Rozdział I: PRZEBUDZENIE

2.1K 71 263
                                    

Czy wiesz, jak czuje się człowiek, który nagle, budzi się w nieznanym miejscu, przykuty niczym skazaniec do łóżka? Czy znasz ten pierwotny, przeraźliwy, pochodzący z głębi duszy lęk, ogarniający w jednym momencie całe Twoje ciało? Gdy każda komórka organizmu woła o pomoc, lecz krtań odmawia posłuszeństwa, wydając z siebie jedynie, ochrypłe, zgłuszone dźwięki. Czy potrafisz wyobrazić sobie ogrom zawodu, jaki spotyka twą osobę, gdy budzisz się ze snu, z którego tak bardzo pragnęłaś się już więcej nie obudzić? Nie? Cóż, ja także myślałam, że nie stanie się to moim udziałem. Niestety, los bywa przekorny. Prawda?

Mój bezpieczny niczym niezmącony świat prysł jak bańka mydlana z chwilą, gdy otworzyłam oczy w kompletnie nieznanym mi sterylnym do granic możliwości, białym pomieszczeniu. Okropny ból głowy otępiał zmysły, które ciągle nie doszły do siebie po wydarzeniach w gabinecie doktora Machonego. W moim przedramieniu tkwił wenflon, którym do żył, tłoczona była przezroczysta substancja. Mocne skórzane paski krępowały całe ciało, nie dając najmniejszej szansy na oswobodzenie. Zabawne, jak życie zmienia się w przeciągu krótkiej chwili. W jednym momencie możesz być normalną, zwykłą dziewczyną jakich wiele w każdym mieście, by w ułamku sekundy, dostać łatkę wariatki. Jak niewiele trzeba zrobić, by stracić zmysły w oczach ludzi. Czy to nie dziwne jak pochopnie wydawane sądy mogą zmienić nasz los? Chwila, co ja właściwie tu robię i dlaczego do cholery ktoś przywiązał mnie do łóżka?! To on! Ma Cię! Idiotko! Ty głupia, tępa istoto, dałaś się złapać! Mamusiu, gdzie jesteś? Tak Cię teraz potrzebuje! Proszę, pomóż mi! Chciałam krzyczeć, lecz głos uwiązł w gardle, łzy kaskadami spływały po twarzy na poduszkę. Paniczny strach w najlepsze zagościł w mej głowie, plącząc myśli, wlewał się w każdą komórkę ciała. Idiotka! Dałaś się podejść! Zniszczy Cię! Zabije! ZGNIJESZ TU!

— Ciszaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! — przeciągły krzyk wyrwał się z piersi i z całą siłą odbił się echem po pokoju.

Drzwi wejściowe momentalnie otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Stanęła w nich krępa pielęgniarka w niebieskim uniformie. W jej oczach malowała się głęboka pogarda. Widać było, że czuje się lepsza, że ma mnie za wariatkę. Czy to jest ta oaza spokoju, miejsce wytchnienia dla udręczonej duszy, w której miałam zapanować nad swoim życiem?

— Doktorze Machony! Obudziła się — wrzasnęła w stronę korytarza swym skrzekliwym głosem.— Spokój! Nie rzucaj się tak, bo będę musiała znów dać ci leki usypiające. - Wredna baba, niech no tylko ją dorwę... Napluj! Napluj jej w twarz!

Kobieta stanęła przy łóżku, mierząc mnie wzrokiem. Niewiarygodne, jak niewiele trzeba by pochopnie oceniać drugiego człowieka. Jeden mały szczegół, który w tych okolicznościach zmienić może całe twoje życie.

— Aoife, jak się czujesz? —  zapytał doktor z fałszywą troską na twarzy. Znów to robił! Nienawidziłam sposobu, w jaki się do mnie zwracał. Dupek! Pod ostrzałem jego przenikliwego wzroku, znów topniały wszelkie zasłony broniące bram mej świadomości. Spoglądał wprost w duszę, fizycznie odczuwałam jego obecność w swoim wnętrzu. To na pewno ta substancja, którą mi podał, ułatwiła mu zadanie! Głupia! Dowie się! Zniczy Cię! On tu jest...aaaaaa jest tu... Boisz się? Tak boi się, hahahahaa...

— Nic mi nie jest! Co ja tu robię? Jakim prawem przywiązaliście mnie do łóżka?! — niemal wykrzyczałam w jego stronę.

— Spokojnie, nic ci nie grozi — powiedział doktor, podchodząc bliżej. - Po ataku, który miałaś w moim gabinecie, musieliśmy zająć się tobą fachowo, co wymagało pewnych specjalnych środków....

— Przywiązanie do łóżka nazywa pan specjalnym środkiem? — Moja krew wrzała, nie zamierzałam dać szansy na tłumaczenie! - Żądam natychmiastowego wypisu! Natychmiastowego rozumie pan! - Nie dając dojść do słowa, kontynuowałam swój wywód.

Dwa światy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz