Dziki

67 11 0
                                    

Lili weszła do parku. Był dość duży, ale wszędzie było mnóstwo ludzi. Dziewczynka nie lubiła tłoku, ale na szczęście udało jej się znaleźć kawałek parku, który był zarośnięty i zaniedbany. Wszędzie rosła wysoka trawa i dzikie róże. Lili doszła do wniosku, że jest to znacznie ładniej niż w zadbanej części parku.
W końcu zobaczyła Arianę. Siedziała na ławce i machała do niej. Dziewczynka odmachała jej dając jej do zrozumienia, że ją widzi. Podeszła do ławki i usiadła obok przyjaciółki.
-Zastanawiam się czy musimy siedzieć w tym zatłoczonym miejscu- zaczęła rozmowę Lili
-Nie, znam takie miejsce gdzie w ogóle nie ma ludzi- ręką wskazała żywopłoty po drugiej stronie parku.
-Też lubisz tam chodzić?-zapytała Arianę Lili.
-No pewnie!
Dziewczynki wstały z ławki i ruszyły w stronę żywopłotów. Wtedy przeszły przez zarośla w miejscu gdzie były mniej gęste i znalazły się w dziękuje części parku. Długo rozmawiały kiedy usłyszała nie spokojne rżenie w wysokiej trawie. Przyjaciółki spojrzała na siebie ze zdziwieniem. Kto przychodzi z koniem na spacer do parku? I czy koń zdołałby przejść przez żywopłot? Nagle z wysokiej trawy wyjrzał koński łeb. Był on siwy. Potem cały koń wyłonił się z zarośli. Był cały w błocie grzywę i ogon miał potargane. Był bardzo chudy i widać było mu kości. Na pewni nie był z właścicielem na spacerze. Raczej wyglądał na takiego co uciekł. Dziewczynki popatrzyła na siebie. Ci robić? Na pewno nie można go tak zostawić. Trzeba go nakarmić, wyczyścić i zadzwonić po weterynarza, żeby go zbadał. Ale co jeśli koń nie da się złapać i ucieknie. W końcu Lili pobiegła po kantar i linę do stajni, a Ariana miała uspokoić konia. Lili pędem dobiegła do stajni, wpadła do siodlarni i złapała linę i kantar. Kiedy wybiegała Gwiazdor zarżał smutno.
-Nie teraz Gwiazdor!
Lili dobiegła do parku przeszła przez żywopłot i zobaczyła jak jej przyjaciółka mówi spokojnie do konia, który stoi niepewnie z dała od niej.
-Spokojnie, spokojnie...-Lili podeszła do konia który zdenerwowany położył po sobie uszy napiął mięśnie i stanął dęba. Kiedy jego kopyta znowu dotknęły ziemi dziewczynka szybko założyła mu kantar i przypięła do niego linę. Koń ponownie stanął dęba, ale w końcu się uspokoił. Nadal kładąc uszy po sobie pozwolił się poprowadzić do żywopłotu. Przeszedł przez niego i ruszyli przez park. Ludzie gapili się ma nich. No bo kto chodzi po parku z koniem, który wygląda jakby chciał się wyrwać i gdzieś pogalopować, który jest ubłocony i ma splątaną grzywę i ogon?  Lili próbowała jednak się tym nie przejmować. Razem z Arianą poprowadziły konia do stajni w której mieszkał Gwiazdor. Zdecydowały, że tak będzie najlepiej. Kiedy Ariana odstawiła Gwiazdora do boksu i zabrała się za jego wyczyszczenie, a Lili poszła przygotować mu jedzenie i zadzwonić do weterynarza. Weszła do paszarni i zaczęła przygotowywać jedzenie dla konia. Dodała trochę ziół na uspokojenie. Wróciła z wiadrem do boksu po czym postawiła je przed wygłodniałym zwierzęciem. To ułatwiło sprawę, bo koń zajmował się jedzeniem o pozwolił się wyczyścić. Tymczasem Lili wyciągnęła komórkę i wybrała numer do weterynarza. Na szczęście kiedy szły do stajni Ariana zadzwoniła do rodziców i oni zgodzili się zapłacić za leczenie.

GwiazdorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz