Rozdział 6

12.6K 435 94
                                    

Wynurzyłam się z wody mając przed sobą jego rozbawioną twarz, zaczęłam chlapać na wszystkie strony drąc się jak wariatka.

- Zabiję cię!- krzyczę i ruszam zanim.- Nienawidzę cię, po prostu nienawidzę!!

- To też uczucie.- Odkrzykuje wychodząc z wody.

- Ja ci dam, tylko cię dorwę!

Cała mokra zaczynam za nim biec, wszyscy wokół patrzyli na nas cicho się śmiejąc, ale ja byłam zbyt zdenerwowana żeby się tym przejmować. Nagle staje aby złapać oddech...

Cholera dlaczego jest taki szybki?

Spoglądam na Nathana, który patrzy na mnie bezczelne się uśmiechając zirytowana pokazuje mu środkowy palec wracając do swojego leżaka.
Na całe szczęście nie miałam przy sobie telefonu... nie wiem co bym zrobiła gdyby...- moje myśli przerwał ten dupek.

-I jak zimna woda zadziałała?- zapytał śmiejąc się.

Tego już za wiele!

Odwróciłam się w jego stronę już miałam go uderzyć, ale złapał mnie za rękę przyciągając do siebie bliżej.
Dopiero teraz zauważyłam jakie ma niesamowite usta.

Jezu nie, o czym ja myślę!

Wyrywam swoją rękę jego uścisku, łapie za swoją torbę i nie patrząc na niego ruszam w stronę domu.

-Nie mów, że tak zamierzasz wracać do domu?- zakpił

- Wybacz, ale lekiś złamas wrzucił mnie do wody w ubraniach!- powiedziałam zirytowana, a on jedynie się zaśmiał.

***
Wszyscy na mnie patrzą jak na jakąś idiotke. W sumie nic dziwnego, idę przez ulicę w mokrych ubraniach.

-Co za dupek!- mówię pod nosem.

Nagle kątem oka zauważam czarny sportowy samochód, który się zwalnia jadąc przy mnie.

Odwracam się i łapię głęboki wdech i już chce skręcić w drugą stronę, kiedy dostrzegam kierowcę, który się głupio uśmiecha.

Kretyn po prostu kretyn!

-Wsiadaj. Podwioze cię.-odezwał się w końcu. Nie reaguję na jego słowa, po prostu idę przed siebie, ale on nie dawał za wygraną.

-Jesteś cała mokra, a robi się już chłodno, przeziebisz się.-powiedział.

-Mogłeś o tym pomyśleć zanim mnie wrzuciłeś do tej wody.

-No weź! Przecież chcę cię tylko podwieźć. Zanim więcej typków zobaczy twój koronkowy stanik.

Stanełam w miejscu spoglądając na na bluzkę i rzeczywiście cała przeswitywała.

Kurwa.

-Wiesz co, pieprz się!- mówię wkurzona, bo to wszystko jego wina.

-Z tobą zawsze!- powiedział seksownie się uśmiechając. Spojrzałam na niego tak jak zwykle, czyli z mordem w oczach nie odzywając się, po prostu ruszyłam przed siebie.

-Nie bądź taka!

Zaraz nie wytrzymam.

- Wszystkie jesteście takie sztywne tam skąd pochodzisz?

-Słucham?!- zatrzymałam się.- Ja wcale nie jestem sztywna, po prostu nie lubię takich dupków zapatrzonych w siebie jak ty... poza tym jeżeli tak uważasz, to czemu mnie nie zostawisz w spokoju?!

-Sam nie wiem.- odpowiedział wzruszająca ramionami. A ja myślałam, że palnie coś głupiego.
- A w sumie to wiem... Masz fajny tyłek.

A jednak...

-Jesteś pojebany...- mówię, a on uśmiecha się łobuziarsko.

-Nawet obelgi z twoich ustach brzmią seksownie.- mówi, a ja czuję jak na moje policzki wtargnął rumieniec. Nie mam pojęcia co powiedzieć, więc odwracam się z gracją i tym razem już nie odwrócę się w jego stronę, ani nie zamienię słowa.

- skoro nie chcesz mojej pomocy.- zaczyna.- to nie.- rzuca i dodaje gazu odjeżdżając.

Wreszcie...

***

-O której wychodzisz?- pyta ciocia.

-Szczerze...chyba nie pójdę na te ognisko.- mówię zrezygnowana.

Ciocia bez słowa podchodzi do mnie i siada obok mnie na łóżku.

-Wiesz ciociu, jesteś jedyną osobą z której powiedziałam co dokładnie się stało. Myślałam, że jak się wygadam bedzie mi lżej...myliłam się.-powiedziałam.

-Życie jest niesprawiedliwe. Często bywa skomplikowane sprawiając, że musimy się zmagać z rzeczami z którymi zmagać się nie powinniśmy. Potrafi sprawić, że jednego dnia się śmiejemy, by drugiego zostać rozbitymi na tysiące kawałków. Ale takie jest życie i ciągnie się dalej...-mówi.- Powinnaś iść Wiktoria...rana się nie zagoi, ale z czasem będzie łatwiej. Tylko ty musisz zadecydować kiedy.

-Właśnie o to chodzi, że ja nie mogę zapomnieć.

-Bo nie zapomnisz. Nigdy.-mówi, a ja spoglądam na nią. -Jestem na to istnym dowodem.- powiedziała lekko się uśmiechając.

-Nadal nie mogę uwierzyć, że nikogo nie znalazłaś jesteś mądra, pracowita, piękna, miła, kochana...-mówię prawdę.

-Miałam wielu chłopaków.-mówi.

-I co z nimi?-pytam.

-Nikt mu nie dorównywał.

***

Skończyłam się malować, wybrałam sobie taki strój.

Skończyłam się malować, wybrałam sobie taki strój

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ciocia ma rację. Powinnam iść dalej, bo nic nie zyskam odwracając się za siebie. Może dobrze się stało, że Chris ze mną zerwał. Bo teraz wiem, że moje uczucie do niego nie było nastoletnim zauroczeniem. Nigdy tak z resztą nie uważałam, ale teraz jestem pewna, że ja go kochałam naprawdę z całego serca. I był moją pierwszą miłością, której nigdy nie zapomnę. "Wiem, że żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy dwóch tych samych pocałunków dwóch jednakowych spojrzeń w oczy". Ale życie toczy się dalej i to od ciebie zależy czy zdecydujesz się iść przed siebie czy też pozostać zamkniętym w przeszłości.

Ja wybieram to pierwsze.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Wybrałam Ciebie ❤ W.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz