Następnego dnia, również spotkałam się z Fredem i Georgem
Po krótkiej pogawędce zaczęliśmy iść w stronę małego lasku. Nie wiedziała. do końca gdzie idę, chłopcy powiedzieli, że to niespodzianka.
-To gdzie idziemy?- zapytałam braci.
-No dobraa- powiedział zrezygnowany moim ciągłym pytaniem- idziemy do naszego domu.
-Pokażemy ci jak mieszkamy, na pewno ci się spodoba- dodał Fred
-Ok- odpowiedziałam z uśmiechem
Przez kolejne 10 minut szliśmy w ciszy, aż zapytałam.
-Co to znaczy ,,zdrajcy krwi''??
Bliźniacy spojrzeli na mnie z powagą i zaczęli tłumaczyć.
-To czarodzieje/czarownice, którzy zadają się z mugolami. Malfoy, nazwał nas tak, bo nasz ojciec pracuje w ministerstwie magi, w urzędzie niewłaściwego użycia produktów mugoli i wiele czasu spędza w świecie mugoli.
-Co w tym złego??
-Chodzi o to, że wiele czarodziejów myśli, że mugole są od nas gorsi i nie powinni istnieć.
-Czemu?
-Oj za dużo pytań zadajesz maluchu- zaśmiali się
-Nie jestem taka mała-powiedziałam lekko obrażona
W końcu doszliśmy do domu Wealey'ów. Nie mogłam wyjść z zachwytu. Dom miał kilka pięter, na podwórku garaż oraz kurnik. Przed domem widniała tabliczka z napisem ,,Nora". Nie pytałam już o nic, po prostu patrzyłam z zachwytem na dom bliźniaków.
-Widzę, że ci się podoba- powiedział jeden z nich i spojrzał z uśmiechem na mnie.
-Bardzo- powiedziałam.
-Hah- zaśmiali się.
Chłopcy wprowadzili mnie do środka, jeszcze bardziej podobało mi się to miejsce. Kuchnia była mała. Pośrodku znajdował się drewniany stół i osiem krzeseł. Na jednym z nich siedział rudowłosy mężczyzna.
-Cześć tato- powiedzieli równocześnie
-Dzień dobry- przywitałam mężczyznę, z uśmiechem
-Dzień dobry, kto to?- zapytał synów
-To jest Max, nasza przyjaciółka- odpowiedzieli.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie i dodał
-Oprowadźcie ją po domu.
-Dobrze
W tym samym czasie do kuchni weszła kobieta
-Cześć chłopcy, kim jest ta królewna?- zapytała z uśmiechem.
-Jestem Max- powiedziałam cicho, podając rękę kobiecie.
-Dzień dobry Max- również podała mi rękę
Bardzo dobrze czułam się w towarzystwie Weasley'ów. Miałam wrażenie jakbym była u siebie w domu.
-Chodź na górę przedstawimy ci resztę.
Dzieci weszły po schodach na pierwsze piętro. Spotkali tam dziewczynkę, w podobnym wieku do Max
-Hej, Ginny, to jest Max.
-Cześć- powiedziałyśmy równocześnie i się zaśmiałyśmy.
-To ty mieszkasz w tym szarym domu nie daleko?- zapytała z ciekawścią
-Tak
Chwilę rozmawiałyśmy, bardzo ją polubiłam-Dobra ja już muszę iść, miło było cię poznać- powiedziała rudowłosa i zeszła na dół.
-Ciebie też- uśmiechnęłam się blondynka
-To teraz idziemy na górę, panie przodem- powiedział Fred, pokazując w stronę schodów
to wejście po schodach było zbyt łatwe, żeby się coś stało, a jednak. Źle postawiłam nogę i zaczęłam chwiać się do tyłu. W jednej chwili było słychać trzask. Po kilku sekundach wbiegła pani Weasley.
-Co tu się wydarzyło- zapytała przerażona.
Gdy weszła ujrzała obok schodów Georga, na nim Freda, a na nich mnie. Byłam cała czerwona ze wstydu. Kobieta pomogła mi wstać z chłopaków, a oni podnieśli się sami.
-Nic wam nie jest?- zapytałam zaniepokojona Max.
-Nie, a tobie?- Zapytali bracia
-Nie- odpowiedziałam- Przepraszam, tak jakoś wyszło.
-Przecież nic się nie stało- pocieszał mnie George.
-Chodź- powiedział Fred wyciągając do mnie ręce.
Chłopcy mnie przytulili i od razu zrobiło mi się lepiej.
-Dobra, pokarzemy ci nasz pokój i pójdziemy cię odprowadzić, okej??
-Okej- odpowiedziałam z uśmiechem
Weszliśmy po schodach i weszliśmy do pokoju bliźniaków. Znajdowały się w nim dwa łóżka, szafa, szafka nocna i po kątach były porozrzucane różne gadżety.
-Ładny pokój- rzekłam
-Dziękuję- uśmiechnęli się równocześnie
Usiadłam na jednym z łóżek i się zamyśliłam
*Bardzo tu miło i przyjemnie. Ciekawe do czego służą te rzeczy. Chłopcy są dla mnie mili i mnie lubią. Mam nadzieje, że to się nie zmieni*
We wczesnym dzieciństwie miałam mało przyjaciół. Zawsze bawiłam się z mamą. Jednak te dni minęły. Musiałam znaleźć sobie jakiś znajomych, co przychodziło mi z trudem. Teraz jestem razem z tatą. Chodź Mam dopiero 7 lat bardzo dużo rozumiem. Rozumiem jak mojemu tacie jest ciężko po stracie żony, jak nie radzi sobie w pracy i jak jest smutny. Staram się zawsze go pocieszać, lecz nie zawsze dawało to rezultaty.
-Chodź już późno, pewno twoja mama się o ciebie, martwi- powiedział z troską George
-Nie mam mamy- powiedziałam z żalem
-Przepraszam- przeprosił zmieszany
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się do niego.
Wyszliśmy z Nory i powędrowaliśmy do mojego domu. Pod czas drogi nie odzywałam się prawie w ogóle. Głównie było słychać szum drzew i rozmowy braci.
-To tu- powiedziałam gdy doszliśmy pod dom- dziękuję, że mnie odprowadziliście
-Nie ma sprawy- powiedzieli z uśmiechem.
Pożegnaliśmy się na wzajem i poszliśmy w swoje strony....
-------------------------------------------------------
Dopiero teraz dostrzegłam jakie głupty pisałam w tej książce. Jest mi trochę wstyd hah, ale w każdym razie jest poprawiony. Pozdrowionka :)
CZYTASZ
Must Be A Weasley//George Weasley
Fanfiction-Max Hourg Przełknęłam ślinę i poszłam usiąść na krześle, następnie McGonnagal nałożyła mi tiare na głowie. Z oddali zobaczyłam śmiejących się i machającym mi chłopców. Uśmiechnęłam się pod nosem i tiara zaczęła mówić -Hmmm, to będzie naprawdę trudn...