Karol Nesby (4)

23 1 2
                                        

Ale nie udało się. Nie udało się. Bezskutecznie poszukiwaliśmy członków sekty. Straciliśmy wszystkich naszych agentów, wszystkich wytrawnych żołnierzy ukrytych w New Oxford II. Zostało nas dwóch. Mistrz i uczeń. Zamen Ir-Zankh i ja, partilliański Qeran. Już nie jestem tym, kim był Karol Nesby, moja świadomość, moja tożsamość rozciągnęła się i wywichnęła, moja osobowość zniknęła w nieskończoności, śmierć dopiero pozwoli mi ją odnaleźć.

Karol Nesby oderwał się od tych wspomnień. Wchodzili do sklepu Meheta. Jim Amos odpalał kolejnego papierosa. Weszli do ciemnego pomieszczenia, tylko papieros Profoundera świecił w ciemności, ukazując jego niewzruszoną twarz. Zamen uczynił znak ręką i oto kulka światła pojawiła się obok nich. Byli w opuszczonym pomieszczeniu sklepowym, niczym się nie wyróżniającym. Na podłodze leżało szkło.

-Zanim wejdziemy na zaplecze, opowiem ci o tym sklepie i o historii z nim związanej... – rzekł cicho Zamen Ir-Zankh. Jim skinął głowę i zaciągnął się. Nesby w tym momencie skupił się, złączył swe ręce i patrzył się, gotowy słuchać i wyciągać nowe wnioski z opowieści, którą tak wiele razy słyszał i w której uczestniczył. W tym momencie coś jakby go trzasnęło, obraz mu się zaciemnił, niby słyszał rozmowę Profoundera i Zamena, ale niezbyt rozróżniał słowa. Nie mógł nic powiedzieć; nagle otoczyła go światłość, wpadł w stan uniesienia i strachu. Po chwili się to skończyło i zobaczył Partillię. Partillia. Piękna planeta. Zobaczył wielkie jej oddziały, zastępy wojowników, wiele tysięcy Qeranów, takich jak on. Statki kosmiczne, machiny, działa. W końcu zobaczył Palladynów, obdarzonych różnymi mocami.

Potem zobaczył Partillię płonącą. Splugawioną przez jakiś obcych. Nie, to nie jest możliwe.

Zobaczył wielkie floty tych obcych, zobaczył wszystkie planety Sektoru płonące, niszczone i plugawione przez nich.

-Już niedługo – rzekł jakiś głos. – Zniszczymy was wszystkich, śmiecie. A stanie się to dzięki tobie, Qeranie, dzięki twemu mistrzowi Zamenowi, dzięki ludzkiemu ścierwu, Profounderowi, dzięki prokuratorowi Johnowi Grinningowi. Wykorzenimy was stąd, to nasze miejsce.

Głos był drapieżny. Zdawało się, że napawał się swoim dźwiękiem. W tym momencie odezwał się drugi głos, cichy, niespokojny:

-Nic jeszcze nie jest stracone, Karolu Nesby. Czas wielkości Partillian mija bezpowrotnie, ale wiele zależy od wytrwałości, od szlachetności i od odwagi prostych ludzi. A decydująca walka dokona się w umyśle Johna Grinninga, jeśli przeżyje.

Zobaczył flotyllę regimentu z H'kraxis, schodzącą w orbitę Kornelis. Później zobaczył platformę, na którym stacjonowały trzy regimenty pod flagami Federacji. Stoi na ich drodze, albo się przez nią przebiją, albo zostaną zatrzymani w swej podróży, co może sprawić ich otoczenie, jeśli flota Federacji ich uderzy od drugiej strony. A są zbyt słabi, by się długo opierać.

W tym momencie jego świadomość znalazła się znów w sklepie Meheta Bin-Islama, tylko że nie słyszał rozmowy, choć normalne jego „zmysły" funkcjonowały normalnie. Jego sztuczne receptory odbierały silną woń dymu tytoniowego i czuł, że w pomieszczeniu jest zimno. Słyszał za to pieśń, dobywającą się z podziemi, nie wiedział skąd.

Matka miała synów dwóch

Jeden był Partillianinem

Drugi za to szkoda słów

Schowała go gdzieś pod stół


Zasię dom, gdzie mieszkali

Był to wielki bardzo dom

Mieszkała matka z synem

w dwóch pięknych pokojach


Ale przyszedł taki dzień

Przyszedł inny ktoś

Wziął i zajął domu część

Porządku nadszedł kres i krach


Cóże zatem... Matka wyszła na zakupy

Syn zaś, bo długo nie wracała

Zaczął domem zarządzać

Razem z tłumem innych, co w domu byli


Matka wróciła incognito

Spod stołu wyciągnęła płaczące dziecię

Straszne dosyć było

I zabiło wszystkich, aby już nie byli

Potem zaś usłyszał fragment na zupełnie inną, dosyć wesołą melodię:

Był sobie szkielet otchłani

Co potrafił grać na trąbce

Za podziękę dawał wapno

Oraz kości mocne


Hej ha, kolejkę nalej

Hej ha, kielichy wznieśmy

To zrobi doskonale

Grobowym opowieściom

W tym momencie usłyszał głos Zamena:

-Czy chciałbyś coś dodać, Karolu?

-Nie, mój mistrzu – odparł Nesby. Co to było do cholery? Takiej jazdy jeszcze nie miałem.

-Chodźmy zatem na zaplecze – szepnął Ir-Zankh.

Gwiezdny PyłWhere stories live. Discover now