1

13 3 0
                                    

Rozdział 1

Początek

Świat nadal otacza się tajemnicami, których odkryć nie sposób łatwo. Poniekąd owe skrytki są rozsiane wcale nie tak daleko. Tak powiadała starszyzna, ale kto potrafił ich zrozumieć, co dokładnie mieli na myśli, mówiąc: "Niedaleko". Dopóki mam zdrowie, które pozwala mi wstawać co rano, chcę dowieść swojej wartości i zasłużyć na godność mieszkańców. Kiedy budzę się wśród słomy i siana, pierwsze promyki słońca przedostają się przez belki do środka. W stodole nadal unosi się zapach zwierzyny, który lekko drapie w nozdrza, niemniej już dawno się do tego przyzwyczaiłam. Spoglądam w dal i myślę. Nade wszystko wyrzekłam się dobrobytu i żyję prosto, ale w zgodzie z naturą. To że nie mieszkałam w luksusach i pałacowych dworach, wcale mnie nie ograniczało, czasami dawało więcej niż się może zdawać. Jestem osobą bardzo ciekawską. Niejeden podkreśla, że jestem wręcz za bardzo uparta. Nie sposób się nie zgodzić z tym. W końcu za wszelką cenę dążę do wyjaśnień. Wzdycham, bo prawda szczypie w oczy, ale na szczęście nie trwa długo. Jednym z marzeń jest odkryć granice Ziemi Cieni, ale żeby się udało, potrzebowałam wielu lat nauki. Także małymi krokami staram się nie poddawać i iść przed siebie.

Mój dziadek, którego bardzo kocham, od małego opowiada mi przedziwne historie. Jak w każdej z nich, musiała znaleźć się odrobina prawdy, aczkolwiek trzeba było mieć na uwadze to, że pamięć starca miała już swoje lata i mogła zawodzić. Jednej nocy przysiadł na drewnianym pniu i zaczął opowiadać.

– Dawno, dawno temu...

– Dziadku, jestem już za stara na...

– Nie przerywaj, ino słuchaj starca, co ma ci ważnego do powiedzenia. – Dziadek ściągnął brwi i wziął głęboki wdech. Przewróciłam oczami, bo robił tak za każdym razem, gdy chciał mnie przestraszyć. Nagle w stajni zrobiło się cicho, a wiatr uderzał o lichą konstrukcję budowli. Zaczął od początku. – Dawno, dawno temu, na granicy Światła i Cieni napotkano czterdziestu podróżnych, których z czasem nazwano "Myślicielami". Mawiano tak o nich nie bez przyczyny. Wiedza, jaką posiadali była nieograniczona – uniósł ponad głowę ręce, po czym położył je z powrotem na kolana – ale także wykorzystana w zły sposób, wprawiała świat w wielkie niebezpieczeństwo.

Przybliżyłam się do dziadka, aby lepiej słyszeć opowieść. Nigdy mi o niej nie opowiadał, stąd moje większe zainteresowanie, niż jak to bywało ostatnio.

– Zgłębili tajemnice, o których prosty człowiek mógł tylko pomarzyć.

– Jakie dziadku? – nie mogłam się powstrzymać, aby nie zapytać.

– Że przyjdzie długa noc, w której zostaną wyjawione sekrety potężnych mocy. Od tego zacznie się cierpienie ludu i krwistoczerwona rzeź. Nie będą wschody słońca, bowiem przybędą Cienie, które wydają osąd córkom i braciom.

– To straszne. Jesteś pewny?

Dziadek tylko się uśmiechnął. Wstał, tym samym potwierdzając, że opowiadanie na dziś się skończyło. Nie pozostało mi nic innego, jak uszanować krótką opowieść, która na zawsze odmieniła moje życie.

*

Nie mogłam tej nocy spać. Rozwiało się na dobre. Przewracałam się z boku na bok w poszukiwaniu najodpowiedniejszej pozycji do spania, ale tylko wszystko bardziej pogarszałam. W końcu usiadłam. Do głowy wciąż napływały te same, tajemnicze słowa.

– Myśliciele – pomyślałam. – Chciałabym kogoś takiego na swojej drodze spotkać. Chwila moment. – Zerwałam się na równe nogi. – Zaraz. Przecież nie mógł ot tak sobie ich wymyślić. A skoro tak, to... – Postukałam się po czole. – Oni istnieją – wyszeptałam. – Wprawdzie nikogo jeszcze takiego człowieka nie spotkałam, ale pewnie dziadek nie powiedział mi wszystkiego. Z pewnością coś ukrywał. – Wiedziałam, że muszę z niego wyciągnąć informacje. Spojrzałam na księżyc, który dziś ukazał się w swojej pełnej postaci. Dochodziła północ, nie chciałam budzić dziadka, a zasnąć także nie potrafiłam. Wyszłam na dwór, wcześniej narzucając na ramiona koc. – Nie wiem, co o tym myśleć. Przecież nie mógł tego zmyślić. Dodatkowo móc odpowiedzieć na tysiące niezrozumiałych zjawisk, przyczyn było czymś niesamowitym, a myśliciele znali na to wszystko odpowiedzi.

Chodziłam jeszcze wokół budynku z około kwadrans, po czym zmęczona od ciągłych niewiadomych, postanowiłam wrócić i jakoś zasnąć.

*

Następnego dnia dziadek udawał niemowę, a to mnie ignorował, kazał iść zająć się obowiązkami, a nie zawracać głowy i kręcić się wokół niego niepotrzebnie. Nie poddawałam się i kiedy zaczął mówić, typu:

– To są historie, dziecko. Zmęczony żem jest, daj odpocząć biedakowi...

Nawet udawał, że śpi, zamykając oczy i bujając się w hamaku. Niemniej przyszedł wieczór, dziadek przywołał mnie ręką, widząc, że nadal mam obrażoną minę. Nie zdążył powiedzieć: "Chodź", bo już znalazłam się przy nim.

– Tylko sobie nie wyobrażaj młoda damo za wiele. To są bajki, nie prawdziwe historie – odchrząknął. – Zatem o czym chcesz się dowiedzieć?

– Dobrze wiesz, opowiedz mi coś więcej o tych Myślicielach.

– W czasie dobrobytu i zgodności z władcami, myśliciele mogli nauczać innych. Aby ich słowa nie były zapominane, zostały spisane ich tzw. "Złote myśli" na murach w krainie Skandinavi. Ilość surowca była nieograniczona, dzięki czemu sprowadzał innych zaciekawionych do tego kraju.

– I co tam zapisywali?

– Pozwól mi się zastanowić nad odpowiedzią. – Posiedzieliśmy w ciszy, a kiedy zaczęłam się niespokojnie wiercić, z obawy przed tym, że dziadek zapomniał wątku, odetchnęłam, gdy zaczął kontynuować: – Kochana, tak. Chodziło o zaklęcia.

– Tyle? Przecież magia nie istnieje – odpowiedź była rozczarowująca.

– Nie bluźnij! – krzyknął.

Wystraszona, skuliłam się, wzrok powędrował w dół.

– Przepraszam – szepnęłam, bo nie chciałam nikogo zdenerwować.

– Już dobrze, troszkę mnie poniosło. Niemniej zważaj na słowa. Magia zawsze istniała i wiedź, że istnieje także w tych czasach.

– Nie rozumiem. Jak coś takiego...

– Dziecino, tego nikt nie zrozumie, zwłaszcza my, prości ludzie.

*

Do końca nie wierzyłam, że magia w świecie gdzieś tam była. Jednak zainteresował mnie kraj Skandinavia, ale gdy tylko kogoś pytałam, każdy dziwił się, a to dawał mi do zrozumienia, że taki kraj nie istniał. Poszukiwania kończyły się niepowodzeniami. Zmęczone oczy potrzebowały snu, ale stosy książek same się przecież nie mogły przeczytać. Świece topiły się w zastraszającym tempie, jakby mówiły mi, że pora udać się na spoczynek. Wyobrażałam sobie jak wybucha wojna, w której giną niewinni, a także wszyscy moi bliscy. Nie chciałam tego, chociaż w opowiadaniach dziadka taki koniec miał nastać. Mógł przecież się mylić, jak każdy. Ta myśl podtrzymywała mnie na duchu.

*

Kiedy dziadek umierał, powiedział tylko jedno:

– Uratuj świat Skandinavi, Julio. Bowiem jeśli ci się nie uda – wykrzesał resztkami sił – zginie cały świat.

Przeraziłam się. Wtedy nie rozumiałam prawdziwego znaczenia tych słów. Otarłam łzy. Głaszcząc zmarłego po czole, śpiewałam po cichu pradawną melodię, która miała zaprowadzić zmarłego do Bram Drzewa Złotego.  

Skaliste CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz