Rozdział 6: Za dużo naraz

205 23 3
                                    


Następnego poranka obudziliśmy się o godzinie 14:00. Gdy się przebudzałem, koty przytulały mnie mocno i czule. Było mi tak dobrze, że mógłbym nie wychodzić z łóżka przez rok.
- Dzień dobry Hiro. Jak ci się spało?
- Nieziemsko dobrze. A jak wam koty?
- Mi bardzo dobrze!-powiedział Tygrys
Za chwile poczułem mocniejszego przytulasa z prawej strony. Gdy się obróciłem w prawo to zobaczyłem, że Cheetu jeszcze śpi. W sumie zasłużył na dłuższy sen. Miał wczoraj najciężej z nas wszystkich. Ja z Tygrysem wstaliśmy z łóżka zabierając się do pracy. Dziś był gorący i parny dzień. Było nam tak ciężko, że remont przełożyliśmy. Postanowiłem coś zrobić.
- Tygrysie. A jakby tak kupić basen?
- Basen?
- To taka duża wanna z zimną wodą gdzie się pływa.
- To jest świetny pomysł, a szczególnie w tak upalny dzień.
- To zanieś mnie do komputera!
Zakupiłem jeden z większych basenów. Chciałem by koty mogły sobie popływać, a ja w nim posiedzieć na spokojnie. Kupiłem też przykrycie na basen na długich nóżkach byśmy mogli mieć cień. Zakupiłem również siedzisko dla siebie. Basen przyszedł 2 godziny później. Z tygrysem sobie go rozłożyliśmy i zacząłem nalewać do niego wody. Gdy basen już był w połowie pełny przyszło moje siedzisko i dach do basenu. Gdy basen już był pełny ulokowałem swoje siedzisko w nim i zabraliśmy się do rozkładania dachu. W trakcie przyszedł do nas zaspany Cheetu. Patrzył na nas z lekkim zdziwieniem w oczach. W sumie wyglądał uroczo.
- Co wy robić?
- Budujemy basen byście mogli sobie pływać!
- Hiro...- powiedział Cheetu płacząc

- Czemu płaczesz? Coś się stało?
- Dziękuje Hiro... Ty być najlepszy! Ja kochać Hiro!
Lampart wbiegł na mnie i mocno przytulił. Pierwszy raz kogoś doprowadziłem do łez szczęścia.
- Ja też kocham Hiro
- Chłopaki no bez przesady haha. Kupiłem tylko basen.
- Hiro być najlepszy.
- To prawda.
- Ja też was kocham koty.
Skończyliśmy budowę daszku. Gdy tylko koty się rozebrały czekały na mnie. Rozebrałem się do naga i podpierając się o ścianki basenu usiadłem w swoim siedzisku. Gdy tylko wylądowałem na swoim podparciu koty wskoczyły do basenu. Gdy ja sobie tak siedziałem koty bawiły się ze sobą w najlepsze. Wyszedłem z basenu na swój wózek i pojechałem do kuchni. Zrobiłem zimną lemoniadę na ochłodę. Gdy koty mnie zobaczyły, z piciem od razu zaczęły do mnie płynąć. 5 litrów zniknęło w parę minut! Następnym razem muszę pamiętać by przygotować przynajmniej 10 litrów...

- To co koty? Wracamy do remontu?
- Jak trzeba...
- Ja wiem, że jest wam dobrze, ale trzeba sprzątać haha
- No już idziemy...
Moje futrzaki bardzo niechętnie ruszyły się do roboty, ale jak tylko chwyciły sprzęt w łapę od razu im się zachciało i dostali przypływu energii. Też zacząłem mocno szorować dom. Po godzinie czasu wysprzątałem niemalże cały dom. Zabrałem się więc za ogarnianie podwórka. Tu była masa roboty. Więc ześlizgnąłem się z wózka i czołgając się zacząłem wyrywać niepotrzebne rośliny i chwasty. Było to strasznie męczące i w dodatku słońce przygrzewało co raz mocniej. Nagle usłyszałem szelest w lesie. Widziałem złowrogie oczy patrzące wprost na mnie. Po chwili stwór się poruszył. To jest dzik! Gdy tylko próbowałem się ruszyć on się zbliżał.
- Koty pomocy!
I po tych słowach dzik ruszył z pełną prędkością w prost na mnie. Wiedziałem, że to będzie mój koniec. Nie chce umierać, ale w tym przypadku nie mam wyboru. Zamknąłem więc oczy i pogodziłem się ze swoim losem. Usłyszałem dźwięk zarzynanej świni i krzyk, a raczej ryk. Gdy otworzyłem oczy, obraz przede mną był okropny. Cheetu, który ze spokojnym wzrokiem rozcinał gardło dzika, który był wbity w brzuch Tygrysa. Krew która spływała po Tygrysie była szkarłatno czerwona. Po chwili Tygrys przekręcił łeb poderżniętemu dzikowi. Wyciągnął z siebie kły i spojrzał na mnie płacząc i uśmiechając się. Tygrys upadł. Nie docierało do mnie co się dzieje. Lampart przeraźliwie krzyczał i targał Tygrysem. Z jego oczy lały się łzy. Nawet nie zauważyłem kiedy ja zacząłem płakać.

- Cheetu biegnij po apteczkę! Szybko...
Cheetu bez chwili wahania pobiegł po apteczkę. Usiadłem opierając się o Cheetu i zacząłem opatrywać Tygrysa. Rany nie były głębokie, ale mocno krwawiły. Zacząłem od zatrzymania krwotoku. Trochę to zajęło. Następnie zacząłem odkażać rany. Po przygotowaniu rany wiedziałem, że czeka mnie najgorsze... szycie dziur. Nawlekłem nić na igłę i powoli i ostrożnie zacząłem zszywać Tygrysa. Było to naprawdę ciężkie zadanie. Udało mi się to zrobić po godzinie. Teraz zostało tylko obandażowanie. Kazałem Cheetu podnieść Tygrysa do pozycji siedzącej i szybko owinąłem go bandażem. Cheetu wziął Tygrysa na plecy i przeniósł na łóżko. Cały czas płakał. Gdy Tygrys leżał w łóżku to przyniosłem miskę z wodą i zacząłem go myć. Potem ja i Cheetu poszliśmy do łazienki.

- Hiro... on wyzdrowieć, prawda?
- Mam taką nadzieje.

Lampart przytulił mnie mocno. Po skończonej kąpieli położyliśmy się do łóżku. Lampart mocno się martwił o Tygrysa. Ja wprawdzie też, ale czułem również poczucie winy. To przeze mnie Tygrys teraz leży z dwoma dziurami w brzuchu.
- Hiro iść spać. Jutro być lepiej.
- Dobrze. Dobranoc koty.
- Dobranoc Hiro.

Futro to odznaka facetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz