Rozdział 8

6.1K 274 81
                                    

Po dwóch godzinach oglądania programów o fizyce, chemii i technice do salonu wpadli Avengers.

- Co oglądasz? –Zagadnął Stark.

- Jakiś program naukowy. – Odpowiedziałam Tony'emu.

- Nie nudzi cię to?– Spytała rozbawiona Natasha.

- Nie, to jest nawet ciekawe. – Wzruszyłam ramionami.

- Annabeth, zaczynam cię co raz bardziej lubić. – Rzucił Tony z bananem na twarzy.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo nagle coś huknęło. Siła była tak duża, że szyby wyleciały w powietrze, a mnie odrzuciło do tyłu i wylądowałam na ścianie. W całym budynku rozległ się alarm. Podniosłam się z podłogi i poczułam krew spływającą po mojej twarzy. To cud, że nie straciłam przytomności.

Spojrzałam na Avengerów. Kapitan trzymał już swoją tarczę, Stark był w zbroi, Clint trzymał naciągnięty łuk, Thor młot, Natasha pistolety, a Wanda wypuszczała już tą swoją magię. Na zewnątrz pojawił się jakiś potwór, który pluł żółtą mazią. Bohaterowie robili co mogli, ale potwór nie odpuszczał. Jego maź nieruchomiała każdego, kogo dotknęła. Już po chwili wszyscy leżeli na podłodze. Bezradni. Wzrok Kapitana mówił mi, żebym uciekała, ale nie mogłam ich tak zostawić. Będę musiała użyć mocy. Nie chciałam się ujawniać, ale teraz niemiałam wyjścia.

Chwilę później potwór zauważył i mnie. Szykował się do ataku, a ja nie zwlekając, wyciągnęłam rękę w jego stronę. Teraz go czułam. Moja dłoń zwinęła się w pięść, a potwór zaczął się gotować. Kilka sekund później nastąpił kolejny wybuch. Wszystko pokrywała żółta, lepka maź.

Byłam wyczerpana. Wszystko wokół mnie wirowało, a ja nie miałam siły ustać na własnych nogach. Upadłam.

Obudziłam się w sali. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam wszystkich Avengers stojących w pomieszczeniu. Mieli poważne miny i zwrócili się w moją stronę. Byli źli? Nie miałam pojęcia, ale wyczuwałam kłopoty.

- Kiedy chciałaś nam powiedzieć? – Zapytał wściekły Fury.

- Nigdy? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Co jeszcze przed nami ukrywasz? – Wtrącił Tony. 

Nie był już taki wesoły, jak przed tym incydentem. Tylko Wanda patrzyła na mnie z pewną fascynacją.

Spuściłam głowę. Wiedziałam, że powinnam im to wszystko wyjaśnić, ale nie chciałam... nie potrafiłam.

- Bruce, pokaż im. –Skapitulowałam.

Banner od razu zrozumiał, o co mi chodzi. Wyniki badania DNA wydrukował już wcześniej i schował je. Teraz tylko otworzył szufladę i wyciągnął z niej białą teczkę, którą od razu podał Starkowi. Mężczyzna momentalnie ją otworzył i zaczął czytać. Z każdą linijką jego brwi unosiły się co raz wyżej. Kiedy skończył czytać spojrzał na mnie zdziwiony.

- Tony, o co chodzi? – Spytał Rogers.

Wstałam i wyszłam z sali. Nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy. Nie chciałam, żeby to tak szybko się wydało. Jeszcze nie teraz. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.

Perspektywa Steva Rogersa

Stark nic nie mówił, a Annabeth wyszła z pokoju. Nie tylko ja byłem zdezorientowany tą sytuacją. Co tu się dzieje?

- Bruce, co jest grane? – Spytała Natasha.

Banner westchnął ciężko i podrapał się po głowie.

- Chodzi o to, że...- Zaczął powoli.

- Że? – Zacząłem się niecierpliwić.

- Annabeth to twoja córka. – Wyrzucił z siebie na jednym wydechu, patrząc mi w oczy.

Moje zdenerwowanie zamieniło się w zaskoczenie. Przez chwilę nawet zacząłem się zastanawiać, czy on to do mnie powiedział. Ja mam córkę? Ale jak...ja o niej nawet nic nie wiedziałem.

- Wiedzieliście? – Spytałem Bruce'a i Nicka, którzy w ogóle nie byli zaskoczeni. – Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?

- Nie chciała, żeby ktoś o tym wiedział, ani wracać do domu dziecka. – Mruknął Bruce.

Cholera... Ja mam córkę.


Child Of MagicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz