Wchodząc do "Luny",od progu już słyszała swoich braci kłócących się przy barze.
-No dobra-rzucił Troy rozbawiony-Koniec roboty na dziś.Idę na randkę.
-Jasne -rozległ się burkliwy głos Maxa,który wychodził właśnie z zaplecza z kartonem nowych kufli w rękach.-W końcu ile można się po dupie drapać?
Sonia zaśmiała się pod nosem siadając na stołek barowy koło brata.
-Nasz Pan Wredny ma dziś kiepski humorek.Myślę,że ma to związek z pewną jasnowłosą pięknością,która ośmieliła nie odpoczywać wtedy,kiedy on chciałby żeby odpoczywała.
-Zamknij się Troy-podsumował Max-I nigdzie nie idziesz.Zaraz się zacznie zebranie watahy,a żeby ci się nie nudziło,to rozpakujesz ten karton i przyniesiesz więcej butelek z zaplecza.A jak ci się coś nie podoba,to możesz się wynosić,jesteś zwolniony.
-Myślałem,że niewolników się sprzedaje,a nie zwalnia-mruknął Troy i mrugnął do niej okiem.
-A ty jesteś gotowa na zebranie?-spytał ją Max,kiedy nadal się bezczelnie szczerzyła do Troya.
-Muszę tylko wskoczyć szybko pod prysznic i się przebrać-odparła,prostując się-mam nadzieję że zebranie pójdzie raz,dwa bo jestem zmęczona i głodna.Zamówcie mi dużą pizze a ja idę na górę i zaraz wracam.
CZYTASZ
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ cz 2.
WerewolfWYZNAŁA MU MIŁOŚĆ,NIE SPODZIEWAJĄC SIĘ ODRZUCENIA. UKRYŁA SWÓJ BÓL GŁĘBOKO POD ZIEMIĄ. MIŁOŚĆ DLA NIEJ NIE ISTNIEJE.