Thi stała przed drewnianą chatką, wokół której znajdowały się tabuny świerków, sosen i dębów. Małe, ale przytulne miejsce posługiwało jej jako dom. Ze środka dało się słyszeć kłótnie dwóch osób. Rozpoznała głos ojca, który zażarcie tłumaczył coś swojej mate. Jej rodzice rzadko się sprzeczali.
Thi niepewnie weszła do środka. Czmychnęła niezauważona do pokoju, a raczej małej, prostokątnej klitki, w której jedynymi meblami było niewygodne łóżko, szafa i niewielki stolik, na którym stosami leżały podręczniki i książki. Ściany, jak wszystko w całym domu były zrobione z drewna, pomalowanego ochronną farbą. Thi zauważyła sporych rozmiarów górkę w kocu, leżącym na jej łóżku.
– Holly, co ty do Księżyca robisz w moim łóżku!? – oburzyła się pewna, że jej młodsze rodzeństwo wtargnęło na jej tereny, po raz kolejny z rzędu depcząc i zabijając jej prywatność.
Wszyscy nazywali jej siostrę Uzdolnionym dzieckiem o anielskim uroku i charakterze. Nie, Thi zdecydowanie się z tym nie zgadzała. Ani to uzdolnione, ani ładne, a jakie wredne, pomyślała ciągnąc za koc, tym samym zdradzając kryjówkę wroga.
– Ile razy mam ci powtarzać, że masz trzymać się z dala od mojego pokoju!
– Thi... – zaczęła dziesięciolatka. Przerażenie wypisane na twarzy i łzy w kącikach oczu sprawiły, że cała wściekłość Thi, gdzieś się ulotniła. Usiadła na łóżku, obejmując siostrę. Nie musiała pytać dlaczego płacze, bo doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Zakryła uszy dziewczynki, radząc by ta nie słuchała głosów, jakie dobiegały z kuchni.
– Co to? – zaciekawiła się nagle Holly, ocierając ręką mokry policzek. Wskazała małe, czarne pudełko, jakie Thi dostała od Marcusa. – I skąd to masz?
– Nie twoja sprawa – odparła, chowając prezent w głąb szafy. Później będzie musiała znaleźć na to lepsze miejsce. Holly za bardzo lubiła grzebać w jej rzeczach.
– Chodźmy do rodziców – poprosiła, pociągając nosem. – Musisz z nimi porozmawiać, mnie nie słuchają!
– Holly, nie można wtrącać się w życie prywatne innych ludzi.
– Ale ta sprawa dotyczy też mnie i ciebie!
– Jak to? – zdziwiła się Thi.
– Tata chce się wyprowadzić do miasta.
Thi spojrzała na siostrę. Wpatrywała się w jej twarz, doszukując się kłamstwa, żartu, pomyłki. Nie znalazła jednak żadnej z tych rzeczy. Holly mówiła poważnie, a Thi bardzo się to nie spodobało.
– Do miasta? A niby po co? – oburzyła się Thi, gwałtownie wstając i wybiegając z pokoju. Holly podreptała tuż za nią.
Obie z impetem wpadły do kuchni, zastając dwie postacie. Dagny, drobną czterdziestodwuletnią kobietę, o falowanych, złocisto-brązowych włosach. I Johna, parę lat starszego, wąsatego mężczyznę z blond czupryną i jasnymi szarymi oczami.
– Ja się nigdzie nie wyprowadzam – oznajmiła wprost Thi. – Bo niby po co? Jest tu nam przecież dobrze.
– Ty, jeśli chcesz to możesz zostać – warknął John. – Jesteś pełnoletnia, więc rób co chcesz, ale ja, matka i Holly jutro wyjeżdżamy.
– John! – wrzasnęła Dagny wściekła, jak nigdy dotąd. – Nie odzywaj się tak do niej! A ty, Thi, weź siostrę i marsz do pokoju! Nie chcę żebyście tego słuchały!
– Nigdzie się nie ruszę, dopóki nie dowiem się, o co tu chodzi. Wyprowadzka? Niby dlaczego? Chcę znać powód!
– Mam tego dość! – wtrącił się John. – Ta smarkula, na za dużo sobie pozwala!

CZYTASZ
Dusza Utracona
WerewolfKażdy z nas ma tajemnice. Jedni większego kalibru, drudzy te mniejsze. Ale to co je łączy to fakt, że każdy nawet ten najmniejszy sekret jest wart więcej niż cokolwiek na świecie. Są tak cenne, że ludzie zabierają je ze sobą do grobu, a nawet gotowi...