Weterynarz przyjechał bardzo szybko. Od razu wszedł do boksu i podszedł do konia.
-Na pewno jest wygłodniały i zmarznięty. Jest również bardzo zestresowany i przestraszony sytuacją.
Weterynarz podszedł do turniej nogi konia, który trzymał ją lekko uniesioną. Ostrożnie przejechał palcem od zada do kopyta, kiedy był przy kolanie koń zarżał z bólem i odsunął się od weterynarza. Mężczyzna dokładnie zbadał resztę konia i znowu zbliżył się do tylnej nogi. Koń który wiedział, że zaraz znowu poczuje ból odsunął się w róg boksu. Weterynarzowi jednak udało się zbliżyć do nogi i uważniej przypatrzeć. Dziewczynki obserwowały to z napięciem. Mężczyzna zajął się raną i zabandażował nogę.
-To nie wygląda najlepiej. Jutro przyjadę i zobaczę czy coś się poprawi.
W końcu weterynarz odjechał, a Ariana wróciła do czyszczenia. Kiedy koń był czysty dziewczyny wyszły z boksu i mu się przypatrywały. Był bardzo dobrze zbudowany i umięśniony.
-Jak go nazwiemy?- spytała Ariana
-Mi wygląda na takiego co ma charakter.
-Hmm... Może Demon?
-To brzmi nieźle- zgodziła się Lili
Było już późno, więc razem z Arianą ruszyłyśmy do domu. Kiedy Lili weszła i zobaczyła miny rodziców i zrozumiała, że źle wygląda i że przyszła za późno. Poszła się umyć, a potem wszyscy usiedli przy stole i dziewczynka opowiedział o Arianie i o dzikim koniu.
Kiedy skończyła rodzice wymienili niepewne spojrzenia.
-A kto za niego zapłaci?-zaczął tata
-Ja i Ariana z własnych kieszonkowych tylko rodzice Ariana zajmą się leczeniem.
-Aha... A czy wy macie wystarczająco pieniędzy?-mana nie wydawała się przekonana tym pomysłem.
-Tak-odpowiedziała Lili i poszła do swojego pokoju.
Usiadła na łóżku i wpatrywała się w budynek na przeciwko. Okazało się, że to tam mieszka Ariana i do tego mają okna na tej samej wysokości. Dziewczynka wsunęła się pod kołdrę i prawie natychmiast zasnęła.
Lili przeciągnęła się i ziewnęła. Dzisiaj w szkole był dzień wolny od szkoły. Niestety nie weekend, więc jutro znowu musiała iść.
Popatrzyła na zegar. Już szósta! Szybko ubrała się i popędziła do stajni. Kiedy dotarła usłyszała radosne rżenie dobiegające z boksu Gwiazdora. Podeszła do niego i pogłaskała konia. Dała mu marchewkę i zabrała się za jego czyszczenie. (Ludzie ze stajni wieczorem wypuszczali go na padok) Kiedy był już czysty wzięła kantar i linę po czym wyprowadziła go ma padok. Potem niepewnie zajrzała do boksu obok. Demon stał ze spuszczonym łbem i wpatrywał się w puste wiadro.
-Hej jak tam noc?
Koń podniósł głowę położył po sobie uszy i cofnął się w róg boksu. Pewnie bał się, że przyjdzie weterynarz. Lili miała nadzieję, że pewnym czasie się uspokoi. Nagle usłyszała stukot końskich kopyt. Odwróciła się i zobaczyła Arianę prowadzącą Archiego.
-Cześć! Jak tam Demon?
-Cześć! Nie najlepiej jest bardzo przestraszony. Ale czemu przyszłaś z Archim?
-Oh... Rodzice pozwolili mi go przenieść tutaj! Będzie miał kolegów! Chociaż Demona nie zatrzymany na stałe prawda?
-Nie raczej nie. Nie stać nas na to. Zresztą Archi i Gwiazdor byliby zazdrośni.
-Chyba masz racje, ale i taj będę za nim tęsknić nawet jeśli jest takim dzikusem.
Po czym wprowadziła Archiego do boksu po drugiej stronie Gwiazdora.
CZYTASZ
Gwiazdor
Short StoryHistoria o koniu Gwiazdorze i dziewczynce Lili którzy marzą o wysokich przeszkodach.