Weszli. Stęchły, zimny odór nasilił się. Zaplecze jak zaplecze, kilka pomieszczeń, dosyć zdemolowancych. Nic szczególnego. Żadnych ukrytych drzwi. Żadnych przejść. Nesby usłyszał w swym umyśle łagodny głos:
-Nie przejmuj się tamtą pieśnią, to tylko taka... kupa. Gówno. Nie dociekuj zawikłanych tajemnic przyszłości Sektoru. Po prostu żyj szlachetnie, bądź szczęśliwy i o resztę się nie martw.
Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie,
Jaki nam koniec gotują bogowie,
I babilońskich nie pytaj wróżbiarzy.
Lepiej tak przyjąć wszystko, jak się zdarzy.
A czy z rozkazu Jowisza ta zima,
Co teraz wichrem wełny morskie wzdyma,
Będzie ostatnia,
czy też nam przysporzy
Lat jeszcze kilka tajny wyrok boży,
Nie troszcz się o to i... klaruj swe wina.
Do reszty mnie porypało, pomyślał Karol Nesby i zaczął intensywnie przeglądać ściany w poszukiwaniu tajnych znaków, albo czekogolwiek, co wskazywałoby na jakieś przejście, prowadzące do podziemi. Bo na górę nie ma co iść, prowadzą tam schody i policja, w tym ja, przeszukała ją dokładnie.
-Naprzeciwko nas, w ścianie, jest zamaskowane przejście – rzekł cicho Jim Profounder.
-Skąd to wiesz? – zapytał podejrzliwie Qeran. Jim rzucił na ziemię peta i mruknął:
-Bo śmierdzi stamtąd jak cholera, poza tym zimno się stamtąd dobywa.
-Cóż za bystry śmiertelnik – odparł Zamen i skierował kulę światła w tamtą stronę. Jim podszedł, wymacał ścianę, zdjął z pleców karabin Gaussa i przywalił mocno kolbą. Część ściany pękła i się rozsypała. Ukazały się schodki.
A niech to. Że też na to nie wpadliśmy podczas śledztwa. Karol odczuł zazdrość w swym sercu. Podążył naprzód i wszedł. Kula światła na nim spoczęła. Ir-Zankh za nim podążył, a Jim za Zamenem, z odbezpieczoną bronią. Kroczyli powoli, ostrożnie. Nesby patrzył uważnie w niechętnie ustępującą przed światłem ciemność piwnicy. Nagle potknął się o jakiś kosz i zaczął z wielkim hałasem lecieć w dół. Na próżno próbował się czegoś chwycić, tylko się obijał. Po dłuższej chwili ostatni raz przywalił w ostry kant i padł na ziemię, a właściwie nie na ziemię, tylko na jakieś niezbyt twarde, kuliste przedmioty.
Sterta ziemniaków. A niech to, potknąłem się o kosz zgniłych ziemniaków.
Powoli się podniósł i rozejrzał. Z tyłu słyszał, jak Profounder i jego mistrz, pozbawieni światła, powoli zbiegają, coś cicho krzycząc. Z trzech stron wyszły trzy zamaskowane postacie; jednakże widział ich zdziwione, przerażone oczy. Włączył mu się jakiś bojowy szał, swoiste slow motion i ocenił sytuację. Machnął rękami, wyjęły się psioniczne miecze. Rzucił się na postać z prawej, która wprawdzie miała wyjęte jakieś dwa mieczyki, ale nie trzymała ich w gotowości. Zapomniałem o tych ziemniakach. Poślizgnął się, wpadając co prawda na przeciwnika i przebijając mieczami na wylot. Człowiek, czy Partillianin? Bryznęła czerwona krew. To ludzie. Przez chwilę walczył o równowagę, podpierając się o stojącego jeszcze trupa. Ten w końcu padł na ziemię, a Karol odzyskał panowanie nad nogami i odwrócił się. Muszę stać w miejscu, bo się wywrócę i mnie nieżle połechtają tymi nożykami. Dwóm pozostałym mieczyki się świeciły (każdy miał po dwa). Najwidoczniej były naładowane jakąś energią, ale jej pochodzenia w tej chwili Nesby nie potrafił ocenić. Jeden rzucił się na niego i umiejętnie skacząc, unikał ciosów psionicznych mieczy i sam starał się przebić. Drugi schował lewy miecz i wyciągnął pistolet plazmowy, dosyć duży. Skierował go w stronę Qerana. Karol rzucił się naprzód, ale od razu się przewrócił, jednocześnie celnie kopiąc tańczącego wokół niego wroga. Ten wywrócił się i padł na ziemniaki, jednakże był poza zasięgiem psionicznych mieczy. Strzał z pistoletu plazmowego przeleciał nieco nad Nesbym. Ten zerwał się i przybrał pozycję podobną do tej, w której robi się pompki. Silnie odbił się nogami i skoczył w bok, w prawo. Strzał z pistoletu przeleciał mu obok jego głowy. Spadł na swego wroga, który ciał go mieczykami, zadając mu nieznaczne obrażenia. Za to Karol przebił się na wylot przez ciało wroga, warstwę ziemniaków i wierzchnią warstwę posadzki. Bryznęła krew. Wyszarpnął swe ostrza i wstał. Jeden plazmowy strzał wytrzymam, a Profounder i mój mistrz już są blisko, zdejmą go jakoś. Naładował swe działko na wszelki wypadek. Wróg strzelił w schody, tuż przed schodzącymi. Dało się słyszeć siarczyste przekleństwo Jima Amosa, który zaraz potem puścił krótką, powolną serię po ziemniakach. Karol strzelił, ale nie trafił. Ze strony schodów poleciała czerwona kula energii, ale ich przeciwnik zatrzymał ją swym mieczykiem, który tę energię zaczął powoli wchłaniać, aż wchłonął ją całkowicie. To niemożliwe... Nigdy nie widziałem takiej broni, która mogłaby tak postąpić z umiejętnościami Mrocznych Palladynów... W tym momencie zamaskowany machnął mieczykiem. Poleciała z niego ta sama energia, tylko w zdezintegrowanej formie. Walnęła w niego i rzuciła na ziemię, nic mu nie robiąc. E, to tylko tak magiczna sztuczka, odwracająca uwagę. Ale zatrzymanie energii było godne podziwu. Wstał i strzelił drugi raz, znów pudłując. Tamten znów wcelował w niego pistolet i strzelił. Tym razem trafił, ale Karol utrzymał się na nogach, choć plazma osmaliła nieżle jego pancerz. Strzelił znów ze swego działka. Przeleciało obok głowy przeciwnika, zdmuchując mu z głowy kaptur. Ukazała się łysa głowa o przeoranej twarzy. Ledwo przypomina człowieka. Pistolet plazmowy został skierowany w stronę schodów. Strzelił. W tym momencie Jim Amos skoczył na stertę ziemniaków. Wylądował, podniósł broń i wypalił kilka razy. Nie trafił, ale walczący z nimi człowiek cofnął się. Qeran znów wystrzelił, tym razem go trafił. Złapał się za brzuch, z którego ciekła krew. Dawny szeryf z H'kraxis wycelował i posłał mu powolną serię. Jeszcze stał, ale cały ociekał krwią. Jim i Karol w jednym momencie wystrzelili jeszcze raz. Zmasakrowany truposz padł na ziemię.
![](https://img.wattpad.com/cover/127472455-288-k547998.jpg)
YOU ARE READING
Gwiezdny Pył
Science FictionNadeszła pora na science-fiction. "Gwiezdny Pył" to seria powiązanych ze sobą opowieści. Dzieją się w Dziesiątym Sektorze, stosunkowo dalekim od Ziemi. Federacja zabiera się za rozprawienie się różnymi metodami z konkurencją w Sektorze. I bynajmnie...