Siedziałam w moim miejscu nad jeziorem już jakiś czas. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy zaczęło się sciamniać. Dlaczego on mnie pocałował? Chciał się ze mnie wyśmiewać? To chore... Dlaczego miałby się ze mnie wysmiewać? W końcu chyba mnie lubi nie? Inaczej nie pomagałby mi w tym wszystkim... Prawda?
Myślałam, że dostane zawału kiedy usłyszałam szmer w krzakach a później czyjeś zbliżające się kroki.
-Caitlyn?! Co ty tu robisz?! Wiesz jak jest późno?!
-Boże Luke... Przestraszyłeś mnie! Już myślałam, że to jakiś morderca...
-Przepraszam, nie chciałem. Dlaczego tu siedzisz sama?
-Przychodziłam tu często z rodzicami i bratem zanim mama zmarła... Mam sentyment do tego miejsca.-Luke przysiadł się do mnie ale się nie odezwał, panowała między nami krępująca cisza.
-Dlaczego uciekłaś?- blondyn wkoncu się odezwał. Zamarłam...
W sumie dlaczego uciekłam? Sama tego nie wiem...
-Przestraszyłam się...
-Mnie? Przestraszyłaś się, że coś ci zrobię?-to pytanie zwaliło mnie z nóg... oczywiście że się nie bałam że coś mi zrobi.
-No coś ty... Wiem, że byś mi nic nie zrobił... ja poprostu... Nigdy tak naprawdę się nie całowałam z żadnym chłopakiem nie licząc... no wiesz... Nawet bym nigdy nie pomyślała, że mogę się komuś podobać... Przestraszyłam się, że robisz to dla jaj...-wyznałam blondynowi. Ten się na mnie tylko popatrzył i przysunął się bliżej tak, że nasze ramiona się stykały po czym delikatnie objął mnie ręką. Odwróciłam głowę w jego stronę przez co nasze twarze znajdują się bardzo blisko siebie.
Usta dzielą milimetry.
Oczy wpatrują się w siebie.
Oddechy się mieszają.
-Nigdy nie mógłbym cię skrzywdzić Caitlyn... Za bardzo mi na tobie zależy.-szepnął kładąc dłoń na moim policzku.
Już dawno nie zaznałam takiego uczucia. Czuje jak rozrywa mnie od środka. Czuje jak iskierki skaczą między naszymi ciałami. Odkąd pamiętam doświadczam tylko przemocy... psychicznej jak i fizycznej... dawno nikt nie traktował mnie tak dobrze jak Luke i jego rodzina za co jestem im strasznie wdzięczna.
Wkoncu Hemmings przejął inicjatywę i ponownie tego dnia zbliżył swoje usta do moich. Nasze wargi się zetknęły. To było jak delikatne muśnięcie skrzydła motyla. Luke całował mnie delikatnie i z pasją, tak jakby chciał mi tym przekazać wszystkie swoje emocje. Oddałam pocałunek zarzucając ręce na jego kark i bawiąc się jego puszystymi, blond włosami.
Po kilku minutach oderwaliśmy się os siebie patrząc sobie w oczy. Jego piękne błękitne oczy, które w tym świetle wyglądały na granatowe wpatrywały się wprost w moje. Widziałam w nich strach a zarazem szczęście. Szczerze? Ja właśnie czułam się szczęśliwa, po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się naprawdę szczęśliwa.
Siedzieliśmy tak jeszcze chwile po czym zaczęło mi się robić zimno wiec wróciliśmy do domu gdzie szybko udaliśmy się do pokoju Luka. Wzięliśmy szybki prysznic po czym polozylismy się do łóżka i zasnęliśmy wtuleni w siebie. Pierwszy raz poszłam spać, nie martwiąc się o to co będzie jutro.
YOU ARE READING
Pathology [L.H]
FanfictionCaitlin Rogers to 15-latka, która ma bardzo złą sytuacje w domu. Jej matka zginęła 2 lata temu w wypadku. Od tego czasu jest źle traktowana przez swojego brata i ojca, którzy obwiniają ją o śmierć matki. Gwałcą ją i biją. Pewnego dnia o patologii do...