17

24.9K 1.7K 129
                                    

Katy obudziła się z potwornym bólem głowy oraz z przyciskającym ją do materaca ciepłym ciężarem. Otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że była w nieznanym jej miejscu, a silne, lekko owłosione, męskie ramię trzymało ją w miejscu. Westchnęła cicho, bo Wolf był strasznie zaborczy, ale coraz bardziej jej się to podobało. Chciała się okręcić, ale została mocniej przyciśnięta do torsu Wolfa, czując jego nabrzmiała męskość na swoich pośladkach.

- Jak się czujesz, skarbie? - zapytał schrypniętym głosem, który za każdym razem wywoływał iskierki pod jej skórą.

- Boli mnie głową i koniecznie muszę iść do łazienki.

- Pomogę ci - mruknął i za nim zdążyła zaprotestować, niósł ją do drugiego pomieszczenia.

- Ale wiesz, że potrafię chodzić?

- Wiem, ale myślę, że nie doszłabyś sama. 

Katy westchnęła i nie protestowała, jednak ból głowy był bardzo uporczywy i nie miała pojęcia, co się wydarzyło. Czyżby wczoraj za dużo wypiła? Zaczęła przegrzebywać pamięć, kiedy została sama w łazience, ale miała jedynie zmącone wspomnienia. Wytężyła umysł, a obrazy zaczęły napływać z taką siłą, że aż się zachwiała, kiedy ruszyła do wyjścia. Dziecko. Co z...?

- Wolf! - krzyknęła i wpadła do łazienki zderzając się ze swoim mate.

- Kurwa, co jest? - Zgarnął ją w ramiona.

- Co z dzieckiem? Co ze Stellą?

- Skarbie...

- Co z nimi, do cholery, Wolf? Gadaj w tech chwili!

Wolf bardzo nie chciał, że Katy cierpiała, ale nie było wyjścia.

- Dziecko przeżyło, ale Stella... - pokręcił głową.

- O Boże - sapnęła i musiała przytrzymać się ramiona swojego faceta. - Gdzie jest dziecko? Gdzie jest Larisa?

- Um...

- Wolf! - Wyrwała się z jego uścisku i wycelowała palcem w jego pierś. - Albo mi powiesz, albo pożałujesz.

- Kiedy wróciliśmy, dziecko zostało zabrane przez jego dziadków.

- Kurwa, tylko nie to - warknęła wściekle Katy i zaczęła rozglądać się za ubraniami. - Gdzie są moje ubrania, do cholery?!

- W szafie - wskazał Wolf - i rozumiem, że masz zamiar iść po nią?

- A żebyś wiedział.

Kilkanaście minut później Katy waliła do drzwi rzekomo zadowolonych dziadków, ale wiedziała, że wyrzekli się Stelli. Nie wiedziała, co mogli zrobić dziecku i jeżeli małej coś się stało, rozszarpie im gardła. Została odsunięta i teraz pięść Wolfa walnęła tak mocno, że drzwi zatrzeszczały. W końcu dało się słyszeć kroki.

- Pali się, czy jak? - Mężczyzna w średnim wieku warknął, otwierając szeroko drzwi, ale kiedy zobaczył swojego Alfę spuścił z tonu. 

- Przesuń się - Katy nie miała zamiaru patyczkować się z facetem przed sobą i ruszyła do środka. Zaciągnęła się zapachem i z jej pierś wyrwał się skowyt. Rzuciła się pędem za zapachem małej, kierując się prosto na zewnątrz. - Stój! - ryknęła na całe gardło, widząc kobietę, która kierowała się prosto do lasu

- To jest bękart! Należy się go pozbyć. - Katy warknęła ostrzegawczo. - Puściła się ze zwykłym człowiekiem, przyniosła nam wstyd.

- Czy ty wiesz do kogo mówisz? - Zbliżyła się do kobiety. - Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli Larysie coś się stanie, wypruję z ciebie flaki? 

- Nie zrobisz tego - odpowiedziała wyzywająco.

- Lepiej dla ciebie, żebyś się nie przekonała. Oddaj mi dziecko - zarządała, czując za sobą obecność Wolf.

- Kochanie?

Katy zignorowała obecność swojego mate i ruszyła do kobiety, zatrzymując się tuż przed nią. Bez słowa wyciągnęła ręce po małe zawiniątko.

- Powinna zdechnąć tak jak jej matka.

Miarka się przebrała, Katy bez słowa wyszarpała dziecko kobiecie, która od razu cofnęła się. Szmata, w którą był zawinięty maluszek, nie można było nazwać kocykiem ani niczym takim. Wściekłość ponownie wezbrała w Katy, odchyliła materiał i ujrzała najcudowniejsze dziecko na świecie. Lekko zaróżowiona skóra, małe usteczka i włosy tak ciemne jak jej własne i bystre wpatrujące się w nią oczka. Spoglądając na tę małą kruszynkę, coś w niej pękło. Katy była winna śmierci Stelli, gdyby  odesłała dziewczynę, to nigdy by się to nie wydarzyło. Poczucie winy zakiełkowało w jej sercu i wiedziała, że Larisa zasłużyła na wszystko co najlepsze. Obróciła się do swojego partnera z postanowieniem, które było wymalowane na jej twarzy.

- Co ty knujesz, kochanie?

- Larisa z nami zostaje - zawyrokowała.

- Zostaje? - Uniósł jedną brew. - Masz na myśli, że w stadzie?

- Nie - pokręciła głową - zostaje z nami czyli z tobą i ze mną. Także tatusiu zbieraj tyłek i idziemy do domu - oświadczyła, ruszając do wyjścia.

Wolf był tak zaskoczony, że dopiero po kilku sekundach dotarły do niego słowa jego partnerki.

- Katy, chcesz dziecko zabrać ze sobą? 

- Czego, do cholery, nie zrozumiałeś? Mała nie jest niczemu winna. A oni - wskazała na zszokowane małżeństwo - nie zasługują na wnuczkę. Gdybym mogła wypędziłabym ich ze stada, ale nie zrobię tego, ty jesteś Alfą, więc to twój problem. Ale jeżeli jeszcze ktokolwiek ze mną zadrze, pokaże pazury jak na Lunę przystało. Więc rób swoje, a ja zrobie swoje. Od dzisiaj Larisa należy do nas i czy tego chcesz, czy nie, zostaje naszą córką - powiedziała stanowczo i ruszyła do wyjścia.

Kolejny raz Wolf został zaskoczony przez swoją bratnią duszę. Jego Katy była Luną, której musieli słychać się wszyscy i to mu się cholernie podobało. Był z niej dumny i chciał mieć własne dzieci z Katy i już on się oto postara, żeby szybko się to stało, ale Larisa... Tego nie było w planie. Westchnął, bo wiedział, że z tą upartą kobietą nie wygra, a teraz musiał wyznaczyć karę tej dwójce. Nie wolno było uśmiercać żadnego członka stada w ten sposób, a zwłaszcza dziecka. Obrócił się z groźną miną i ku przestrodze dla innych, postanowił przykładnie ukarać małżeństwo.

Katy patrzyła w ubraną w różowe słodkie śpiochy małą Larisę, a jej serce śpiewało. Wcześniej zostawiła dziecko pod opieką jednej z kobiet, a sama ruszyła do sklepów dziecięcych. Wróciła przed godziną z mnóstwem rzeczy dla córeczki, która teraz smacznie spała po środku ich łóżka. Ucałowała małą i ruszyła do łazienki, wziąć szybki prysznic. A kiedy wyszła ubrana jedynie w podkoszulek Wolfa, ten stał przy łóżku, patrząc na małe, różowe i cudownie pachnące ciałko.

- Możesz mi wyjaśnić, co mała robi w naszym łóżku? - zwrócił się do Katy z nieczytelną miną.

- Śpi?

- Kochanie - warknął miękko.

- Nawet nie próbuj. Ona nie ma nikogo, jestem Luną, więc opiekunką całego stada, a Larisa zostaje z nami. Koniec kropka. - Wolf obserwował swoją kobietę i o mało nie parsknął śmiechem na jej bojową minę. Chciał się z nią podrażnić, bo o ile wcześniej nie był przekonany do tego pomysłu, to teraz to śpiące maleństwo z uniesionymi rączkami w górę, skradło jego serce. - Wolf?

- Dobrze, mamusiu, ale nie myśl sobie, że pozwoli cię, żeby Larisa długo czekała na rodzeństwo. Chcę cię widzieć niedługo w ciąży.

- Dobrze - odpowiedziała z uśmiechem.

- Naprawdę? 

- Tak, chcę dziecka, nawet całe stadko.

- Nawet nie wiesz o co prosisz, skarbie - mruknął prosto w jej usta, które chwilę później pochłaniał w gorącym pocałunku.

- Chyba wiem - wydyszała w odpowiedzi, po czym znowu splotła ich języki razem.




Wolf ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz