6

2.1K 320 216
                                    

Jesteśmy Razem

Przełomowe zdarzenia, kiedy się już zdarzą są zazwyczaj początkiem czegoś nowego, coś zmieniają w twoim życiu, natychmiastowo, lub powoli, małymi kroczkami. 

John nie sądził, że kiedy da się wkręcić na tą durną imprezę, spotka tam ciemnowłosego chłopaka, którego znał może jedynie z widzenia. Nie wiedział dlaczego to akurat do niego podszedł. Może dlatego, bo jako jeden z niewielu był trzeźwy, a może dlatego, bo miał na sobie czerwoną koszulę w kratę, w której chłopak w życiu nie chodził. 

I tak, John przyznaje się, że widział go parę razy w sali muzycznej, gdzie grał na swoich skrzypcach. 

To co mu się wtedy rzucało w oczy to czarne loki, alabastrowa skóra, gracja i smukłość. Ale jak się okazało na imprezie, chłopak miał w sobie o wiele więcej.

Blondyn przysiadł koło niego. 

- Też masz dość tej pierdolonej imprezy? - spytał nie wiedząc jak zacząć. Jakoś najlepszą okazją wydawało mu się poruszyć temat, na który był pewny, że mają takie samo zdanie. Nadal pamiętał jak jego ojciec uczył go podrywać dziewczyny.

Szukaj podobieństw w waszych perspektywach, różnice omijaj. Był nieco zawiedziony, kiedy to Harriet wykorzystała tę metodę z Clarą. Ciekawe co by powiedział na to, że John użył jej na chłopaku, oczywiście to jeszcze nic nie znaczyło, nie... To, że John był biseksualny nie znaczyło od razu, że zakocha się w mężczyźnie. W zasadzie to lepiej w ogóle, żeby nikt nie wiedział o jego orientacji, bo-
- W rzeczy samej... Nie powinieneś powiedzieć rodzicom o swojej seksualności? 

***

- Nie powinieneś powiedzieć rodzicom o swojej seksualności? - spytał Sherlock, popijając wodę. John wyglądał na wytrąconego z równowagi, a ciemnowłosy nie mógł powstrzymać swojego uśmieszku. To było proste. 
- Skąd-
- Metoda szukania podobieństw - odpowiedział szybko Sherlock. 
- Znasz tę metodę?! - zapytał zszokowany John. Najwyraźniej chłopak nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo ta metoda była znana wśród chłopców. 

- Oczywiście szukanie podobieństw to też metoda na przyjaciół, ale nie w twoim przypadku i tak... Ktoś mi o niej wspomniał - przyznał, natychmiastowo przypominając sobie 25 maja. 

Eurus próbowała go wtedy namówić na randkę z niejakim Christianem. Sherlock poszedł. 

Dla eksperymentu!

Wrócił do domu z ulgą. To było tak żenujące... Nie odezwali się do siebie ani słowem! No prawie. Oczywiście musiał opowiedzieć wszystko Eurus, z racji tego iż zagroziła mu Mycroftem i Justinem Bieberem. Sherlock musiał jej przyznać, że była dosyć przekonująca. 

- IDIOTO! Jesteś kompletnym idiotą! Kiedy chcesz kogoś  kurwa poderwać szukasz podobieństw, wspólnych zainteresować - krzyczała. Była bardziej przejęta całą sprawą, niż Sherlock, który nadal nie rozumiał miłości. 
- Skąd miałem to kurwa wiedzieć?
- UWAŻASZ SIĘ ZA GENIUSZA SHERLOCK! 

25 maja zakończył się tym, że Eurus sama wzięła się za Christiana, chociaż była jeszcze rok młodsza od Sherlocka i chodziła z nim, aż do teraz, co było dosyć zdumiewające. Oczywiście w kółko się rozchodzili i do siebie wracali. Czemu wracali? Czemu odchodzili, skoro wiedzieli, że wrócą? Sherlock kompletnie nie pojmował i w sumie to nie powinien się dziwić, bo był totalnie zielony jeśli chodziło o niego i jego umiejętności socjalizowania się. 

- Powinienem cię teraz zabić - stwierdził mrocznie John, co kompletnie nie pasowało do jego wyglądu, do jego oczu... Nie pasowało mu bycie tym złym. Sherlock podniósł brew. 
- Nie chcesz tego robić... Miałbyś na głowie połowę rządu, kilku agentów z FBI i co najgorsze, pewną niebezpieczną i niezrównoważoną dziewczynę, która przyjęła sobie kategorię buntownika. - Oczywiście miał na myśli swoją siostrę, Eurus. W dzieciństwie prawie zabiła Victora. Prawie. Po tym zdarzeniu lekko się opanowała, ale Sherlock nadal miał wrażenie, że pewnego dnia jego siostrzyczka będzie mieć poważne problemy.
- Przyjmijmy, więc, że żartowałem. Mogę chociaż wiedzieć jak ma na imię chłopak, który zna mój sekret? - zapytał blondyn z zaskakującym spokojem, jakby zupełnie mu nie przeszkadzał fakt, że ktoś taki jak Sherlock zna jego sekret. Być może uważał Sherlocka za kogoś nieszkodliwego. 
- Sherlock Holmes, nie Sherly, nie Sheruś i przede wszystkim nie Sheryl... Sherlock - powiedział lekko przewrażliwiony nadal pamiętając kiedy Victor zaczął go tak przezywać. Sherlock tego nienawidził, chociaż jego mamusia twierdziła, że to urocze. "Spójrz kochanie, jak Sherlock i Victor słodko się dogadują ze sobą". 
W rzeczy samej... "Słodko". 

Blondyn zaśmiał się ciepło, chociaż Sherlock nie do końca wiedział co go tak śmieszyło. 
- John Watson - przedstawił się z szerokim uśmiechem. Uśmiech pasował do Johna, zupełnie jakby uśmiechanie się było niemal jego cechą. Może i w sumie było. 
- Mój sekret jest z tobą bezpieczny? - zapytał po chwili. Sherlock wiedział, że zapyta. Chłopak musiał mieć pewność. 
- Jest. Chociaż myślę, że jeśli ludzie "patrzyliby", rzeczywiście by patrzyli to bez problemowo by to pojęli. 
- To aż tak oczywiste? - spytał John z grymasem. 
- Dla mnie tak. 

- Dla ciebie?
- To tak samo oczywiste jak to, że masz starsze rodzeństwo i psa... I to, że nie lubisz sportu - odpowiedział z szerokim uśmiechem. Teraz tylko patrzeć, aż twarz Johna wykrzywi się w emocji jaką jest strach. Jeszcze tylko sekunda. Sherlock zbladł, kiedy John spojrzał na niego z zaciekawieniem. 
- Skąd to wiesz? - Blondyn naprawdę wyczekiwał odpowiedzi. Można to było wyczytać, po lekkim pochyleniu się w stronę Sherlocka i ten wzrok. Och... Oczy Johna były koloru niebieskiego. To przypominało mu o jego latawcu. Miał tak samo błękitny kolor, który mienił się lekko w promieniach słońca. Sherlock otworzył usta, ale zaniemówił na kilka sekund, co raczej nie zdarza mu się zbyt często. Zaczął zauważać wszystkie te subtelne szczegóły. Wszystkie te idiotyczne szczegóły, jak dołeczki przy ustach kiedy John się uśmiechał i jego luźną pozycję, zupełnie jakby rozmawiał z kimś, kogo zna od lat i kogo... lubi? W końcu obudził się, kiedy John mrugnął, a niebieski kolor na chwilę zniknął pod jego powiekami. A tak... Dedukcje. 

- Twoja orientacja seksualna jest oczywista, przez twoje zachowanie. Nie ukrywasz tego, że komuś się przyglądasz i na pewno już nie jesteś subtelny kiedy przyglądasz się mnie. - Oczy Johna się rozszerzyły, a on sam się zarumienił. Sherlock wywrócił oczami. - No błagam... Za każdym razem widziałem cię w odbiciu saksofonu. O starszym rodzeństwie wiem przez twój zegarek. Jest modelem damskim - stwierdził nieco rozbawiony, kiedy John wyglądał na zażenowanego. - Ale spokojnie, nie widać tego. Nie nosił byś czegoś po matce, nawet jakby umarła. Po siostrze owszem. Być może nie macie takich dobrych kontaktów jak kiedyś i trochę cię to boli. Teraz pies. Masz podrapane spodnie. Nie jesteś typem kociarza... Masz więc psa. Nie lubisz sportu, bo masz na sobie markowe buty, które zapewne kosztowały fortunę. Nie dbasz o nie. Nawet ich nie czyścisz i przyszedłeś w nich w takie miejsce jak to. Może nawet nienawidzisz sportu - zakończył zadowolony. John wstanie i odejdzie, lub zacznie się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem nie zamknąć Sherlocka w jakimś zakładzie psychiatrycznym, w końcu to niebezpieczne dla środowiska, by-

- Niesamowite! - krzyknął John, a Sherlock prawie zadławił się wodą. John natychmiast poklepał go po plecach z lekkim zmartwieniem na twarzy. 
- C-co? - wydukał Holmes, nadal czując chęć do kasłania. John uśmiechnął się i wzruszył ramionami. 
- Niesamowite - powtórzył blondyn. Sherlock nie rozumiał. I kiedy miał się zapytać, czemu, albo powiedzieć, iż ludzie zazwyczaj tak nie mówią, by pokazać Johnowi, że jest wyjątkowy, przyszedł Victor otaczając Sherlocka ramieniem i zmuszając tym samym by wstał z krzesła, czego Sherlock kompletnie nie rozumiał. Chłopak w życiu się tak nie zachowywał. Sherlock zmarszczył brwi. 
- Musimy iść - stwierdził Victor i nawet John był zdezorientowany. 
- W-wy się znacie? - spytał zszokowany John i właśnie Sherlocka oświeciło. Victor grał w drużynie. John był kapitanem drużyny. Miał ochotę odpowiedzieć Johnowi, że nie. Kompletnie nie zna kogoś takiego jak Victor, ale na to było troszeczkę za późno. 
- Tak, jesteśmy razem - oznajmił Victor, czym kompletnie zszokował Sherlocka jak i Johna. Sherlock podejrzewał to, że mogą być w związku, ale nigdy nie sądził, że... 

Właściwie to nawet nie wierzył w to, że on i Victor to coś poważnego...

A jednak. 

- Ty - zaczął John, patrząc na Sherlocka, po czym przerzucił wzrok na Victora. - z nim?
- Coś nie pasuje Watson? - warknął szatyn. 

Sherlock chyba znalazł się w pierdolonym dramacie miłosnym dla nastolatków, albo w kompletnie nie śmiesznej komedii. 

 Victor po chwili wyprowadził Sherlocka, idąc zaraz przy nim. Rękoma trzymał Sherlocka za ramiona. 
- To nie ma sensu - mruknął Sherlock, kiedy byli już na zewnątrz. 
- Ma, kotku - odpowiedział Victor, pocałował go w policzek i skierował ich w stronę domu. 

Sherlock pozwolił mu się ciągnąć z racji tego iż kompletnie się pogubił i nie był zdolny do kontrolowania swojego ciała. 

Co się kurwa odjebało!?

W skrócie: Kapitan drużyny ma ładny uśmiech i lubi Sherlocka, a Victor wreszcie określił swoją relację z Sherlockiem, co wszystkich zszokowało, chyba włącznie z nim samym.

۰•●«♫ ←૪૪૪ →♫ »●•۰

Znienawidzona PIOSENKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz