Knieja Małych Ludków? Niech będzie. Idziemy w prawo - powiedziała We i dziarsko ruszyła w drogę.
Męska część towarzystwa też ruszyła ale daleko im było do dziarskości. Wlekli się raczej noga za nogą nieźle już zmęczeni. Najchętniej usiedliby w jakiejś przytulnej tawernie przy kuflu zimnego piwa lub niewielkim antałku mocnej gorzałki. Niestety nic nie zapowiadało, żeby w tym ponurym lesie miał się znajdować taki przybytek.
Szli więc powoli wpatrując się w plecy księżniczki i starali się nie myśleć o przyszłości bo ta raczej rysowała się w bardzo ciemnych barwach.
Przyszłość jednak pomyślała o nich. Zaczęło się od delikatnych drgań. Z drzew zaczął osypywać się śnieg, słychać też było narastający szum. Wszyscy stanęli patrząc w głąb drzewnego tunelu, którym biegła ścieżka. Na początku nic się nie działo ale po chwili zobaczyli śnieżny tuman, który zbliżał się z zatrważającą szybkością.
CHODU!!! - wrzasnął Michael rzucając się do tyłu ale tak nieszczęśliwie, że wpadł na Kacperka i obydwoje przewrócili się w przydrożną zaspę.
We za to ani drgnęła wpatrując się uważnie w zbliżający się tuman. Ze śnieżnej kurzawy wyłaniać się zaczął jakiś potwornie wielki kształt. Kształt zatrzymał się, śnieg opadł, coś zgrzytnęło i ze śnieżnej kurzawy wyłoniła się ludzka postać.
ZETUN!!! - krzyknął radośnie Kacperek wygrzebując się pospiesznie z zaspy.
Jak miło cię znowu zobaczyć, jak się tu dostałeś?
HO, HO, HO - krzyknął Zetun - to długa historia. Na razie wsiadajcie do mojego nowego wozu. Wspaniały, prawda?
Wóz rzeczywiście był wspaniały. Dużo większy od poprzedniego, pomalowany n bladoniebieski kolor miał sześć kół i mnóstwo tajemniczych światełek, które wyglądały na magiczne. W środku było jeszcze lepiej. Drewniane ławy, na których leżały miękkie poduchy, kandelabry z płonącymi świecami i przede wszystkim przyjemne ciepło. We opadła wdzięcznie na fotel i nalała sobie herbatki z imbryka stojącego na stole. Kacperek i Michael dyskretnie rozejrzeli się czy nie widać gdzieś okowity ale nic nie znalazłszy z lekkim obrzydzeniem również nalali sobie herbatki.
Jak się zapewne się domyślacie udaję się do wioski Małych Ludków. Nigdy ich nie spotkałem ale słyszałem, że znają sposób na produkcję Izolatora Drzewnego. Bardzo chciałbym poznać ten sposób bo zbudowałem wspaniały silnik zasilany prąduniem ale do działania potrzeba jeszcze takiego właśnie Izolatora. Wtedy mój wóz będzie nie tylko piękny ale i najszybszy na świecie.
Zetun opowiadał dalej o zaletach swojego nowego silnika a Kacperek, który nic z tego nie rozumiał zaczął troszeczkę przysypiać. I zasnąłby na dobre gdyby nagle nie otworzyły się drzwi do dalszej części wozi i nie pojawiła się w nich I. Chruup! oznajmiła swoje przybycie znajomym odgłosem.
Radam widzieć taką nadobną drużynę - oznajmiła i dygnęła wdzięcznie - Szczególnie Ciebie We. Ty Kacperku bardzo uważaj bo nic z wozu nie może zginąć. Wiesz, że nic nie umknie mojej uwagi. Chrup. A Ty Michaelu masz zakaz snucia w wozie wszelakich diabolicznych planów. Masz zachowywać się miło i kulturalnie.
Tak jest! - krzyknęli jednocześnie Michael i Kacperek i było to naprawdę szczere zapewnienie bo oczy I miały moc zaglądania w najbardziej tajemne rejony ludzkich umysłów. A jak głosiły legendy nie tylko ludzkich.
Zetun wszedł do kabiny sterującej i wóz ruszył. Teraz podróż przebiegała w nad wyraz komfortowych warunkach. Kacperek spytał I o Olandę i dowiedział się, że poluje właśnie w okolicach Przedbrodzia z ich dwoma potwornymi psami. Towarzyszył jej niejaki Mati. Było ciepło, miło, wszyscy popijali herbatkę i wydawało się, że nic już nie zmąci wyprawy aż do końca.
