2.

234 27 18
                                    

Przebudziłem się wcześnie niemal o świcie, choć tak naprawdę tylko mi się zdawało. Czułem się troszkę lepiej, w końcu sen to najlepszy lek na wszystkie dolegliwości nikłego ciała. Leżałem spokojnie dość długi czas, ale niekoniecznie miałem ochotę wstawać. Tak więc cieszyłem się chwilą samotności, która jednak nie trwała tak długo jakbym sobie tego ciszył. W pomieszczeniu znalazła się służka, choć z pewnością nie była to ta sama kobieta co wczorajszej nocy. Suknię co prawda miała bardzo podobną, ale jej włosy były nie były tak ciemne. Dziewczyna bez wahania rozwiązała więzy, przez co mimowolnie zmarszczyłem brwi.
Co się działo? To była moja dzisiejsza zagwozdka.
Nie wiedziałem jak się zachować w tak niecodziennej wręcz nietypowej sytuacji. Jasnowłosa zrzuciła ze mnie okrycie i pomogła usiąść przez co skrzywiłem się nieco. Jednak ona nie zwróciła na to uwagi wykonując sumiennie swoje obowiązki. 
- Zjedz. - Mruknęła kładąc na moich kolanach niewielką miskę z jakąś zupą i kromką chleba. Zdezorientowany spojrzałem na dziewczynę, ale ona zajęła się czymś zupełnie innym. Bardzo szybko pochłonąłem całą zupę, aby zabrać się za kawałem chleba. Żułem pieczywo z zawziętością mimo, iż chyba miało już kilka dni. Dostałem również trochę o dziwo czystej wody, która po tylu dniach nawilżyła moje zbolałe, wysuszone gardło.
- Przebierz się i umyj, zaraz po Ciebie przyjdę. Rozumiesz? - Zapytała uchylając drzwi. 
Jedynie skinąłem głową, a kobieta zniknęła za drzwiami. Osowiale podniosłem się z posłania, odkładając "naczynia" na ziemię.
W rogu pokoju stała niewielka misa z czystą wodą, a obok niej ręcznik i jakieś ubrania. Zdjąłem z siebie poszarpane łachmany i szybciutko przemyłem ciało, na które narzuciłem czyste szaty. Nie wyglądały może najlepiej, ale lepsze to niż nic. Prawda? Już chciałem wrócić na posłanie, ale jak zwykle ktoś pokrzyżował moje plany.
- Idziemy, Kniahini Cię oczekuje.

Ranek. Kolejne dokumenty, dekrety wydane przez radę, które trzeba było, albo zatwierdzić, albo zmienić, czy też całkowicie odrzucić. Kolejna również, burzliwa rozmowa z siostrą. Wiem że jest boginią miłości ale szczęśliwej do stu czartów! Cóż... ona uważa, że jej moc to jedynie kolejna zabawka. Nie wiem jak mogli ją rodzice, a później my tak bardzo rozpieścić, lecz lekarstwa na to już chyba nie znajdziemy. Pozostaje jedynie szybko wydać ją za mąż, a kandydatów rzecz jasna nie brakuje. Choć ona rzecz jasna żadnego nie chce. 
Skończyło się to jak zwykle - wyjściem rozgniewanej Krasny z komnaty.
- Powinnaś dać jej szanse kogoś samemu znaleźć. - Wtrącił Elandial, kiedy ja patrzyłam na zamykające się za nią drzwi.
- Wierzysz w cuda? - Spytałam lekko zdziwiona.
- Nie, ale... może Łada pomoże?
- Może. - Odparłam zamyślona. - Idź już, pośle po ciebie później.
- Dobrze moja pani. - Powiedział z uśmiechem kłaniając się lekko, pożegnał się i wyszedł. Pożegnałam go z uśmiechem na ustach. W brew pozorom ten poranek nie był w cale taki zły, choć nie obyło się bez kolejnej kłótni. Dziś rano miałam jeszcze tylko jednego gościa. Pergamin i pióro już gotowe, oby tylko pisać umiał.

Posłusznie wyszedłem za kobietą, towarzysząc jej ramię w ramię, choć głowę miałem spuszczoną nisko ku ziemi, byle przypadkiem nie natknąć nikogo swoim spojrzeniem. Uchyliłem nieznacznie usta napotykając na swej drodze schody. Mimowolnie podniosłem wzrok, aby zobaczyć jak wiele jeszcze ich pozostało. Zdecydowanie zbyt wiele.
Jasnowłosa niewzruszona niczym wspinała się na sam szczyt, a ja ledwo co za nią nadążałem. Na całe szczęście nie było aż tak ciężko, ale i tak się wymęczyłem. Służka skręciła w jeden z bocznych, szerokich korytarzy i zatrzymała się przed jednymi drzwiami. Zapukała.

- Wejść. - Powiedziałam słysząc pukanie i odłożyłam list, który właśnie czytałam na stolik. 
Nawojka weszła do komnaty prowadząc za sobą.. czarnowłosego, którego imię miałam nadzieję wreszcie poznać. Ukłoniła się, powiedziała dobrze mi znaną i wyszła z komnaty, zamykając za sobą drzwi.
- Podejdź. - Powiedziałam z delikatnym uśmiechem na ustach. Choć po jego zachowaniu wnioskowałam, że albo nie jest z tej krainy, albo też spędził w niewoli dłużej niż dwa księżyce.

JasseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz