Poniedziałek
Następnego dnia, gdy wstałam, wyruszyłam nad strumyk. Wykonałam poranne czynności i ubrałam się w bluzę i zwykłe spodnie plus trampki. Gdy byłam na miejscu wyjęłam szkicownik z troby i zaczęłam szkicować krajobraz. Bardzo podobało mi się tozajęcie. Kiedy byłam miała mama uczyła mnie rysować, zawsze mnie wspierała, chciała żebym była artystką. Teraz już jej nie ma. Umarła jak miałam 5 lat, chorowała na raka płuc. Bardzo mi było ciężko przez pierwszy rok po jej śmierci, ale już się pozbierałam, w miare...
Już prawię kończyłam swoje dzieło, lecz w moją głowę uderzył mały kamyszek.
-Co tam blondi?- Zapytał ironicznie, Malfoy. Strasznie mi działał na nerwy, zawsze jak byłam nad tym strumykiem przychodził tu ze swoją bandą i psuł moje plany na spokojne popołódnie.
-Zostaw mnie- Odpowiedziałam mu zdenerwowana
-Bo co? Znowu się popłaczesz??- Powiedział jeden z jego ,,goryli", na co wszyscy się zaśmiali.
Podeszli do mnie, śmiejąc się głupkowato. Znajomi Draco mnie przytrzymali, a on wysypał wszystkie rzeczy z mojej torby na ziemie. Potem wzięli pisaki i zaczęli mi pisać nimi po twarzy, byłam za słaba, by temu zapobiec.
-Zostawcie ją!
Usłyszałam znajomy głos i obróciłam się do jego źródła. To był chłopak. Miał rude włosy, czekoladowe oczy i bladą cerę, chwila... To jeden z tych bliźniaków z wczoraj.
-Bo co Weasley? Co nam możesz zrobić?- powiedział blondyn- Jest nas trzech, a ty tylko jeden. Gdzie twój brat, pewno się nas przestraszył- dodał i się zaśmiał.
-A byś się zdziwił Malfoy, to ty powinieneś obawiać się nas- odpowiedział pewnie rudowłosy.Ja tylko siedziałam z boku przyglądając się całej tej sytuacji, próbując zmyć pisaki z twarzy. Zauważyłam, że za jednym z przyjaciół Malfoya pojawiają się ślady stóp. W jednej chwili miał wiadro na głowie i nie mógł go zdjąć, a za nim pojawił się brat Weasleya,
-Teraz Fred!- krzyknął bliźniak stojący za chłopakiem, siłującym się z wiadrem.
-Okej George- odpowiedział drugi
Pierwszy rudowłosy podbiegł do jednego z chłopaków i rzucił w niego bombą z swędzocym proszkiem. Od razu chłopak zaczął się drapać. Bracia podeszli do zdziwionego tą całą sytuacją blondyna i powiedzieli równocześnie.
-I co Draco? Kto tu się przestraszył?- zaśmiali się.
Malfoy patrzył na nich z przerażeniem, a ja się zaśmiałam.
-Oj zobaczycie!! źle skończycie! ZDRAJCY KRWI!! Mój ojciec się o tym dowie!- krzycząc to przewrócił się, wstał i odszedł razem z kolegami, mamrocząc coś po nosem.
Rudowłosi podeszli do mnie i pomogli mi wstać
-Nic ci nie jest?- podali mi ręcę
-Nie, tylko twarz mam całą pomazaną - powiedziałam i wstałam, poprawiając ubrania
-Czekaj pomogę ci- rzekł jeden wyciągając różdżkę, wypowiedział zaklęcie, a po chwili byłam czysta
-Dzięki- uśmiechnęłam się- jestem Max-Ja jestem George, a to Fred- powiedział pokazując na brata- Miło cię poznać
-Czego oni chcieli?-zapytał Fred
-Nie wiem, to durnie- chłopcy się zaśmiali i potwierdzili moje słowa.
-Idziesz gdzieś z nami?- zaproponował George.
-Z chęcią- uniosłam kąciki ust
Spacerowaliśmy koło lasu, cały czas się śmiejąc. Po godzinie już znajdowałam się w domu, pod kocem z książką i herbatą-----------------------------------------------
Ten rozdział również został poprawiony, troche to zajęło. Nadal jest mała ilość słów, bo tylko około 490, ale i tak 2 razy więcej niż poprzednio hah. Mam nadzieję, że jest lepiej. Buziaki
CZYTASZ
Must Be A Weasley//George Weasley
Fanfiction-Max Hourg Przełknęłam ślinę i poszłam usiąść na krześle, następnie McGonnagal nałożyła mi tiare na głowie. Z oddali zobaczyłam śmiejących się i machającym mi chłopców. Uśmiechnęłam się pod nosem i tiara zaczęła mówić -Hmmm, to będzie naprawdę trudn...