12. Pierwszy mecz Quidditcha

146 8 2
                                    

Po śniadaniu miał się rozpocząć mecz Quidditcha. Slytherin przeciwko Gryffindorowi. To mój pierwszy mecz w życiu. Bardzo się stresowałam. Czułam jakby strach zżerał mnie od środka. Na treningach dobrze mi się grało i nie bałam się ani trochę, ale teraz wiedziałam, że jak się pomylę to drużyna się wścieknie.
-Co się dzieje?- zapytał mnie Lee.
Byłam zbyt zamyślona, by mu odpowiedzieć. Po krótkiej chwili dostrzegłam machającą rękę przed oczami.
-Halo, Max!- krzyknął Fred, co wybudziło mnie z transu.
-C c Co?-zapytałam
-Co ci się dzieje?- zmartwił się George.
-Stresuję się dzisiejszym meczem.
-Nie ma co się martwić, wszystko będzie dobrze- pocieszał mnie Fred
-No chyba, że dostaniesz od nich tłuczkiem- powiedział Lee, a chłopcy walnęli go w ramie i ja się uśmiechnęłam.
-W sumie, rzeczywiście nie ma się co bać i tak nie traficie- zaśmiałam się razem z Lee, a bliźniacy udawali obrażonych.
-Dobra już powinniśmy iść- powiedziałam, a chłopacy się zgodzili.

W tym momencie stałam pod trybunami wraz z ślizgonami czekając na rozpoczęcie meczu.
-Stresik?-zapytała jakaś starsza dziewczyna
-W sumie to tak- odpowiedziałam
-Nie stresuj się, wygramy to, tym bardziej, że szukającym jest Harry Potter- zaśmiała się wrednie
-Harry jest świetny- powiedziałam, a ona się mocno zdziwiła.
-Co? Serio?- wyśmiała mnie
-Jestem pewna, że Harry zagra lepiej niż cała nasza drużyna- krzyknęłam pewnie, ale po chwili zrozumiałam co zrobiłam.
Obraziłam drużynę Slytherina, w której jestem przy wszystkich graczach. Wszyscy ślizgoni odwrócili się wściekli w moją stronę i się odsunęli wraz z dziewczyną, która stała obok.
Zaczęliśmy wchodzić na boisko. Lee przedstawiał drużyny, a my w między czasie wzbiliśmy się w niebo, a pani Hooch przyniosła piłki.
-To ma być czysta gra, zrozumiano?- zapytała, ale nie oczekiwała odpowiedzi
Gra się zaczęła, Harry i szukający domu węża polecieli wyżej, by szukać złotego znicza.
Mecz trwał już jakieś 10 minut, Gryfoni wygrywali 20 punktami, a ja ani razu nie dostałam kafla. Podleciałam szybko do jednej z szukających z przeciwnej drużyny i zabrałam jej piłkę, była bardzo blisko bramki, więc od razu rzuciłam do niej kaflem, zdobyłam pierwsze 10 punktów dla Slytherinu. Wszyscy ślizgoni krzyczeli z radości, aż nagle,
uśmiech z mojej twarzy szybko zniknął. Poczułam silny ból w klatce piersiowej. Puściłam się miotły i zaczęłam lecieć w dół. Spadłam na ziemie z kilkunastu metrów. Traciłam jakąkolwiek łączność ze światem. Czułam, że zasypiam. Ostatnie co usłyszałam to krzyki oburzenia ślizgonów i przerażenia bliźniaków i Harrego oraz słowa Lee ,,Nieee Max!!" Zasnęłam

Obudziłam się w skrzydle szpitalnym strasznie obolała. Wokół mnie siedzieli Fred, George, Lee, Harry, Ron i Hermiona. Nie zauważyli, że już nie śpię.
-Jezu co ja zrobiłem, mogło jej się coś stać- zamartwiał się jeden z bliźniaków.
-George, to nie twoja wina- powtarzał mu Harry
-Ciekawe co ty byś mówił, jakby to była twoja wina!- podniósł głos
-Uciszcie się, obudziła się- rzekła stanowczo Hermiona
Na ich twarzach pojawiły się uśmiechy, tylko George siedział przybity z udawanym uśmiechem.
-Jak się czujesz?- zapytał Lee
-Nieźle przygrzmociłaś- dodał Ron, na co wszyscy posłali mu karcące spojrzenia, a ja się zaśmiałam.
Nagle weszła pani Pomfrey i zaczęła wyganiać Gryfonów ze skrzydła szpitalnego. Po tym jak wszyscy wyszli podała mi leki i wyszła.

Po kilkunastu minutach w drzwiach stał George. Podszedł do mnie, usiadł i zaczął na mnie patrzeć. Jedyne co mógł z siebie wydusić to zwykłe ,,przepraszam".
-To nie twoja wina- powiedziałam
-Nie prawda, jakbym nie machnął bezmyślnie kijem to byś tu nie leżała.
-Nie zamartwiaj się- zmieniłam pozycje na siedzącą- nie mam ci tego za złe- uśmiechnęłam się, a on mnie objął.
Rozmawialiśmy przez dłuższy czas, aż zrobiło się późno, a chłopak poszedł do siebie. Zobaczyłam, że ktoś przyniósł mi kilka moich rzeczy, książki, szkicownik i piórnik. Od razu otworzyłam na czystej pierwszej stronie, a następnie zaczęłam szkicować. Narysowałam wszystkich moich przyjaciół, byli w miarę podobni do siebie w rzeczywistości. Po skończeniu pracy artystycznej położyłam się na drugi bok i poszłam spać.

Następnego ranka pielęgniarka podeszła do mnie i poinformowała mnie o możliwości wyjścia ze skrzydła szpitalnego. Wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę dormitorium. Pod drzwiami od sypialni napotkałam moje współlokatorki.
-Nieźle przywaliłaś- zaśmiała się jedna
-Żeby tobie ktoś zaraz nie przywalił- opowiedziałam stanowczo.
Ona na to parsknęła śmiechem i odeszła wraz swoimi przyjaciółkami. Weszłam do pokoju, wzięłam ubrania z szafki, a następnie ubrałam je na siebie, a potem poszłam na śniadanie.
Jak pojawiłam się w drzwiach mnóstwo osób mi się przyglądało. Kilka ślizgonów się śmiało, kilka po prostu mi się przyglądało, a jedyni przyjaciele spojrzeli na mnie z radością. Podeszłam szybkim krokiem do stołu i usiadłam pomiędzy Georgem, a Fredem.
-Jak się spało?- zapytał jeden z bliźniaków
-Tak jak zawsze- odpowiedziałam obojętnie
-George opowiadał ci co się stało na meczu?- zapytał Harry, a ja kiwnęłam głową przecząco
-Ktoś zaczarował miotłę Harrego- zaczęła opowiadać Hermiona- mieliśmy podejrzenia, że to Snape, więc podbiegłam do niego, by przerwać zaklęcie, więc podpaliłam mu szatę- te część dziewczyna wyszeptała, bym tylko ja słyszała.
-A kto wygrał?- dopytałam
-Gryffindor- opowiedział mi podekscytowany Ron- Harry leciał za zniczem, poleciał bardzo nisko, jego miotła prawie dotykała ziemi. Stanął na miotle, by sięgnąć znicza, ale źle stanął i pochylił się do przodu, po czym spadł, później się okazało, że Harry połknął znicza i wygraliśmy
-Gratulacje Harry- pogratulowałam mu
-Tobie też dobrze szło- opowiedział Potter
-Rzuciłam kaflem i od razu oberwałam tłuczkiem, rzeczywiście dobrze- zaśmialiśmy się wszyscy.
George wstał od stołu i odszedł
-Co mu się stało?- zastanowił się Ron
-Ja chyba wiem co- odpowiedziałam i pobiegłam za chłopakiem.

Dogoniłam go w końcu przy bibliotece. Złapałam go za nadgarstek i obróciłam w swoją stronę.

-George, o co ci chodzi?- zapytałam, ale on nawet nie spojrzał mi w oczy- halo, mówię do ciebie. Teraz nawet na mnie nie spojrzysz?- mój humor zmienił się o 180 stopni. Na początku byłam smutna i żal mi było Georga, ale teraz zaczął mnie denerwować.

-Dobra, jeśli chcesz się tak zachowywać, to ok- powiedziałam obrażona i chciałam odejść, lecz tym razem to rudowłosy złapał mnie za nadgarstek.

-Ja się o ciebie martwię. Bardzo się przejąłem twoim wypadkiem, tym bardziej, że wydarzył się on przeze mnie. Ja nie chciałem- jego mina pokazywała jego smutek.

-Nie masz się co martwić, nic mi się nie stało- spojrzałam mu w oczy z uśmiechem

-Ale mogło...- odszedł

Znałam George, wiedziałam, że musi teraz pobyć sam, więc nie poszłam za nim. Ruszyłam w stronę dormitorium. Wzięłam potrzebne podręczniki i przybory, a następnie pośpieszyłam na zajęcia.


Must Be A Weasley//George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz