6.

187 19 12
                                    

Ukarać go czy też miłosierdzie okazać miałam? Nie miałam pewności jaką decyzje mam podjąć, jednak wcześniej jeszcze spojrzeć mu w oczy chciałam. Uniosłam więc dwoma palcami podbrudek jego. Wciąż złość czułam, ale i litość mną szarpała, a zwyciężyć żadne nie mogło. Może przeto w szamaragdach tych właściwą drogę znajdę?

Przymknąłem kurczowo powieki, nie chcąc spojrzeć jej w oczy bo... Co tam zobaczę? Niewolnik, wolnemu w oczy nie może spojrzeć bez konkretnego rozkazu, ale przecież moją brodę w palce ujęła co jakieś znaczenie powinno jednak utrzymać. Co miałem myśleć? Tego nie wiedziałem, ale mimo wszystko niepewnie powieki uchyliłem, jednka uciekałem wzrokiem jak to tylko możliwe było.

Złość mnie całkiem opuściła. Czy tak bardzo bał się mnie, czy też kary że nawet w oczy spojrzeć mi nie umiał? Dzisiaj i świcie jeszcze tak chardo sprzeciwił mi się, teraz spojerzeniem jednym, a pewnym obdarzyć mnie nie umiał.
- Spujrz mi w oczy. - Nakazałam i poczekałam chwilę aż wykona moje polecenie.
- Tym razem ci daruje, lecz miej to na względzie, aby więcej się to nie powturzyło. Drugi raz bowiem miłosierna już nie będę. - Dokończyłam.

Nie byłem w stanie się ruszyć, a jej ciemne oczy przeszywały mnie na wskroś niczym najostrzejsze miecze. Darowała mi... choć sprzeciwiłem się jej rozkazom nadwyraz umyślnie i w zbyt dużym stopniu je ignorowałem.
- Dziękuję Pani. - Jęknąłem, aby ponownie głowę nisko opuścić. Muszę przynać sądziłem, że tym razem już nie będzie znała litości... choć bardzo się pomyliłem. Nigdy nie byłem dobrym człowiekiem, więc i dobrem nikt mi się nie odpłacał, teraz jednak otrzymałem go chyba zbyt wiele...
Nie zrobiłem nic, tylko cicho podziękowałem raz jeszcze aby kobieta nie myślała o mnie jak o niewdzięczniku.

Złamał w prawdzie rozkaz mój, lecz nic złego tak naprawdę nie zrobił. Dotarło to do mnie jednak dopiero kiedy cała złość mnie opuściła.
- Nakryj meble z których płachty zrzuciłeś spowrotem nimi. - Poleciłam głosem już łagodniejszym. Zdawało mi się, iż ten mnie się boi, a strachu bynajmniej nie chciałam w nim wzbudzać.

Skinąłem głową i upewniłem się jednym spojrzeniem, czy już z klęczek wstać mogę. Czarnooka jednak zdążyła już opuścić pomieszczenie, więc uznałem to za niemą, niewypowiedzianą zgodę. Wykonałem polecenie nakrywając wszystkie meble białymi płachtami, które malutkie kurzu drobinki w powietrze wyrzucały. Niepewnie sięgnąłem po księgę, którą mi przyszło czytać przed kilkoma minutami. Czy będzie to kradzież, jeśli zabiorę ją na trochę? Chyba miałem prawo do poznania prawdy o bogu, który lata mnie wychowywał. Prawda? Zabrałem więc księgę i szybko iluzją pokryłem, aby zatuszować niejaką kradzież. Kolejny raz rozkaz łamię, ale co poradzić że mam takie lepkie łapki, niby kleptoman? Powolnym, ślimaczym wręcz tempem wyszedłem z komnaty zamykając za sobą ciężkie drzwi, aby Pani żalu do mnie dłużej nie skrywała. Dziewanny nie było w gabinecie, a przecież miałem dziś odpoczywać, dlatego szybko niczym cień zaszyłem się w smoim pokoju. Karty księgi studiować zacząłem, bo strach miejsce ciekawości zaczynał miejsca ustępować. Miałem tylko nadzieję, że dziewczyna nie dowie się o moim "pokrewieństwie" z jednookim, bo to naprawdę źle by się dla mnie skończyć mogło.

Chciałam dziś jeszcze o krainie tej Lokiemu opowiedzieć tyle abym bez obaw jutro w góry ze sobą go zabrać mogła, lecz na przeszkodzie ku temu stanęły wieści, które orzeł jego przynieść mi wreszcie raczył. Perun zapędził się dalej, niźli w przudy miał zamiar, bo obrona na tych ziemiach słaba była, a też nim Tyr się ruszył wiele czasu minęło i wojska także miał on niewiele. Mój brat wiele łupów zdobył, choć palić, nk mordować mieszkańców nie zbrojnych, czy wreszcie barbarzyńskie metody Złotego Doworu nie stosował. O tych ostatnich jednakże mi doniósł jakoby nowe jeszcze okrucieństwa Asowie wymyślić zdołali. Z tego też powodu
(a więc listu i informacji nowych) zebranie rady na prędce zwołane zostało.

JasseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz