- Bue, chrr, bla!
Kacperek wzdrygnął się i szybko odwrócił w kierunku charczących dźwięków. Zobaczył klasycznego żebraka jakiego można spotkać w każdym większym mieście. Brudnego, zarośniętego i ubranego w szare, podarte łachmany. Oczywiście świetnie znał tego żebraka i wiedział, że ma więcej monet niż Kacperek widział w całym swoim życiu.- Te, Rudy, mówiłem Ci żebyś nie gadał do mnie z lewej strony.
Od pamiętnego wieczoru w karczmie Wybełtany Krab Kacperek nie słyszał na lewe ucho. Była wtedy niezła imprezka, która skończyła się równie niezłą bijatyką. Niestety najbardziej rozhulał się Hansen, który w ferworze zabawy wbił odłamek butelkowego szkła w ucho Kacperka przebijając je prawie do mózgu. No może więcej niż prawie.
Kawałek butelki po miodzie musiał mu zostać w czaszce bo od tamtej pory Kacperek miał czasami dziwne wizje, których szczerze i całego serca nienawidził. Pierwsza przytrafiła się rok temu podczas napadu na hrabinę Speck-Tylus, żonę hrabiego Tylusa. Śledzili wtedy z Brodą powóz hrabiny czekają aż wpadnie w sprytnie zamaskowaną dziurę w drodze aż nagle pociemniało mu w oczach i zobaczył płonący dom a nim dwie dziecięce postacie. Jedna z nich byłą w pokoju otoczona szalejącą pożogą a druga na na korytarzu krzyczała nie mogąc nic zrobić. Wizja trwała sekundę ale Kacperkowi wydawała się o wiele dłuższa.
Nie okradli wtedy hrabiny bo okazała się, że powóz jechał pusty więc obili tylko trochę stangreta i poszli pocieszać się do Wybełtanego Kraba. Następne wizje pojawiały się co jakiś czas i Kacperek miał dziwną pewność, że jakoś się ze sobą łączyły. Nie wiedział jednak jak i wcale nie był tego ciekawy.
- Powtórz co mówiłeś psi synu - warknął do obdartusa.
- Dobra - rzekł Rudy, którego nazywano tak bo kiedyś po kilku kufelkach założył czerwoną chustę córki oberżysty i tańczył na stole udając tancerkę z przybytku Różowy Trzewik. Tak naprawdę miał włosy rzadkie i z powodu grubej warstwy brudu nie można było określić ich koloru.
- Familia mówi, że masz iść do Kennela i zobaczyć co u niego słychać, he he. Podobno ubił lub ma ubić jakiś mały interesik i Familia chce wiedzieć o co chodzi.
Na dźwięk imienia Kennel nadeszła wizja. Kacperek próbował się jej oprzeć z całych sił ale jak zwykle nie udało mu się. Zobaczył obskurne pomieszczenie a w nim leżącego mężczyznę. Nie wiadomo dlaczego ale był pewien, że ten człowiek nie żyje. Zobaczył kupę łachmanów leżącą w kącie, od której biło chwilowe szczęście zadowolonego człowieka. Niestety zobaczył też cień albo nawet wspomnienie cienia wymykającego się z pomieszczenia. Cień ten ściął mu krew w żyłach, wiedział, że nigdy nie zapomni tego widoku. Potem zobaczył zapłakaną niewiastę, której ktoś zarzucał dziurawy koc na ramiona i wtedy wizja zniknęła. Trwała tak krótko, że Rudy nic nie zauważył.
- Nie ma sprawy - powiedział Kacperek - Mam tylko jeszcze jedną drobniutką rzecz do załatwienia i lecę.
Rudy spojrzał zdziwiony na Kacperka. Polecenie Familii wykonywało się natychmiast i Kacperek powinien rzucić wszystko i lecieć do Kennela a on chce najpierw załatwić "drobniutką rzecz". To nie może się dobrze skończyć. Pokiwał z niesmakiem głową aż z włosów odpadły mu dwa kawałki brudu i zniknął w strugach deszcz
Tymczasem Kacperek znowu skoncentrował się na śledzonym mężczyźnie i towarzyszącemu mu ulicznikowi. Po krótkiej rozmowie skierowali się do jednego z opuszczonych magazynów, których Kacperek nigdy nie odwiedził bo krążyła pogłoska, że tam straszy. Oczywiście nie wierzył w ani jedno słowo opowieści szeptanych trwożnie przy karczmianych stołach ale po co kusić złe? Nie miał żadnego interesu w tym rejonie aż do dzisiaj. Przez chwilę myślał czy nie odpuścić ale przypomniał sobie nieudany napad, nieprzytomnego Brodę leżącego na bruku i zacisnąwszy resztkę zębów podszedł magazynu, w którym zniknęła dziwnie niedobrana para.
Schował się w cieniu nadpalonego płotu ogradzającego piękną onegdaj posesję i zaczął cierpliwie czekać.
- Niech to porwą Ścieki, tylko po co ten deszcz?