Poszli dalej. Droga była dosyć kręta i czasami zza załomu wychylała się jakaś postać ale na widok dwójki podróżnych szybko znikała. Tajemnicze postacie obawiały się raczej kamieni księżniczki niż Kacperka, który w dłoni miętosił zupełnie nieszkodliwą czapeczkę. Czapeczka po jakimś czasie przydała się bo zaczęło robić się chłodno a nawet zimno. We poprawiła różowy sweterek i objęła się rękami, żeby zatrzymać jak najwięcej ciepła. Po kilkuminutowej walce z samym sobą Kacperek oddał swój płaszcz księżniczce za co otrzymał lekki uśmiech wdzięczności.
Po pewnym czasie droga zaczęła się poszerzyła się i nie było już widać ani lasu ani ściany dziwnej mgły. Z nieba zaczęły padać najpierw drobne a potem coraz większe płatki śniegu.
Kruta - powiedział We i nawet to rynsztokowe przekleństwo zabrzmiało w jej ustach jak najbardziej dworska wypowiedź - Miałam nadzieję, że nie trafimy na zimowy rozdział. Ech... musimy się pośpieszyć bo zamarzniemy. Tu niedaleko powinien być płotek.
Co miał im pomóc zwykły płot Kacperek nie rozumiał ale po przygodzie z niebieskookim zaczął coraz bardziej wierzyć w różnorakie talenty dziewczyny.
Po chwili zobaczyli płotek. Stał sobie samotny i biedny na środku pola. Składał się z może dziesięciu sztachetek połączonych poziomymi deszczułkami. Brakowało tylko suszących się na nim gaci.
Ten płotek to miało być potężne ogrodzenie ale zmieniła mi się koncepcja i porzuciłam ten temat - powiedziała We i Kacperek zrozumiał dlaczego od tego szczątkowego ogrodzenia bił taki smutek, nikt nie lubił być porzucany i niedokończony, nawet wiejskie ogrodzenie.
Po chwili płot spotkał jeszcze gorszy los bo księżniczka wyćwiczonym kopem z półobrotu zamieniła go w stertę desek i patyków.
Kacperek znał jednego specjalistę od kopów z półobrotu, niejakiego Huka Noriakisa. Nikt nie miał z nim najmniejszych szans w ulicznych bójkach i po pewnym czasie wszyscy schodzili mu z drogi pięknie się kłaniając. Huk wytrwale ćwiczył swoje kopy z półobrotu aż wpadł na szatański pomysł, żeby spróbować kopa z całego obrotu. Nie był to niestety najlepszy plan bo przy pierwszej próbie zakręciło mu się w głowie i wpadł do studni. Nikt go już potem nie widział ale na wszelki wypadek studnię zasypano.
Auć!!! Co robisz? Nie dziugaj mnie tym patykiem!
To rusz się tumanie i pomóż mi z tymi dechami.
Z chęcią ale nie mam pojęcia co zamierzasz. Mamy rozpalić z tego ognisko?
Nein!!! Wybierz sobie dwie dechy i lekko zaostrz na jednym końcu. Potem przywiąż je sobie do butów.
Eeeee? Po co? Poza tym nie mam sznurka.
Masz to - powiedziała We odpruwając trochę wełny ze swojego sweterka.
Wełna okazała się nad wyraz mocna, na pewno nie była to zwykła włóczka. Kacperek podejrzewał, że była to włóczka pancerna a sweterek miał chronić księżniczkę przed podstępnymi atakami zamaskowanych złoczyńców. Tylko dlaczego ten gryzący róż?
Złodziejaszek zaostrzył trochę deski i zaczął je przywiązywać do butów ale nie bardzo mu to szło. We musiała mu pomóc co bardzo go zawstydziło bo nie przywykł do pomocy niewiast.
Po dłuższej chwili oboje mieli już dechy przywiązane do butów a Kacperek w dalszym ciągu nie miał pojęcia po co.
Teraz patrz gamoniu, bierzesz dwa patyki i stojąc na dechach odpychasz się nimi.
Kacperek spróbował i o dziwo całkiem lekko przesunął się po grubej już warstwie śniegu.
Super zabawa! Gdzie się tego nauczyłaś?