Rozdział 7

145 21 2
                                        

Sean przekręcił się na łóżku, wzdychając głośno. Nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o Vivianie i o tym, co mógłby teraz z nią robić. Miała takie piękne i kuszące ciało. Po kolacji zaprosił ją na parkiet. Była rewelacyjną tancerką, lepszą od niego! Dowiedział się o niej kilku istotnych rzeczy. Miała dwadzieścia jeden lat, szóstkę rodzeństwa, z czego piątka to młodsze siostry. Ludzie ją kochali i szanowali.. I tu nie chodzi tylko o wilkołaki z jej stada. Ona po prostu podbiła serca jego watahy. Gdy podawali szampana, wygłosiła takie przemówienie, że pobiło na głowę jego.

Jego wilk nadal nie dawał znaku, że jest to jego mate. Sean miał nadzieję, że już wkrótce się odezwie. Gdyby była jego mate rozkazał by jej, aby od razu miała z nim pokój. Nie, nic by jej nie rozkazał. Nie musiałby, sama by tego chciała.

Kiedy będziesz pewny? – zapytał wilka.

To dopiero jeden wieczór! Nie wymagaj ode mnie za dużo!

– Wiem, wiem, przepraszam. Po prostu chcę ją mieć dla siebie! Czy to już nie oznaka, że jest moją mate?

– Większość samców chciałaby ją teraz mieć dla siebie – zauważył wilk. – I nie dlatego, że jest ich mate. 

 Sean zostawił wilka w spokoju. Może miał rację? Viviana przyciągała oko nie jednego faceta. Ale Sean nie chciał tylko się z nią kochać. Oczywiście seks też, ale nie tylko! Chciał, aby mu towarzyszyła, gdy się już zestarzeją. A wcześniej będą rządzić stadem i mieć gromadę małych wilczków.

Ona na pewno będzie moja, stwierdził i z tą myślą, pogrążył się w głęboki sen.

                                   ***

Seana obudził niewyobrażalnie uciążliwy dźwięk walenia w drzwi. Zwlókł się z łóżka wciągając na siebie spodnie dresowe i koszulkę. Zegarek wskazywał piątą rano.

– Jest piąta! – poskarżył się patrząc na Chrisa, któremu otworzył drzwi.

– Alfo, była bójka w salonie – zawiadomił, na co Sean jęknął. Kto normalny leje się o takiej godzinie? Rozumiał jeszcze szóstą trzydzieści, kiedy to każdy musiał wstać i udać się na trening, ale piąta?

– Ktoś umarł? – spytał Sean, ziewając.

– Ee... nie.

– Dlaczego, więc się tym nie zająłeś? Nie musisz chyba mnie budzić o każdą pierdołę.

– To miałem w planach, ale przyszła Viviana i... – Chris nie zdążył dokończyć. Sean wyminął go w drzwiach i wybiegł z pokoju.

W salonie zastał gammę i betę, którzy to byli sprawcami jego wczesnej pobudki. Ten pierwszy miał szkarłatny ślad na klatce piersiowej, a drugi krwawił z nosa.

– O co poszło?

Oba wilkołaki skłoniły się nisko.

– Alfo! On dotknął moją mate! – ryknął jeden.

– Ona należy do mnie!

Obaj ruszyli ku sobie z nienawistnymi spojrzeniami. Sean szybko ich rozdzielił. Dopiero teraz zauważył skuloną na podłodze deltę, a obok niej Vivianę.

– Uspokójcie się – zagaiła ich Viviana. – Ona jest przerażona.

– Moja kruszynka... – powiedział gamma, ruszając ku dziewczynie. Sean warknął, na co chłopak się cofnął. 

– Wy obaj do mojego gabinetu. Natychmiast! Christopher was przypilnuje.

Mężczyźni ruszyli za betą w stronę gabinetu.

Dusza UtraconaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz