Bat ze świstem przeciął powietrze i w magiczny sposób jeszcze bardziej się wydłużył w locie,po czym zwinął się na szyi czarnoksiężnika i powalił go na kolana.
-Sonia uciekaj!-krzyknęła Angel i bat zaczął przyciągać magika w stronę łowczyni.Skutecznie był owinięty wokół ciała płomieniami i nie miał szans na wydostanie się od mocy bata.
Sonia nie wiedziała co ma robić.Nie chciała zostawić jej tu samej,walczącej z tym potworem.
Problem w tym,że srebro ją bardzo osłabiło i już ledwo trzymała się na łapach.
Angela okręciła ciągle płonący bat wokół jego ciała i blokowała jego ruchy.
-Długo cię szukałam,Czarnoksiężniku i teraz mi nie uciekniesz.
Zaczęła recytować jakieś dziwne łacińskie słowa,od których poziom magi w powietrzu jeszcze bardziej wzrósł,a Sonia poczuła jak zaczynają jej się elektryzować włosy na karku.
Najwyraźniej zaczynała rytuał odebrania mu mocy.
-W imieniu Jej Wysokości Królowej Izabelli,z autoryzacją całego senatu Wszystkich Sabatów,w mocy nadanej mi jako Łowczyni Czarnoksiężników,za swoje zbrodnie zostałeś skazany na odebranie mocy i śmierć.Przygotuj się na wykonanie wyroku Czarnoksiężniku! Wyciągnęła w górę rękę,kierując świetlisty promień prosto w magika,gdy z jej ust padły kolejne słowa:
-CINIS ET MENES ET FABULA FIEL.
Płomień uderzył prosto w czarnoksiężnika z hukiem godnym uderzenia pioruna.
W powietrzu unosiło się coraz więcej magi,przez co Sonia zaczynała to odczuwać z coraz większym bólem i wiedziała że musi się teraz wycofać. Na tyle,na ile to było możliwe przy jej obrażeniach,odwróciła się w stronę lasu i puściła się biegiem między drzewa.
1.-Cinis et manes et fabula fies-(łacina)-Popiołem i cieniem i wspomnieniem się staniesz.
CZYTASZ
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ cz 2.
WerewolfWYZNAŁA MU MIŁOŚĆ,NIE SPODZIEWAJĄC SIĘ ODRZUCENIA. UKRYŁA SWÓJ BÓL GŁĘBOKO POD ZIEMIĄ. MIŁOŚĆ DLA NIEJ NIE ISTNIEJE.