Rozdział 3: Czuje się jakoś dziwnie

242 21 4
                                    

   Wstałem rano z ogromnym bólem kręgosłupa. Myślałem, że umrę. Ledwo się mogę ruszyć. Tylko pytanie dlaczego tak się dzieje. Po chwili czuj ładny zapach. To zapach... smażonego kurczaka? Ale skąd?
- Wstawaj człowieku. Kupiłem nam śniadanie. - mówi do mnie tygrys
- Widzę, że ci zasmakował. Tylko mam mały problem...
- Co się stało? Nie chcesz kurczaka?
- Nie, nie o to chodzi... poprostu bolą mnie plecy i tak zdeczka nie mogę się ruszyć.
- Przynieść ci go do łóżka?
- Jak możesz...
   Tygrys przyszedł z kurczakiem w łapie. Podniósł i mnie posadził. Bolało jak cholera, ale jakoś przebolałem. Dał mi kurczaka do rąk, a sam usiadł na podłodze obok mnie i zaczął jeść.
- Dobry ten kurczak. Dziękuje, źe kupiłeś mi śniadanie.
- Kupiłem ci śniadanie przy okazji. Miałem kupić je sobie, ale wczoraj dałeś mi słodycze. Coś za coś.
- W sumie to racja. A... chwila... skąd ty masz tego kurczaka?! Przecieź ludzie cię nie widzą! I czym ty za niego zapłaciłeś?!
- No już nie denerwuj się tak. Podszedłem i zabrałem dwa kurczaki.
- Czyli ukradłeś?!
- Nie przerywaj mi... wziołem pieniądze, które u ciebie znalazłem i położyłem pocichu na blacie.
- Ufff.... co za ulga...
- Ty myślałeś, że jestem złodziejem?!
  Szczerze mówiąc to tak pomyślałem... ale nie chce go denerwować więc powiem inaczej.
- Nie, tylko poprostu chciałem się upewnić, że za to zaplaciłeś.
- Ta... niech ci będzie.
  Tygrys wstał i poszedł umyć łapy. Gdy wrócił miał ze sobą mokry ręcznik. Podał mi go delikatnie bym mógł wytrzeć ręce.
- Co dziś chcesz robić tygrysie?
- A ty czasem do szkoły nie idziesz?
- A no tak... może się jakoś doczłapie...
   Powoli odkryłem się i z wielkim ciężarem próbuje położyć nogi na podłodze. Powolutku wstaje podpierając się o rękę tygrysa. Zaprowadził mnie do łazienki bym mógł się umyć. Po wyjściu z łazienki ubrałem się i zarzuciłem torbę na ramię. W tym momencie coś mi strzeliło i upadłem, ale starałem się pokazać tygrysowi, że nic mi nie jest. Tygrys mnie podniósł i szedłem dalej. Jestem już w pociągu. Muszę stać. Trzymam się drążka, ale tygrys trzyma mnie w biodrach bym nie upadł. Wchodzę do szkoły i z wielkim trudem próbuje ubrać buty.
- O hej! Coś się stało Hiro? - powiedział mój wychowawca.
- Nie... wszystko jest dobrze.
- Napewno? Jak chce to zaprowadze cię do pielęgniarki.
- Nie... przecież mówie, źe jest ok...
- No dobrze. Jak będziesz się źle czuł odrazu idź do pielęgniarki!
- Dobrze.
   Tygrys patrzy na mnie jak się męcze. Nagle schyla się i pomaga mi ubrać buty moimi rękoma by nikt się nie zorientował, że jest ze mną coś nie tak. Eh... lubię go co raz bardziej.
- I jak dasz radę iść dalej? - pyta zmartwiony tygrys.
- Chyba tak... Czy ty się o mnie martwisz?
- Skądże znowu. Jestem tu po to by ci pomóc. To moja praca.
- Aha no dobrze.
   Może i tak mówi, ale widze po jego twarzy, że się martwi. Idę podpierając się wzdłuź szafki, ale gdy szafki się skończyły upadam na kolana. Przestraszony tygrys odrazu mnie chwyta i podnosi. Trzyma mnie pod pachami bym mógł lżej iść. I robi tak cały dzień w szkole. Dziś mam lekcje wfu. To nie wróży dobrze, ponieważ dziś jest jakiś test...
- Dobra słuchajcie. Dziś będzie bieg na 1000 metrów na czas. Utrudnieniem w tym zadaniu będzie to, że będzie biegać z jajkiem na łyżce. Jeśli dobiegniecie w dobrym czasie z całym jajkiem dostaniecie najwyższą ocene i będzie zwolnieni z reszty testów.
   Kurde... dlaczego dziś... ledwo się ruszam, a jeszcze se wymyślił takie coś...
- Pomogę ci. - mówi tygrys szeptając mi do ucha.
- Nie możesz. To będzie oszukiwanie. - również szepcze.
- Jeśli tak... ale jak nie dasz rady to nie biegni na siłe.
- Dobrze...
  Wystartowały pierwsze 5 osób... ja będę biegł po nich. Mam nadzieje, źe przynajmniej dobiegne.
- I co? Będziesz biegł? I tak wiesz, źe będziesz ostatni matole! - mówi to jakiś koleś, który będzie biegł ze mną.
   Nie wiem dlaczego on za mną nie przepada. Gdy tylko ma okazje to próbuje coś złośliwego powiedzieć. Czasami mnie popycha, ale delikatnie by nie musiał się potem tłumaczyć nikomu.
- Dam sobie rade. Ty już się nie martw.
   Bieg się zaczął. Jestem ostatni. Nagle widzę, że doganiam tego kolesia. Wszystko mnie boli i czuje, że jedno małe złe położenie stopy i mam po biegu... wszystko jest tak naprężone.
- I co? Widze, że już nie dajesz rady! DAJ POMOGĘ CI!
   I w tym momencie czuje mocne uderzenie z prawej strony. Moje plecy niewytrzymią uderzenia... czy coś się stanie? Mam nadzieje, że będę cały...
- Aaaaa! Kurwa! Ale cholernie boli!
   O dziwo to nie był mój krzyk. Ale boli jak cholera. Nie mogę się podnieść. Zwijam się z bólu. Ale szukam źródła krzyku. Widze koleś, który mnie popchnął leży obok mnie trzymany przez tygrysa.
- Ty... ty... ekhem...- Nie mogę wykrzusić a ni jednego słowa.
- Nic ci nie jest człowieku?
- Po... mó...ż mi... bo... li...
- Pomogę. Ale najpierw się zajmę nim. - mówił tygrys patrząc na tego kolesia.
- Zo... staw... ekhem... go...
- Co?! Zostawić?! Nigdy! Takiego zachowania tolerować nie będę!
   Zaczynam mdlęć... oczy mi się zamykają. Słysze jak klasa biegnie z nauczyciele i słysze krzyki. Resztkami sił patrze na tego kolesia... i widzę jak rozłoszczony tygrys łamie mu kolano i od niego odchodzi. A mówiłem by go zostawił...

   Budzę się. Jestem w szpitalu. Słysze stłumiony głos mojego taty. Widzę jak przez mgłę. Ale dostrzegam tygrysa siedzącego obok mnie.
- Cześć...
- Obudziłeś się! Dobrze się czujesz?
- Nie najlepiej... co mi jest?
- Zaraz się dowiesz...
   Tygrys miał okropnie zmartwiony zwrok. Boje się. Ale czuje, że będzie dobrze.
- O mój boże, synu obudziłeś się. Tak mi przykro...
- Co się dzieje?
- Nie mam siły ci tego powiedzieć. - rozpłakany ojciec wyszedł z sali. Został tylko lekarz i tygrys.
- Panie doktorze co się dzieję?
- Bardzo mi przykro mi przykto pani Hirobumi, ale pan juź nigdy nie stanie na nogi.
- Co? Co chce pan przez to powiedzieć?!
- Będzie pan jeździł na wózku.
   Gdy usłyszałem te słowa zamarłem. Jak to będę jeździł na wózku. Ale dlaczego? Co się stało. Przecieź tylko mnie bolały plecy... przecieź to jest nienormalne. Pan doktor wychodzi z sali. Zostałem sam z tygrysem.
- Przykro mi Hiro... - On przemówił mi pierwszy raz po imieniu - Będę ci pomagał cały czas... no i przepraszam, że cię wtedy nie posłuchałem z tym kolesiem... byłem rozwścieczony. Hiro, jak się czujesz?
- ...
- Wiem, źe może być to dla ciebie trudne, ale dasz radę. Pomogę ci. Obiecuje. Po to tu jestem.
- Tygrysie...
- Tak?
- Ktoś mnie obserwuje.
- Gdzie?!
- Spójrz prze okno.
   Znowu za oknem ktoś stoi. Ten sam co był pierwszego dnia i wtedy kiedy byliśmy w lesie.
- Dorwe cię kiedyś! To napewno twoja wina! - krzyczy tygryz tak zły, źe aż ma łzy w oczach.
   W tym momencie postać ucieka.
- Tygrysie... mogę się przespać?
- Jasne. Będę tu przy tobie siedział.
- Dziękuje. Dobranoc.
- Dobranoc.

Futro to odznaka facetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz