ROZDZIAŁ XI DŁUGA DROGA W DÓŁ...

66 11 39
                                    

        Łyk mocnej, świeżo palonej kawy, pobudził komórki mózgowe do wytężonej pracy. Kofeina przyjemnie rozchodziła się po całym ciele, rozbudzając usypane mrokiem nocy komórki. Chłód poranka wlał się przez uchylone okno. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, delektując się chwilą spokoju. Koncert ptaków z pobliskiego lasu wybrzmiewał w najlepsze. Naturalna aria, przyrody, koiła zmysły, rozpalone czarnym smolistym napojem. Jednym ruchem ręki upięłam niesfornie opadające włosy. Teraz byłam gotowa.

 W pośpiechu przejrzałam leżące na biurku stosy dokumentów. Poszukiwałam akt konkretnej osoby. Wcześniejsze spotkanie z panną Underwood dało mi do myślenia. Ta dziewczyna intrygowała mnie coraz bardziej, stawała się obsesją. W swojej karierze widziałam tysiące idiotów, którzy symulując chorobę psychiczną, pragnęli uciec od grożącego im więzienia. Ona była jednak inna. W jej zachowaniu nie dostrzegałam udawania. W szmaragdowych oczach, które na co dzień nie zdradzały prawie żadnych emocji, w krytycznych chwilach dało się dostrzec prawdziwy ból i przerażenie. Była niczym zaszczuta polowaniem zwierzyna, oczekująca na ostatni, decydujący cios. Jej objawy, tak niejednoznaczne, były trudne do zdiagnozowania. Doskonały przypadek by go zbadać i szczegółowo opisać w monografii przypadku! To może się przydać! Gdyby tylko udało mi się do niej dotrzeć.

Interesowało mnie coś jeszcze, coś, co wyraźnie wiązało ją z Machonym. Ten dureń mógł zagrozić mojej karierze, a na to nie mogłam sobie pozwolić. Gdy tylko dowiedział się o postanowieniu zarządu dotyczącym odebrania mu sprawy Aoify Underwood poruszył niebo i ziemię, by zmienić ich decyzję. Był o krok za mną. Zdeterminowany i cholernie wściekły. Miałam niewiele czasu, by dowiedzieć się co ich łączy. Śpiesznie zebrałam myśli błądzące gdzieś daleko. Mętlik w głowie, nie wróżył najlepiej moim poczynaniom.

— Gdzie do cholery położyłam kartę tej dziewczyny? — pomyślałam, rozglądając się po nieuporządkowanym blacie biurka. Żywiołowo sięgnęłam w głąb torebki, wyciągając paczkę papierosów. Potrzebowałam dawki nikotyny, by uspokoić wzburzony potok myśli. Podeszłam do okna, wpatrując się w pobliski gęsty las otaczający cały szpital. Widnokrąg mienił się wszystkimi odcieniami czerwieni, wymieszanej z żółcią słońca, które chwilę temu wstało zza horyzontu. Jego promienie nieśmiało przebijały się przez korony drzew, powodując niesamowitą grę świateł. Otulony lekką, zwiewną mgłą las, kipiał aurą tajemniczości. — Zupełnie jak ta parka — prychnęłam przewracając oczami. Musiałam łączyć fakty. Co ich łączyło? Skąd się znali? Dlaczego Machonemu tak bardzo zależy na losie tej dziewczyny? Pytania w głowie nie dawały mi spokoju, wiercąc boleśnie podświadomość. Coś musiało umknąć mojej uwadze. Tylko co? Sięgnęłam po słuchawkę, wykonując szybki telefon na dyżurkę oddziału.

— Emmy, czy możesz mi zrobić kawę? Mocną jak wcześniej — odłożyłam słuchawkę, nie czekając na odpowiedź pielęgniarki. Potrzebowałam czegoś, co da mi solidnego kopa, co skieruje moje myśli na właściwy tor. Wydobyłam z czeluści torebki opakowanie Ritalinu. — Cholera zostały już tylko dwie tabletki — zaklęłam w myślach. Łatwy dostęp do gamy szpitalnych, leków z pewnością był tą lepszą stroną pracy w tym miejscu.

Po chwili w drzwiach pojawiła się Emma. Zadbana i zgrabna, ruszona już jednak zębem czasu kobieta, ostrożnie postawiła filiżankę na biurku, próbując pośpiesznie opuścić gabinet. W mojej głowie zaświtała myśl.

— Emmo jak długo pracujesz w tym szpitalu? — nie zdradzając oznak podniecenia, rzuciłam w powietrze, popijając tabletkę czarną jak smoła kawą. Nie obchodziły mnie żadne medyczne konsekwencje mojego postępowania. Potrzebowałam efektów! Tylko one się liczyły. Tymczasem ciągle stałam w miejscu!

— Będzie jakieś trzydzieści lat. — na twarzy kobiety rysowało się wyraźne poruszenie. — Czy coś zrobiłam nie tak? — Uśmiechnęłam się w myślach. Byłam na wygranej pozycji. Ta starsza doświadczona pielęgniarka wyraźnie się mnie bała. Z paczki wyjęłam papierosa, odpalając go nieśpiesznie. Wygodniej rozsiadłam się na swoim wielkim skórzanym fotelu, który miło otulił teraz moje ramiona. Nie spuszczałam wzroku z postaci pielęgniarki, dokładnie obserwując każdą jej reakcje. Lata spędzone na studiowaniu psychologii i medycyny nauczyły mnie, że mowa ciała zdradza czasem zdecydowanie więcej niż usta.

Dwa światy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz