. — On nie żyje.
Brunetka wywróciła oczami i zamknęła oczy, chcąc się uspokoić. Wstała powoli z ziemi i odwracając się na pięcie wymierzyła ojcu uderzenie z pięści w policzek. Z jego ust poleciała krew i lekko zatoczył się w tył, ale dziewczyna nie zamierzała przestać, ponieważ kopnęła go w brzuch i mężczyzna upadł. Allison docisnęła swojego buta do klatki piersiowej mężczyzny i zza paska od spodni wyciągnęła pistolet. Jak na zawołanie wszyscy zebrani myśliwi wymierzyli w Allison, która wyglądała jakby w ogóle się tym nie przejmowała i przyłożyła lufę broni do skroni swojego ojca.
—
Od tamtego wieczora minął ponad miesiąc, a dokładnie trzydzieści siedem dni. Trzydzieści siedem dni bez Stilesa. Minęło trzydzieści siedem dni, a ja nadal nie mogłem uwierzyć w to co się stało i nadal miałem nadzieję, że to tylko głupi koszmar, a chłopak przyjdzie do mojego domu lub napisze sms, że mam odebrać go ze szkoły.
Mimo, że jako człowiek zacząłem powoli akceptować fakt, że Stiles nie żyje i nie wróci do mnie to z moją wilczą formą z dnia na dzień było coraz gorzej. Nie kontrolowałem swoich przemian, dlatego każdego ranka budziłem się na zimnej ziemi przed grobem chłopaka. Nie kontrolowałem również swoich emocji, a przede wszystkim agresji i jednego dnia tego pożałowałem, ponieważ po nakrzyczeniu na córki Petera zostałem potraktowany jego pazurami. To doświadczenie nie należało do najprzyjemniejszych.
— Chodź do domu — obok mnie pojawiła się Cora, narzucając na mnie koc, którym kilka tygodni temu przykryłem Stilesa podczas choroby. Dlaczego wszystko musiało mi o nim przypominać? — Znowu to samo?
— A jak myślisz? — odburknąłem.
Tylko moja siostra wiedziała o tym, że nie kontroluję swoich przemian i jako wilk przychodzę tutaj i zasypiam, a później budzę się jako człowiek.
— Musisz powiedzieć o tym mamie — oznajmiła poważnym tonem. — Może ona potrafi to naprawić.
— Potrafi naprawić to, że tęsknie za Stilesem, a mój wilk chce do niego? — zaśmiałem się. — Nie bądź śmieszna. Mama ma większe problemy.
— Jakbyś nie zauważył to od miesiąca łowcy nie pojawili się blisko naszego terenu.
— Szkoda, że dopiero śmierć Stilesa otworzyła oczy Chrisowi — westchnąłem. — Wolałbym codziennie walczyć z łowcami, ale mieć go obok.
Wstałem z małej ławeczki i skierowałem się w stronę auta, którym przyjechała Cora. Zająłem miejsce pasażera i wlepiłem swój wzrok w schowek.
— Szkoda, że Allison go wtedy nie zabiła — powiedziała i wyjechała w stronę głównej drogi.
—
Cora pojechała do domu kilka godzin temu, a ja zostałem sam i jedyne co mi pozostało to siedzenie w absolutnej ciszy w salonie. Postanowiłem, że aby zapomnieć na chwilę o tęsknocie poczytam książkę. Wziąłem pierwszą książkę, która wpadła mi w ręce i rozsiadając się wygodnie na kanapie zacząłem czytać.
Ku mojemu zdziwieniu lektura okazała się być bardzo ciekawa. Wstałem z kanapy w celu napicia się wody i ponownie powróciłem do czytania. Nie było mi dane jednak dalsze poznawanie losów bohaterów, ponieważ usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Zignorowałem to i zabrałem się za czytanie kolejnego rozdziału, ale pukanie stało się coraz bardziej natarczywe. Zamknąłem książkę z hukiem i z zamiarem nakrzyczenia na tę natarczywą osobę zacząłem podnosić się z kanapy. Drzwi zaczęły się powoli otwierać, a ja odwróciłem wzrok w tamtą stronę.
— Co ty odpierdalasz? — warknąłem, wyciągając pazury.
CZYTASZ
Secrets | Sterek
Fanfiction❝ ─ Mam na imię Derek ─ przerwał mi. ─ A ty mógłbyś w końcu przestać tyle gadać ─ burknął, ale wyczułem w tym żart. ─ Ja mam na imię Stiles. Stiles Argent ─ przedstawiłem się i wyciągnąłem w jego stronę dłoń, ale ten tylko zmierzył mnie od góry do d...