Thi stawiała krok za krokiem, idąc przed siebie. Co rusz nadeptywała na gałęzie, które z trzaskiem łamały się w pół, kalecząc jej nagie stopy. Nie myślała o tym. Była zbyt zajęta planowaniem jakiejkolwiek ucieczki. Zresztą, nogi niedługo same się zregenerują.
Myśl Thi, myśl, zagajała się w duchu.
Seth boleśnie ściskał ją za ramię, a sztylet znajdujący się pomiędzy łopatkami, piekł ją w skórę. Wilkołak szedł teraz o wiele szybciej i energiczniej, wbijając Thi ostrze głębiej w plecy, pospieszając ją tym samym. Nie chciał już rozmawiać, wręcz przeciwnie. Utrzymywał cisze, zakłócaną jego szybkim oddechem i szaleńczym biciem serca. Wspomnienia związane z Czarnym Kłem najwyraźniej nie sprzyjały mu najlepiej.
– Muszę siku – wypaliła Thi bezceremonialnie. Słowa posłała jakby w pustkę. Seth nie zareagował, przyspieszając tylko kroku i dźgając ją mocniej ostrzem. Zacisnęła szczękę i pięści. Nie, tak nie będzie, pomyślała.
– Człowieku, chce mi się do toalety! – powiedziała po chwili. Stanowczo i zacięcie, zatrzymując się przy tym.
Seth zareagował natychmiast. Jednym ruchem obrócił Thi w swoją stronę, stając z nią twarzą w twarz. Przyłożył broń do szyi, przejeżdżając po niej, aż strużka krwi zaczęła cieknąć z rany, tworząc mały, szkarłatny strumień. Thi pisnęła wystraszona jego reakcją. Przeciął jej skórę, nie uszkadzając tętnicy, ale w jego oczach dostrzegła coś co przyprawiło ją o gęsią skórkę. Chęć mordu i grymas niezadowolenie utwierdziły ją w fakcie, że mogła tu zginąć, nie zdoławszy uciec.
– Jeżeli natychmiast nie zamkniesz jadaczki i nie zaprowadzisz mnie do Amira, to zmiażdżę ci ten pusty łeb. – Jego słowa przeszyły powietrze, jak strzała, wbijająca się głęboko w klatkę piersiową Thi, przeszywając ją całą chłodem. Ale strach jedynie popędzał ją do działania. Korzystając z wolnych rąk, zamachnęła się uderzając go łokciem w rękę. Zdziwiony o mało nie upuścił broni. W porę się jednak opamiętał i odwdzięczył się Thi, zostawiając na jej ramieniu krwawy ślad. Nie był głęboki, ale jeżeli w porę go nie zatamuje, nie będzie z nią najlepiej. Rany zadane srebrem goiły się bardzo powoli i boleśnie. Niekiedy zostawały nawet blizny.
Seth był od niej wyższy o głowę i zakładała, że dwa razy cięższy. Był wyszkolony, sprawny i miał w posiadaniu sztylet. Ona zaś wyczerpana i ranna mogła liczyć tylko na siłę swoich mięśni.
Podjął atak, podcinając jej nogi i powalając ją na ziemię. Upadła z hukiem i jękiem bólu. Stanął nad nią, uśmiechając się przebiegle i triumfalnie. Myślał, że ma ją w garści.
Myślał źle.
I podszedł za blisko. Thi wymierzyła mu kopniaka w kolano, przez co upadł na nie. Szybko poderwała się z ziemi, dając mu kopniaka w twarz. Ten ryknął wściekle. Rzucił się na nią, wskutek czego oboje wylądowali na ziemi.
Seth był ciężki. Nawet bardzo. Thi całe powietrze uciekło z płuc, gdy wylądował prosto na niej. Odrzucił sztylet na bok i zaczął okładać ją pięściami, wrzeszcząc przy tym jakieś obelgi. Gdy Thi odzyskała dech, starała się prawą ręką odszukać broń. Seth to dostrzegł i z psychopatycznym uśmiechem, złamał jej rękę. Wrzasnęła, wymierzając mu kopniaka w krocze. Syknęła, gdy jej pięta styknęła się z ochraniaczem na krocze.
– Skubany, zabezpieczył sobie jaja! – oburzyła się jej wilczyca, która chciała wkroczyć do akcji. Thi jej jednak nie pozwoliła. Chciała odebrać sztylet, a w wilczej formie nie byłoby to możliwe.
Thi zdrową ręką, z której wysunęła pazury dźgnęła Setha w szyję. Ten warknął, przejeżdżając palcami po szramie. Prychnął, a Thi zamachnęła się po raz kolejny. Seth był szybszy. Złapał obie jej ręce umieszczając je nad nią. Drugą dłonią, z której wystawały mu szpony, zaczął nakreślać na jej skórze rysy. Nie chciał zabić jej szybko.

CZYTASZ
Dusza Utracona
Hombres LoboKażdy z nas ma tajemnice. Jedni większego kalibru, drudzy te mniejsze. Ale to co je łączy to fakt, że każdy nawet ten najmniejszy sekret jest wart więcej niż cokolwiek na świecie. Są tak cenne, że ludzie zabierają je ze sobą do grobu, a nawet gotowi...