Rozdział 6 (2)

1.6K 172 94
                                    

Wyraz twarzy Paula był grobowy, kiedy weszli do apartamentu. Louis, który niepokoił się coraz bardziej narastającym strachem Harry'ego, natychmiast wypalił:

- To ma związek z poprzednią nocą?

Dłoń Harry'ego mocno trzymała tę jego i brunet wykorzystał to, by ją ścisnąć, jakby dziękował za rozpoczęcie tematu.

- Co? - zapytał Paul z twarzą wyrażającą zdumienie. - Co się stało poprzedniej nocy?

- Nie ważne – szybko odpowiedział Louis. - Nic wielkiego.

Paul zmarszczył brwi, oczywiście nie wierząc im, ale nie drążył tematu.

- Z jakiego powodu się spotykamy? - zapytał szatyn. - Bardzo tajemniczo, skoro musimy mówić osobiście.

- Wolałbym poczekać, aż pozostali się pojawią – powiedział Paul, nie siląc się na uśmiech.

Ręka Harry'ego zacisnęła się mocniej i Louis obejrzał się, by na niego spojrzeć. Wyglądał troszkę niezdrowo.

- Może dostaniemy jakąś herbatę i coś do zjedzenia? Jeszcze nic nie jedliśmy.

- Tak – rzekł Paul, wskazując głową na aneks kuchenny. - Już coś zamówiłem. Częstujcie się.

Louis zaprowadził Harry'ego na kanapę.

- Ty siedź, kochanie. Przyniosę ci coś.

Harry nie spierał się. Opadł na kanapę, jakby kolana nie były w stanie go utrzymać. Louis rzucił mu współczujące spojrzenie i pocieszająco pogłaskał po ramieniu, zanim odszedł, by zrobić im herbaty. On także był odrobinę spanikowany. Coś było w sposobie, w jaki zachowywał się Paul – Louis nie mógł przysiąc, ale czuł to, niemniej jednak – to wskazywało na to, że sytuacja była o wiele poważniejsza niż oboje przeczuwali.

Zaniósłszy Harry'emu jego herbatę, talerz z bananem i kilkoma croissantami, Louis wrócił po swoją własną filiżankę zanim dołączył do niego na kanapie i chwycił jedno z ciastek. Sekundę później usłyszli głosy za drzwiami i pozostali chłopcy weszli. Ich wesołe przekomarzanie się ucichło, kiedy ujrzeli w jak poważnym nastroju byli.

- Co jest? - zapytał Niall.

- Potrzebujecie jakiejś herbatki albo czegoś do przegryzienia na początek, chłopaki? - zapytał Paul.

- Zrobiliśmy dobrze, czyż nie? Już zjedliśmy śniadanie na dole. Fantastyczny bufet!

- Świetnie. Cóż, usiądźcie. Mamy coś ważnego do obgadania.

Louis nie mógł czekać, aż wszyscy zajmą miejsca.

- Boże, sprawiasz, że się denerwuję, Paul. Po prostu powiedz, o co chodzi.

Poul uniósł dłoń, by potrzeć swoją skroń.

- Dobra. Tak naprawdę nie ma dobrego sposobu na powiedzenie wam tego, więc po prostu wyłożę wszystko.

Chłopcy, teraz już siedząc, patrzyli wyczekująco.

- Wysłaliśmy do analizy linę, która zerwała się w Chicago.

- Ty to zrobiłeś? Po co? - zapytał Zayn.

- W razie czego. Legalnie. Ale nie o to chodzi.

- Więc o co? - zapytał Louis, a uczucie lęku zaczęło wzrastać w jego brzuchu.

- Chodzi o – rzekł Paul, pauzując. Ponownie potarł swoją skroń. - Chodzi o to – powtórzył – że nie zerwała się przypadkiem. Lina była umyślnie uszkodzona.

Tie Your Heart PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz