Jan Babiček (I)

13 2 0
                                    


And the prison priests are decent
My attorney seems sincere
I fear my days are numbered
Lord, get me out of here

David Bowie I've not been to Oxford Town

A jest chyba rzeczą jasną, że Bóg nie jest winny grzechu, gdy jako prawodawca grozi śmiercią za popełniony grzech. A powiedziano: "Zapłatą za grzech jest śmierć" (Rz 6,23) Nie jest więc winny grzechu i ten, kto działa z Jego polecenia. A zatem przykazanie: "Nie zabijaj" dotyczy tych, którzy to czynią z własnej woli.

Św. Tomasz z Akwinu In duo praecepta caritatis et in decem legis praecepta expositio



Jan Babiček milczał, wpatrując się w pustą ścianę naprzeciwko jego łóżka. Stracił już rachubę, ile czasu spędził w tej celi na statku, oczekując na kolejne przesłuchania. Wiedział, że toczy się bitwa z wojskami Federacji i że są w orbicie Kornelis. Coraz bardziej tracił nadzieję, że uda mu się wyjść z tej sytuacji cało. Wygrana zbuntowanego regimentu musiała oznaczać dalszy proces. Wygrana Federacji i dostanie się w ich ręce - w najlepszym wypadku również dalszy proces. Wiedział, że nawet gdyby Raviela "Unfriendly Diamond" osobiście go wyciągnęła z tego statku, to nie ominie go ciężki los. 

Gdybym był wygrał bitwę, myślał, wszystko potoczyłoby się inaczej. Albo gdybym poległ. Miałem możliwość polec; ale zależało mi na Kornelis! Chciałem walczyć do końca, jak najdłużej się da.

W jego głowie całkiem realnie zarysowała się cała sytuacja, całe wspomnienie. 

Otaczali jego odwód i strzelali do niego. Jego ludzie ginęli jeden po drugim. Wtem nad głowami zaczęły latać rakiety. Spadały masą na żołnierzy Federacji. Jego odwód okrążyły czołgi sił specjalnych; słały krótkimi seriami rakiety w oddziały nieprzyjaciela. Z jednego z czołgów wyskoczył James Billie.

-Cofają się, ale nie na długo - krzyknął, salutując marszałkowi. - Wsiadaj do tego transportera, zabieramy pana do Fortu!

Wskazał mocno opancerzony pojazd, otoczony kilkoma ścigaczami, które wyglądały jak wielkie motorówki, unoszące się delikatnie nad ziemią. 

-Nie mogę... - powiedział Babiček, wskazując spowite ogniem i dymem pole walki. - Moi żołnierze giną, muszę się przegrupować i uderzyć na Federację!

-Cholera - mruknął kapitan Billie, po czym zawołał: - Niechybnie pan zginie, jeśli się nie wycofa. Ich już nic nie uratuje! Wszyscy, którzy mogą, wycofują się na Fort Świętej Trójcy! Nie zdoła pan już opanować sytuacji!

Artyleria Federacji zagrzmiała. Kilka czołgów zostało uszkodzonych, a jeden wybuchł, obalając stojących dowódców i żołnierzy na ziemię. 

-A niech pana szlag, panie marszałku - wykrzyczał kapitan, wstając i otrzepując się z kurzu. - Czy honor jest dla pana ważniejszy, niż Kornelis?

-Nie mogę... - powtórzył naczelny dowódca sił kornelijskich, po czym westchnął i rzekł: - Dobrze, a co z nimi? 

Wskazał na resztki swojego odwodowego oddziału. Kapitan sił specjalnych odparł:

-Kilkunastu oficerów do transportera, kilku podoficerów na ścigacze. Reszta do czołgów! To nasza jedyna szansa!

Kolejny strzał unieruchomił jeden z czołgów. Następnie kolejny zabił kilku ludzi.

-No to już! - zakomendrował Jan. - Przeżyjmy i walczmy do końca!

Żołnierze sił specjalnych władowali oficerów i marszałka do transportera, a podoficerowie pospiesznie wskoczyli "na pakę" ścigaczy i przygotowali się, wyjmując karabiny. Bilie wyłowił jeszcze z tłumu bezładnie wskakujących do czołgu żołnierzy jednego Widmo i kilku starszych szeregowych z cięższą bronią i posadził ich na dachu pojazdu transportującego. Sam wskoczył za ster ścigacza na przedzie i wydał komendę:

Gwiezdny PyłWhere stories live. Discover now