Rozdział I : Rocznica

996 28 1
                                    

Poniedziałek godzina 6:00

Z mojego błogiego snu wyrwał mnie znienawidzony przeze mnie budzik. Dziś mijają dokładnie 4 lata od kiedy ostatni raz widziałam się z nim. Ma..., a może miał. Nie myśl tak on wciąż żyje! Tak więc ma na imię Alan. Byliśmy ze sobą nie rozłączani. Gdy jedno potrzebowało drugiego to drugie potrafiło przybyć nawet z drugiego końca Polski i to nie są żadne żarty. To jest prawdziwa przyjaźń. Nierozłączni, niegdyś zawsze razem. Właśnie, niegdyś. Do tego cholernego dnia, w którym z niewyjaśnionych przyczyn zniknął, zapadł się pod ziemię. Do tej pory nie mogę sobie tego uświadomić. Tego samego dnia widziałam się z nim, przytulałam, opowiadał zabawne historyjki. Muszę przestać już wspominać. Nie mogę tego robić, gdyż jeżeli znowu się rozkleje, to już napewno tego nie zniosę. Postanowiłam iść ubrać się do szkoły, ponieważ nie chce się spóźnić, w końcu to już 2 klasa liceum, za rok matura.

Tak więc w pośpiechu wstałam z łóżka i skierowałam się ku szafie w celu znalezienia ciekawego stroju. Choć ostatnimi czasy nie dbałam za bardzo o wygląd, postanowiłam to zrobić, dla niego. Gdyby dowiedział się, że to wszystko przez jego osobę zacząłby swój monolog. Wybrałam czarne szorty, białą bluzkę z sercem i moje ukochane niebieskie niskie conversy. Do tego dobrałam jeszcze bransoletkę i kolczyki. Z naszykowanym wcześniej zestawem poszłam do łazienki w celu wykonania porannych czynności. Następnie wyszłam z pokoju podeszłam do mojej toaletki nałożyłam lekki makijaż i postanowiłam, że włosy pozostawie rozpuszczone. Obejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Nie byłam brzydka to muszę przyznać. Mam piękne brązowe włosy, które opadają mi na łopatki, zielone oczy i długie zgrabne nogi. Nie należałam do osób grubych a wręcz przeciwnie. Każda dziewczyna zazdrościła mi wyglądu, choć ja na to nie zwracałam za bardzo uwagi. Naszykowana zeszłam do kuchni, zrobiłam sobię śniadanie, zjadłam i wyszłam. Nie żegnałam się z nikim, ponieważ nie miałam z kim. Moi rodzice zginęli w wypadku, gdy miałam roczek. Trafiłam do domu dziecka, tam poznałam Alana. Razem wychowywaliśmy się, później po jego zaginięciu odnalazła mnie moja ciotka, która przygarnęła pod swoje skrzydła. Po ukończeniu przeze mnie 18 roku życia kupiła mi mieszkanie i co miesiąc daje pieniądze na utrzymanie.

Droga do szkoły minęła mi w ekspresowym tempie. Nim się obejrzałam a już tam byłam. Znowu mogłam zobaczyć te same twarze, podobne sytuacje. Z nikim się nie witałam. Od tego wydarzenia zamknęłam się w sobie. Szybko podeszłam do swojej szafki, wybrałam potrzebne podręczniki i udałam się w kierunku klasy. Gdy szłam w pewnym momencie zaczepił mnie pewien chłopak.

-Sorrka, nie wiesz przypadkiem gdzie jest sala od chemi?

-2 piętro pierwsza po lewej.

-Dziękuję. Tak wogóle jestem Mikołaj.

I w tym momencie zadzwonił dzowonek na lekcje. Szybko odeszłam i wbiegłam do klasy. Na moje nieszczęście nauczyciel już był.

-Przepraszam za spóźnienie

-Dobrze siadaj

Usiadłam na końcu klasy sama i zajęłam się lekcją.

Wszystkie lekcje mijały i mijały i nie mogły dobiec końca aż nareszcie nastąpił ostatni długo wyczekiwany przez wszystkich uczniów DZWONEK :) Wyszłam z klasy i ruszyłam w kierunku szatni. Gdy ruszyłam ze szkoły w kierunku bramy wyjściowej na moje szczęście (czujecie ten sarkazm) na swoim motorze podjechał do mnie Mikołaj.

-Czy mógłbym mieć tą przyjemność i odwdzięczyć się Pani za pomoc podwożąc do domu.- powiedział z udawaną powagą

-Nie musisz się odwdzięczać

-Ale chcę

-Ale...

-Nie ma żadnego 'ale'

-No dobrze-uległam

-To super!Wsiadaj!

Nie wierzę właśnie wsiadam na motor nieznajomego gościa! To się chyba nazywa głupota?

-Lepiej się trzymaj

-Dobrze dobrze. Czy możesz już ruszyć?

-Jak księżniczka sobie życzy.

Objęłam go mocno w pasie i ruszyliśmy. Jechał tak szybko, że modliłam się tylko w duchu żeby to przeżyć. W ciągu kilku minut znaleźliśmy się pod moim domem.

-Dzięki-powiedziałam i chciałam jak najszybciej uciec stamtąd.

-Nie uciekaj księżniczko wyjaw mi przynajmniej swoje imię.

-Majka. Czy teraz mogę już sobie iść?

-Majka?! Ta Majka?! Znałaś Alana?!

Alan. Czy on właśnie powiedział imie Alan? Pierwsza osoba od czterech lat wypowiedziałam to słowo przy mnie. On go znał?! Tyle pytań a póki co żadnej odpowiedzi.

Alan, Alan, Alan...

Tylko to imię chodzi mi teraz po głowię. Czy to jakiś znak że w 4 rocznice jego zaginięcia poznałam Mikołaja?

Może to przeznaczenie...

Nigdy Cię nie zapomnęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz