7

42 7 0
                                    

Smuga pokiwała głową, i wstała. Spojrzałam w stronę wyjścia

-Nie pada tam światło? Pewnie to musi być jaskinia w jakiejś większej...

Smuga dalej nie potrafiła chodzić na czterech łapach, więc po krótce jej wytłumaczyłam. Potem powoli ruszyłyśmy do wyjścia. Ledwie przykroczyłyśmy próg, a Smudze wyrwało się westchnienie

Naszaj jaskinia znajdowała się w wielkiej kongydnacji w kształcie stożka z odciętym czubkiem. W ścianach widniały otwory do mnóstwa innych jaskiń, a sama konstrukcja była wykonana z gruzu, metalu, oraz paru innych materiałów, a ich kwas łączyća całość w jedno dawał niesamowity blask. Nad odciętym czubkiem budowli wisiał księżyc

-Ale tutaj fajnie! - Smuga poruszyła lekko ple.... Em... skrzydłami, musze się przyzwyczaić do nowego nazewnictwa

-Wiem - odparłam - Ale musimy znaleźć Złomiarza. Nie martw się, wrócimy tu na wycieczkę z naszymi

-JEJ! A... jak się lata?

Zerknęłam za duże teraz zwinięte elegancko na moim grzbiecie, po czym powoli je rozwinęłam. Cóż, Raptor mógł unieść mnie w powietrze z pomocą silników, które miałam nadal na plecach między skrzydłami, ale wiedziałam, że paliwo szybko w takim tępie mi się skończy

-Nie wiem... - Spojrzałam na csłość jeszcze raz, nigdzie nie zauważyłam żadnego smoka - Ciekawe, gdzie sie wszystkie podziały...

-Może dalej rozwalaja Nowy Jork?

-Ale w takim razie kto nas tu przyniósł?

Smuga na chwilę się zamyśliła, ale zaraz coś jakby wykminiła

-Zaraz... Fara? Pamiętasz ostatnią bitwę z Moirą?

Sięgnęłam daleko w pamięć... Tak, pamiętam, też walczyliśmy z tymi potworami. Nie widziałam tego, ale wiem, że ponoć jeden z nich złapał Moirę, drugi zaczął ją rozszarpywać od tyłu, a potem oboje zaciągnęli ją gdzieś. Powinna nie żyć

-Ale Smuga...

-Ale pomyśl. Co jeśli Moira też miała taki przypadek co my? Co jeśli ona też się zmieniła w smoka?

-To raczej niemożliwe Smuga, nasz przypadek jest jak jeden do miliona...

Smuga ugryzła dolną szczękę i usiadła, oglądając swoje skrzydła

-Swoja drogą - Dodała - Zawsze chciałam latać... tak bez samolotu, albo paralotni...

Pokiwałam głową, dalej oglądając imponującą budowlę. To pewnie było ich gniazdo, ciakawe tylko jak daleko jest od naszej bazy... Bo nie wiem, czy tutaj wogóle jest Złomiarz, czy może smoki zaniosły go gdzieś indziej

Przypomniałam sobie drugi głaz w jaskini. Weszłam tam, i popukałam go delikatnie. Nic z tego, to prawdziwa skała

-Smuga - Zawołałam - Chodź, poćwiczmy, póki nikogo nie ma


D'va POV

Wróciliśmy wkońcu z Nowego Jorku, juhu! Walka z tysiącami smoków po kilku minutach robi się nudna. Chociaż mam jakieś dziwne wrażenie, że kogoś nam brakuje...

Lucio jest jakiś taki nieobecny. Nawet jak Sombra mu przełączyła płyty w odtwarzaczu ten nie zareagował. A Any nigdzie nie widziałam. Ponoć zasłabła, ale z czego? Nie wiem...

Oho, jest i Genji. Przez całą bitwę walczył z jednym smokiem, i nie miał serca go zabić (Wiecie o co chodzi, tak?). Pffff... Ale z innej strony, kto wie, czym były kiedyś te smoki. Niektóre posiadają drugi rodzaj toksyn, wywołujący mutację, a to ciekawe...

-H-hej D'va - Przywitał mnie drżącym głosem Lucio

-Co się stało? - Wyszłam z mecha i klepłam go po plecach

Lucio przez chwilę się nie odzywał, potem szybko się do mnie nachylił

-D'va Smuga Fara i Złomiarz prawdopodobnie nie żyją!

Zamrugałam. Co?

-Jak to?

-Tam w Nowym Jorku jeden ze smoków mnie złapał. Smuga do ze mnie strąciła, ale ten przygwoździł ją, i...

-Dosyć, nie mów dalej - Do oczu napłynęły mi łzy - Mówiłeś już komuś?

-Nie...

-Musimy powiedzieć Łasce, może da się ich odratować!

Dragon sickness [Overwatch] [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz