ROZDZIAŁ V WIR WSPOMNIEŃ

312 44 243
                                    

POV ERIC MACHONY

***

Blask jutrzenki budził wciąż zaspane miasto do życia. Łuna światła malowała niebo przeróżnymi odcienieniami czerwieni, żółci i różu czyniąc to z wielkim wyczuciem godnym znanego i cenionego malarza. Niebo usłane gdzieniegdzie białymi chmurami, cudownie kontrastowało z jasnymi promieniami wschodzącego słońca, stwarzając niepowtarzalną możliwość zachwycenia się pięknem przyrody. Śpiew paktów mimo zamkniętych okien mojego auta docierał w do wnętrza, cudownie kojąc zmęczone zmysły. Wstawanie rano ma jednak swoje niewątpliwe uroki — pomyślałem.

Samochód sunął z dużą prędkością, po wciąż pustych ulicach Viera East. Z głośnika wydobywała się muzyka lokalnego radia, w którym jakaś młoda dziewczyna wszelkimi sposobami próbowała przekonać mnie do swego wrodzonego talentu. Lekka, skoczna muzyka, wybudzała ciało z sennego odrętwienia. 

Walczyłam z demonami, które nie pozwalały mi spać

Nawoływałam do morza, lecz mnie porzuciło
Ale nigdy się nie poddam, nigdy się nie poddam, nieNie, nigdy się nie poddam, nigdy się nie poddam, nie
Nie dam się tobie, nie upadnęOdbiję się od dna, gdy się na nim znajdęOh, nigdy się nie poddam, nigdy się nie poddam, nieNie pozwolę ci się tak Odbiję się od dna, gdy się na nim znajdęOh, nigdy się nie poddam, nigdy się nie poddam, nie
Znajdę odpowiednią drogę, trafię do domu, oh, oh, ohZnajdę odpowiednią drogę, trafię do domu, oh, oh, ohZnajdę odpowiednią drogę, trafię do domu, oh, oh, ohZnajdę odpowiednią drogę, trafię do domu, oh, oh, oh  

Było mi to dziś cholernie potrzebne. Tej nocy znów nie mogłem spać, dręczony sennymi koszmarami, które od dłuższego czasu mi towarzyszyły. Pojawienie się córki Celeste na oddziale, niewątpliwie wybudziło demony przeszłości, które z tak wielkim trudem udało mi się zagłuszyć.   Gwałtownie,  z zamyślenia  wyrwał mnie widok człowieka tuż przed maską samochodu.

— O kurwa! — Impulsywnie odbiłem kierownicą w bok.

W ostatniej chwili udało mi się wcisnąć pedał hamulca w podłogę. Samochód krewko wytracił swą prędkość, stając tuż przed przepisowo przechodzącym facetem. Smolista ciecz kubka z kawą, znajdującego się do tej pory w miejscu przeznaczonym mu przez producenta samochodu, przybrała gwałtownego przyspieszenia, rozlewając swą zawartość po desce rozdzielczej, nie oszczędzając oczywiście także moich spodni. Nie ma co, doskonale zaczyna się ten dzień! — pomyślałem. W tej samej chwili wściekły facet uderzył ręką w maskę mojego samochodu.

— Uważaj, jak jeździsz idioto! — Wyraźnie wkurzony, wymachiwał złowrogo w moim kierunku. — Ślepy jesteś?! Myślisz, że wszystko ci wolno dupku?! — Odgrażał się w dalszym ciągu.

—Przepraszam, nie zauważyłem pana. — Wychylając się przez okno, próbowałem zachować dobrą minę, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że cała wina leżała po mojej stronie. Chłopak przeszedł na drugą stronę ulicy, ukazując mi wyciągnięty środkowy palec, dość głośno komentując zaistniałą sytuację mniej lub bardziej wyszukanymi przekleństwami.

Dwa światy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz