Pierwsza Bitwa Prokuratora Johna Grinninga (V)

25 1 0
                                    

Statki abordażowe były już blisko. Porucznik Mallaby rzekł do Willa:

-Jak to się zacznie, bierzesz swą dziesiątkę i zajmujesz mostek, zrozumiano?

-Tak jest! - odparł Will niepewnie. Mallaby go zapytał:

-O co chciałeś mnie zapytać?

Świetnie mnie zna.

-Gdzie będzie Raviela Gravel? - zapytał z lekkim niepokojem. Wiedział, co była w stanie uczynić, nasłuchał się bowiem o niej sporo w czasie swej służby na Kornelis. Nie sądził, by podołał jej w walce.

-Zapewne gdzieś razem z innymi najemnikami, w pomieszczeniach dla pasażerów. Raczej nie spotkasz jej na mostku, jeśli o to ci chodzi - oparł Mallaby swym irytującym, protekcjonalnym tonem. Czyli może być na mostku, pomyślał Will nerwowo. Uspokoił się, wezwał do siebie swych ludzi i stanęli zaraz za dwudziestoma szturmowcami z pierwszej linii.

-Napieprzajcie z tych pól osłonowych jak tylko się da, jak będziemy biec, jasne? Granaty dymne i błyskowe nie przeszkodzą im w strzelaniu na oślep - powiedział podirytowany do swych podwładnych.

-Tak jest! - odpowiedzieli mu.

-Uwaga, uwaga - odezwał sie głos pilota z głośnika. - Wszyscy na pozycję, rozpoczynamy odliczanie. 20, 19 18, 17, 16...

Szybkie poprawianie broni. Wszyscy ustawieni byli naprzeciwko magnetycznych wrót.

-10, 9...

Jest może 30, może 40. Plus Raviela i piloci, może paru gwardzistów. Nas - pięć oddziałów po 60. Pójdzie lekko.

-6, 5, 4, 3, 2, 1...

Statkiem przechwytującym wstrząsnęło. Po chwili ustabilizował się. Magnetyczne wrota otwarły się, rozwierając zewnętrzną część wejścia na statek. Żołnierze pierwszej linii rzucili trzy ładunki wybuchowe w drugie drzwi.

-Padnij! - rozległ się krzyk porucznika. Padli. Rozległ się huk. Po chwili z drzwi stały się wspomnieniem. Zostały tylko porysowana, trzecia warstwa wejścia, czyli szklane wrota. 

-Wstawać! Ognia! - krzyknął porucznik na całe gardło. Pociski plazmowe i pociski z karabinów Gaussa rozwaliły szybę i dwóch Gwardzistów Federacji, którzy nawet nie zdążyli wcisnąć spustów. 

-Pierwsza linia, naprzód! - krzyknął Mallaby. Wyrwali do przodu. W tym momencie wybiegł im naprzeciw wrzeszczący najemnik. W ręku miał lufę od miotacza ognia, na plecach charakterystyczny pojemnik.

-Gińcie, skurwysyny! - wrzasnął. Z miotacza wypełznął strumień ognia. Trzech żołnierzy błyskawicznie spłonęło, dziesięciu zajęło się jak pochodnie. Will, wciąż stojący za magnetycznymi wrotami zaklął pod nosem, pochwycił od swego podwładnego ciężki karabin i strzelił. Przestrzelił dwóch Synów Optimy, którzy biegali, płonąc, ale pocisk poleciał dalej. Przeszedł przez brzuch najemnika i wbił się w pojemnik na jego plecach, w którym znajdowała się zasilająca miotacz substancja. 

Potężny wybuch rozerwał najemnika i dobił pozostałych, próbujących ugasić się żołnierzy pierwszej linii. Ściana ognia zasłoniła im widok, zajęły się też ściany. Gorące powietrze uderzyło w czekającą w statku przechwytującym resztę oddziału. 


-Sierżancie, melduj! - krzyknął przez aparat łączności porucznik, kierując się do dowodzącego oddziałem 2 podoficera.

-Sforsowaliśmy wrota z drugiej strony. Napotkaliśmy mocny opór, ale nasza siła rażenia spycha ich w głąb statku.

-Wyślijcie część oddziału w naszą stronę. Bez odbioru - odpowiedział oficer.

Gwiezdny PyłWhere stories live. Discover now