Rozdział 4: Tego się nie spodziewałem

221 20 11
                                    

   Budzę się następnego dnia w szpitalu. Tygrys wciąż przy mnie siedzi. Cieszę się, że tu jest, ale jest tu trochę za cicho.
- Tygrysie.
- Wstałeś! Jak się czujesz?
- Dobrze. Gdzie jest mój tata?
- Nie wiem Hiro. Nie wrócił od kiedy wyszedł z płaczem.
- Aha rozumiem.
   Czyżby nie chciał mnie widzieć w takim stanie? Czy może chce bym ja go nie widział płaczącego. Trudno to określić, bo nie znam zbyt dobrze mojego ojca. Mam nadzieje, że wróci. Dziwne jest to, że tygrys nie traktuje mnie jak śmiecia. Dziwnie się z tym czuje, ale cieszę się, że jest tu ze mną. Przynajmniej mam przyjaciela.
- Hiro... przepraszam, że wcześniej taki byłem. Chciałem byś czuł, że cię nie lubię byś się do mnie zbytnio nie przywiązywał. Pewnego dnia będę musiał odejść, bo będę już nie potrzebny.
- Rozumiem.

   Tak naprawdę to nie rozumiem. Jak on może być nie potrzebny... zawsze będzie potrzebny. Każdy jest. Chyba. Chciałbym by już mnie wypuścili. Chciałbym dalej normalnie żyć. Wózek nie będzie dla mnie problem... znaczy nie powinien. Na początku czułem jakby moje życie się rozleciało, ale w sumie to nie może być tak źle.
- Tygrysie, chcesz iść na miasto?
- Nie możemy! Musisz leżeć i odpoczywać.
- Ale ja nie chce leżeć... ja chcę dalej spędzać czas jak normalny człowiek.
- Rozumiem. To musisz zgłosić lekarzowi, że się wypisujesz.
- Dobrze.
   Postanowiłem się wypisać. Nie wiem czy jest to mądra decyzja czy też nie. Ale nie obchodzi mnie to. Idziemy z tygrysem na miasto. Trzymam kółka swojego wózka i delikatnie go popycham. Ale czuje, że nie muszę tego robić, bo tygrys pcha mój wózek za mnie. Jesteśmy znowu przy smażonym kurczaku. Spojrzałem na tygrysa bardzo wymownym wzrokiem.
- Rozumiem. Ktoś tu jednak ma dobry humor. - powiedział uśmiechający się tygrys.
- No jasne. Przecież, życie się nie kończy.
   Po zjedzeniu obiadu zaczęliśmy iść do domu. Tygrys opowiadał mi historie gdy był u innych ludzi. Nie które były bardzo zabawne, ale trafiały się też prawdziwe tragedie. Nagle gdy szliśmy obok lasku to usłyszałem szmer.
- Tygrysie? Też to słyszałeś?
- Tak. To chyba znowu on.
- Uważaj proszę i chodźmy stąd.
- Dobrze.
   Jedziemy dalej wzdłuż lasku. Lekko przyśpieszamy by zgubić śledzącą nas osobę. On również przyśpiesza. Zaczęliśmy biec. Nasz nie przyjaciel jest co raz szybszy i cały czas się do nas zbliża.
- Tygrysie uważaj!
   Nagle zakapturzony osobnik wyskakuje z lasku i rzuca się na mnie. Złapał mnie dość delikatnie i wskoczyliśmy z powrotem do lasku. W tle słyszałem tylko Tygrysa krzyczącego moje imię. Patrzę na dłonie które mnie trzymają i to wcale nie są dłonie... to są łapy! Patrzę na twarz porywacza i widzę smukłą, futrzastą twarz. Z jego długiego pyska wystawał kieł z lewej strony. Jego wzrok był śmiertelnie poważny. Biegnie szybko i dosyć cicho. On jest czymś w rodzaju lamparta? Chodź nad czym ja się zastanawiam?! Przecież mnie właśnie porwał! Ale spokojnie... Tygrys mnie znajdzie... na pewno.
- Yyy... czemu mnie zabrałeś?
- ...
- Jestem Hirobumi... a ty?
- ...
- Rozumiem. A mogę wiedzieć gdzie mnie zabierasz?
- Cicho być...- odezwał się mrukliwym głosem.
   Widzę, że porywacz nie jest zbyt rozmowny. Nagle staneliśmy. Lampard zasłonił mi oczy. Weszliśmy gdzieś. Jest cicho i ciepło.
- Siedź tu...
- Dobrze.
   Lampart poszedł gdzieś i za chwile wrócił.
- Ty chcieć jeść?
- Yyy...
- Ty jeść.
   Po chwili coś dużego i mięciutkiego wciśnięto mi do buzi. To bułka? Tak! To maślana bułka.
- Dziękuje, ale czy byś mógł mi odsłonić mi oczy?
- Nie...
- Czemu?
- Ty się wystraszyć mnie...
- Skąd wiesz?
- ... Mieć przeczucie...
- Odsłoń to się przekonamy.
   Lampart bardzo delikatnie odwiązał przepaskę z moich oczu. Siedziałem na łóżku w małym drewnianym domku. Przede mną stał 2 metrowy Lampart o szczupłym, ale wyrzeźbionym ciele. Jego oczy były poważne i skupione, ale pełne ciepła.
- Bać się?
- Nie. Czemu miałbym się bać?
- ... Nie umieć wyjaśnić...
- Okej... a czemu mnie porwałeś?
- Porwać?
- No zabrałeś mnie z wózka i śledziłeś mnie tyle dni. Czego ode mnie chcesz?
- ... Czemu siedzieć na wózku?- patrzy na mnie bardzo zakłopotany.
- Bo nie mogę chodzić... Ostatnio mnie bolał kręgosłup i ktoś mnie popchnął. Dlatego teraz nie chodzę.
-...- Lampard patrzy w podłogę i myśli- Przepraszam...
- Za co?
- To być ja...
- Co ty?
- Ja skrzywdzić cię... nałożyć klątwa... byś nie mógł się szybko poruszać... żeby ja śledzić cię...
- Co?!
- Nie złościć się...ja cię potrzebować...
- Mnie? Najpierw łamiesz mi plecy, a teraz chcesz pomocy?!
- Ja niechcieć zrobić ci krzywdy...
- Eh... czego chcesz...
- Bo ty widzieć takie osoby jak ja. I ja cię potrzebować.
- Do czego?
- Ja chcieć się uczyć... Ja chcieć przyjaciel...
- Co? Tylko tyle?
- Ja... na razie nie umieć więcej wyjaśnić... potem wyjaśnić więcej dla Hiro...
- Słuchałeś mnie wtedy?
- Tak... Ja być Cheetu...
- Poznaliśmy sie trochę w nie fajnych warunkach, ale miło mi coę poznać Cheetu.
- ...- Lampart się lekko uśmiechnął.

- Hiro! Hiro!
- Tygrys? On mnie szuka!
- Tygrys? Kim on być?
- Jest ze mną od kiedy mnie śledzisz.
- Przyjaciel?
- Tak, ale uważaj na niego... moźe być teraz zdenerwowany... a i sytuacje z moimi plecami zostawmy między nami dobrze?
-... okej.
   Lampart wziął mnie na ręcę i wyszliśmy z domku.
- Tygrysie tu jesteśmy!
- Hiro?! Biegnę już!
   Lampart czeka ze mną na Tygrysa. Tygrys już przybiegł cały zdyszany i zdenerwowany.
- Oddawaj mi Hiro albo inaczej cię zabije.
- Ty przyjaciel Hiro... Wziąć ode mnie Hiro i posadzić na wózek... Proszę.
- Tygrysie spokojnie. On jest dobry. Porwał mnie, bo chciał się tylko zaprzyjaźnić...
- Tak ci pewnie powiedział... ale jeśli ty mu ufasz to ja też muszę.
- Ja być Cheetu... Ty być mój przyjaciel?
- Mów mi Tygrys. I nie jesteśmy przyjaciółmi.
- ... ale Hiro powiedzieć, że ty przyjaciel...
- Serio Hiro?
- Może...
- Eh... No dobra. Co z nim robimy Hiro?
- Zabieramy do domu.
- CO?! Jak to do domu?!
- Normalnie. To moje decyzja.
- Niech ci będzie. Ale potem nie płacz, bo cię ostrzegałem.
- Dobrze!
   Ja i dwa duże koty... w jednym małym mieszkaniu... ciekawe jak się tam zmieścimy. Ale to nie ważne. Jakoś sobie poradzimy.

   Jesteśmy już w domu. Tygrys usiadł na łóżku wziął książkę i zaczął czytać. Lampart usiadł na podłodzę obok biurka. Ja się wdrapałem z wózka na łóżko obok tygrysa. Naglę czuje dużą futrzastą łapę na mojej klacie. Przyciąga mnie do siebie i przytula. Lampart zwrócił na tu uwagę i też się wcisnął pomiędzy nogi Tygrysa.
- Co ty robisz?
- Przytulam cię. Nie podoba się?
- Nie no... jest milutko...
- Hiro lubić przytulanie...
- Tak. Uwielbiam.
- Ja też lubić...
- Dlatego wcisnąłeś mi się pomiędzy nogi?
- Tak...
- Rozumiem...
   Chwilkę posiedziałem na internecie w telefonie i gdy chciałem coś pokazać moim dużym kotą to obaj spali. To było takie urocze. Ale nic dziwnego. Wkońcu dziś był naprawdę ciężki dzień. Ja chyba też już pójde spać. To jest dobra pora...
- Dobranoc koty.

Futro to odznaka facetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz