13

1.8K 273 78
                                    

Emocje Są Nie Fajne

Powinien był zgodzić się z Sherlockiem, albo powiedzieć coś innego. Cokolwiek, byle nie to, co wypowiedział. Wcale nie miał tego na myśli. 

John myślał, że jest silny, ale nic bardziej mylnego. 

Miał łatwe życie, więc jak miał sprawdzić swoją odwagę? Nie miał tak bliskich przyjaciół, nie miał kłopotów w liceum. 

Teraz je ma, ponieważ jak już zdążył zauważyć, uwielbiają się one czepiać Sherlocka, a z racji tego iż John uczepił się chłopaka, to i one uczepiły się jego. 

Jaki wniosek?

Był słaby. Wszystko zaczęło się walić, więc uciekł. 

Dlaczego, kiedy patrząc na Sherlocka, nie mógł powiedzieć mu prawdy? Chciał mu powiedzieć, że każdy się o niego martwi, że jest ich przyjacielem, ale był tak zdenerwowany na Sherlocka, za to, że ten nie uważa ich za swoich przyjaciół. 

John miał mu w tamtej chwili tak bardzo ochotę przywalić. Niech się obudzi! 

Czy Sherlock nie widzi, że są jego przyjaciółmi?! Czy on nadal tęskni za Victorem!? Ale kurwa dlaczego, skoro on...

Och, był taki głupi. Teraz rozumie, albo przynajmniej próbuje to zrozumieć i przestał się Sherlockowi dziwić. 

Patrzył przed siebie, jak słońce zaczyna coraz szybciej wędrować ku dołowi. Cóż za ironia, John też właśnie to robił, ale w zupełnie innym sensie. 

John nie wstanie tak jak słońce następnego dnia, coraz jaśniejsze, cieplejsze. On wstanie z tymi samymi problemami, z tym samym uczuciem słabości i winy. 

Blondyn otworzył drzwi od domu, od razu przywitała go jego matka. 
- Cześć, John. 
- Cześć - burknął, nawet na nią nie patrząc. Czuł się jakby niebo zawaliło się na jego barki, a on zamiast je utrzymać, pozwolił mu upaść, zupełnie jak tchórz. W dupie miał konsekwencje. 
- Co to za ton? - spytała jego mama i bardzo dobrze było słychać w jej głosie, nie zmartwienie, a oburzenie. Jakim prawem jej syn się tak do niej zwraca? No, cóż, John nie zamierzał się głupio tłumaczyć.

To jak się teraz czuł i zachowywał, było tylko i wyłącznie jego winą, z którą nie wiedział jak się zmierzyć. 

- Zły dzień - odpowiedział, wieszając kurtkę, a buty odstawiając na bok. 
- Nie przesadzaj John. Jesteś nastolatkiem, och chciałabym kiedyś znowu mieć te kilkanaście lat, kiedy świat był jeszcze taki lekki - westchnęła, a blondyn zmarszczył brwi. Nie sądził, by jego mama wiedziała o co chodzi. Zawsze była tą osóbką w cieniu, zadawała się tylko ze swoimi przyjaciółmi. Żyła w spokoju, nie wdawała się w szkodliwe relacje i nie ryzykowała i cóż... Jak się okazuje, John wiernie to kontynuował, ale chciał przestać. 
- Taaa - potwierdził, po czym zostawił matkę, która rozpamiętywała swoje czasy w liceum. Nie chciał tego słuchać. Dużo dorosłych nie rozumie jak straszne może być liceum, albo zapomina, albo nie chce się przyznać. 

Później dorośli chcą porozmawiać ze swoimi dziećmi, a kiedy te wyjawiają im jak jest, dorośli śmieją się, stwierdzając, że chyba przesadzają. I się dziwią, że dzieci mają słaby kontakt z rodzicami. 

Ironia. 

John czuł się dziwnie, zakładając słuchawki na uszy. Wiedział, bowiem, że nie będzie do końca sam, że ktoś będzie słuchał razem z nim...

Hello hello

Anybody out there?

Couse I don't hear a sound

Znienawidzona PIOSENKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz