Rozdział 9

164 24 0
                                    

Hej! Jeżeli czytacie dajcie znać w komentarzu co wam się podoba, a co nie :D Miłego czytania!

                             ***

Całe ciało Thi przeszywał tępy ból. Słyszała nad sobą niewyraźne szmery, nie potrafiła połączyć ich w sensowne zdania. Uchyliła lekko powieki, a widząc nad sobą klęczącą postać, rozszerzyła oczy, chcąc się odsunąć. Nie było to jednak możliwe, gdyż znajdowała się pod nią podłoga. Rąbnęła o nią głową, a z jej ust wydobyło się syknięcie.

– Obudziła się – usłyszała piskliwy, dziewczęcy głosik. Blondynka wystawiła do niej rękę, oplataną kajdankami, pomagając wstać. Thi przyjęła ją z wdzięcznością. Gdy stała już na nogach, ponownie opadła na ziemie.

– Przyzwyczaisz się – stwierdziła towarzyszka, siadając obok Thi.

– Gdzie ja jestem?

Thi dokładniej przyjrzała się pomieszczeniu. Jedna połowa była murowana, a druga stanowiła pręty wbite i usadowione obok siebie w niewielkiej odległości. Po obu stronach rozciągał się szereg innych cel. Thi nie mogła ujrzeć nikogo. Byli ukryci za murami, nie chcąc ukazać się innym. Na przeciwko nich znajdował się korytarz, a za nim kolejne klatki. Tam jednak była w stanie dostrzec postacie. Jedne leżały skulone na ziemi, drugie stały w milczeniu, a inne bujały się, starając uspokoić.

– W więzieniu.

– Dlaczego?

– O to, to ja cię powinnam pytać – zachichotała blondynka. Nie był to zwyczajny śmiech. Był przepełniony obłędem i szaleństwem. – Jak masz na imię?

– Thi... – powiedziała, po chwili żałując swojej decyzji. Nie powinna niczego zdradzać tej dziewczynie. Nie wiedziała kim jest i czy powinna jej ufać. – To znaczy Jessica.

– Dobrze, więc Thi, to znaczy Jessica. Ja jestem Beth.

Sięgnęła kościstymi palcami po dłoń Thi, mocno ją ściskając i potrząsając. Ciągle się uśmiechała, co zaczęło przerażać Thi.

Uważnie przyjrzała się Beth. Była niska, niewiele wyższa od Thi. Jej długie blond włosy, całe poszarpane i brudne, związane były w niedbałego warkocza. Za gumkę posłużył jej kawałek materiału. Miała na sobie czarną, zniszczoną i okurzoną bluzkę z krótkimi rękawami. Twarz dziewczyny, wychudzona jak ona cała, zdobiona była niezliczonymi ranami i siniakami. Na nadgarstkach ciążyły jej kajdany. Thi zauważyła teraz, że ona sama miała podobne.

– Czym jesteś? – zaciekawiła się Beth, spoglądając na Thi. Obie siedziały przywarte do chłodnej, szorstkiej ściany. – I za co siedzisz?

– Jestem wilkołakiem. Zostałam złapana na granicy i wszyscy myślą, że jestem szpiegiem...

– A jesteś?

– Nie – warknęła Thi. Nie wiedziała dlaczego, ale bardzo zirytowało ją pytanie blondynki. Czy wyglądała na szpiega? Czy nikt nie wierzył w jej niewinność?

– Ja jestem czarownicą... – zaczęła Beth chcąc zmienić temat.

– Jesteś wiedźmą? – zdziwiła się Thi. Nigdy by nie przypisała tej dziewczynie takiego określenia. – Możesz w takim razie nas stąd wyciągnąć. Użyj czarów i już!

Beth zaśmiała się głośno, dławiąc się przy tym.

– Thi, znaczy Jessica, stąd nie ma ucieczki. A poza tym, to nie pozwala mi użyć moich mocy – uniosła obie dłonie, zdobione kajdanami. Metal zabrzęczał dając o sobie znać.  – Twoje tobie też nie. Osłabiają nas, więc przez kilka dni trudno będzie ci funkcjonować, ale przyzwyczaisz się.

Dusza UtraconaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz