Rozdział 7 (2)

1.3K 169 10
                                    

Louis usiadł na brzegu łóżka, czekając aż Harry się obudzi. Jego matka niedawno zabrała Anne z powrotem do hotelu. Teraz, gdy brunet nie był już w niebezpieczeńtwie, mogła trochę odpocząć i pozałatwiać pewne podróżnicze sprawy, żeby móc zostać dłużej w Stanach. Harry obudził się już wcześniej, ale Louis to przegapił, bo zasnął w poczekalni. Wciąż zdenerwowany tym, że go nie powiadomiono, próbował skoncenrtować się na pozytywach: Harry żyje i będzie miał się dobrze.

W tym momencie jednak nie wyglądał dobrze z tymi wszystkimi podłączonymi maszynami, przewodami i rurkami biegnącymi wszędzie, z bandażami na ramieniu. Wciąż był blady, brwi i rzęsy odznaczały się ciemno na jego skórze, mimo tego, że przytoczono utraconą krew. I wyglądał na mniejszego, bez swoich skrzydeł. Louis pomyślał, że to dziwne widzieć go leżącego na plecach.

Bicie jego serca przespieszyło, gdy ujrzał, jak Harry słabo wierci sie na łóżku, a jego rzęsy trzepoczą. A potem on otworzył oczy, swoje piękne, wyraziste oczy, tak zielone i czyste od dezorientacji, czy zmieszania, które jak szatynowi powiedziano, odczuwał wcześniej. Louis patrzył w nie i poczuł, jakby mógł spłonąć od przypływu emocji, który go ogarnął.

Pochylając się, Louis delikatnie ujął jego dłoń, by spleść ich palce.

- Naprawdę wiesz jak zrobić wejście – powiedział.

Harry wydał cichy chichot, który natychmiast zamienił się w jęk.

- Nie rozśmieszaj mnie – powiedział, głosem zachrypniętym i szorstkim z braku używania.

Louis przytaknął i pochylił głowę, to wszechmogące poczucie ulgi, że znowu słyszy jego głos chwilowo odebrało mu mowę, powodując, że jego gardło zacisnęło się, a oczy zaczęły szczypać.

Harry, słabym chwytem, wciąż próbował uścisnąć dłoń szatyna.

- I też nie sprawiaj, że będę płakać – poprosił.

Louis przyjął do wiadomości jego słowa z kolejnym kiwnięciem głową i skoncentrował się na ogranianiu siebie. Z oczyma wciąż błyszczącymi od nieuronionych łez, uniósł głowę, by popatrzeć na ukochaną twarz Harry'ego.

- Nigdy w życiu nie byłem tak przerażony – wyszeptał szatyn. Jego próby powstrzymania emocji poszły na marne. Łzy wypłynęły i potoczyły się w dół.

- Hej...

Na delikatny ton głosu Harry'ego, Louis poczuł się jeszcze bardziej przytłoczony. Pochylił się i ukrył swą twarz w brzegu materaca, pozwalając szpitalnej pościeli nasiąknąć łzami. Potem dłoń Harry'ego znalazła się w jego włosach, sterczących i splątanych.

- Shhh – powiedział Harry. - Będzie dobrze. Obiecuję. Poczuję się dobrze.

***

Zostały nam jeszcze tylko 2 części tego ff...

Tie Your Heart PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz