Rozdział dwudziesty czwarty

1.8K 133 30
                                    

"Peter"

  —   

Ostatni miesiąc życia w tej rodzinie nauczył mnie, że stworzenia z nadnaturalnymi zdolnościami to nie mity i legendy, ale żywe, w pełni materialne istoty, które są bliżej niż mogę myśleć. Uwierzyłbym, że w salonie siedzi wilkołak, wampir, chimera lub pierdolony ufoludek, ale nie mogłem uwierzyć, że przy stole siedzi dziadek.

— Witaj, Stiles — odezwał się Gerard.

Wciąż nie mogłem uwierzyć, że Kate i Gerard siedzą przy jednym stole i nie mierzą do siebie z broni. Będąc dzieckiem byłem świadkiem jak ta dwójka trzyma przy swoich głowach pistolety, ale wtedy byłem zbyt młody, aby się tym przejmować.

— Po co przyjechałeś? — odezwałem się lekko poddenerwowany.

— A jak myślisz, dzieciaku? — zaśmiał się. — Przyjechałem tu, aby zniszczyć te wszystkie zmiennokształtne gówna. Za kilka tygodni dołączy do nas reszta łowców i zaczynamy zabawę.

Opanowałem emocje i postanowiłem, że nie będę robić scen, ponieważ te trzy żmije, siedzące przy stole od razu wyczułyby, że coś przed nimi ukrywam. Przytaknąłem z udawanym uśmiechem i poszedłem do swojego pokoju, tłumacząc się zmęczeniem. Po szybkim prysznicu położyłem się spać.

— Wysłałem do szkoły wiadomość, że nie będziesz chodził przez jakiś czas do szkoły — było pierwszym co usłyszałem rano po wejściu do kuchni.

— Ty zrobiłeś co? — zwróciłem się do ojca. — Mam za niecały miesiąc egzaminy!

— Jesteś zdolny, więc wierzę, że dasz sobie radę — zapewnił.

— Nie myśl sobie, że tak łatwo odpuszczę sobie treningi i mecze — rzuciłem zdenerwowany.

— Mecze są wieczorami?

— Tak — odparłem.

— Możesz chodzić na mecze.

Byłem wściekły na ojca za to, że podejmuje decyzje o mojej edukacji bez skonsultowania tego ze mną. Chciałem jeszcze coś dodać, ale nie pozwoliło mi na to wejście starca.

— Dzisiaj musimy zaplanować plan działania — powiedział na wstępnie. — Wieczorem jedziemy na polowanie — podkreślił.

— Może byś się przywitał? — odezwałem się. — Poza tym wieczorem mam mecz, więc nigdzie nie jadę.

— Stiles, zamknij się już i idź do pokoju — nakazał ojciec.

— Poczekamy na ciebie — poinformował Gerard.

— Teraz to ja idę na trening.

Wróciłem do swojego pokoju i wkurzony uderzyłem w ścianę. Moje kostki zaczęły krwawić, ale plusem było to, że poczułem niesamowitą ulgę. Walnąłem jeszcze kilka razu dopóki w ścianie nie zrobiła się dziura. Poszedłem do łazienki i włożyłem krwawiącą rękę pod zimną wodę. Na to uczucie syknąłem cicho. Zabandażowałem dłoń i wróciłem do pokoju. Chwyciłem torbę z rzeczami do lacrosse'a i jak najszybciej wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i wyjechałem z podjazdu. Przerażała mnie wizja walki z wilkołakami. Z osobą, na której cholernie mi zależy. Wiem, że Gerard nie zacznie dopóki wszystkiego nie przemyśli. Przemyślenie każdego ruchu zajmie mu kilka dni, więc miałem czas na zastanowienie się nad pewnymi sprawami. Wiem, że jest już za późno na to, aby przekonywać go do podpisania kodeksu, ale nie jest za późno na ostrzeżenie Dereka i jego rodziny przed niebezpieczeństwem. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wszedłem w galerię. Odszukałem zdjęcie domu Hale'ów i kliknąłem przycisk "usuń". Dobrze, że poprosiłem wczoraj w szkole Danny'ego, aby zhakował system monitoringu w moim domu i usunął nagranie z tamtego ranka.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz