XVII - " W końcu ... "

703 52 6
                                    

Czemu nie mogą dać dziewczynie czasu na ochłonięcie ...

- Co jest kociaki? Nie cieszycie się na nasz widok?

Kou najwidoczniej nie rozumiał prostego faktu, a mianowicie tego, że nie miałam ochoty oglądać ich już nigdy więcej. Według mnie byli zbyt nachalni. Chyba wyraźnie dałam im do zrozumienia, że mi zawadzają i mają się do mnie nie zbliżać.

- Niestety nie mamy czasu rozmawiać. Nasz szofer czeka.

Z klasyczną dumą młodej damy pociągnęłam Yui za sobą w stronę głównego holu, gdzie były drzwi wyjściowe ze szkoły. Jak to było do przewidzenia, znowu ktoś zagrodził nam drogę. 

- Nieładnie. Nawet nie przywitać się ze znajomymi.

- Znajomy nie porwałby mnie i nie zachodziłby drogi kiedy bardzo się spieszę. A jeśli chodzi o przywitanie to: hej!

Najwidoczniej trochę ich zezłościłam, co swoją drogą chyba nie było najmądrzejsze. Jakby nie patrzeć mają przewagę w liczbie i sile. Z drugiej strony, chyba nie mogli powstrzymać się od śmiechu. Zwłaszcza Kou.

Jak będą chcieli znowu nas porwać to i tak to zrobią, więc tymczasowo nie mamy się czym przejmować. Z tą myślą, ponownie ruszyłam z miejsca, ale tym razem nie pozwoliłam im zagrodzić sobie drogi. Nawet nie postarali się by "blokada" im się udała, więc zgrabnie wyminęłyśmy Yumę i Kou.

Ten pierwszy był naprawdę zły na mnie za ten tekst, ale Jego blądwłosy braciszek uspokajał go poprzez trzymanie go za ramię. Kto wie co by się stało gdyby Wampir zaatakował dwie " niewinne" uczennice.

Jakieś trzy czy cztery sekundy później już ich nie było. Wiem, bo odwróciłam się. Może to dziwne, ale nie lubię mieć nikogo za plecami. Od razu mam ciarki. 

W jakieś pięć minut później doszłyśmy do głównego punktu szkoły. To to miejsce zapełnione było największą liczbą uczniów. Zawsze. A zwłaszcza wtedy, kiedy chciałeś przejść. Ale na szczęście była już taka godzina, że niemal nikogo nie było w szkole. Spokojnie więc wyszłyśmy na plac przed budynkiem, a potem wsiadłyśmy do limuzyny. W końcu w domu czeka obiad...

Droga minęła spokojnie i w miarę cicho. Nie miałyśmy ochoty rozmawiać, więc obie milczałyśmy aż do dotarcia do bramy posiadłości.

Zaraz po wejściu w progi naszego kochanego domku drogę zagrodził nam Kanato i Subaru. 

- Zebranie w salonie - powiedział fioletowowłosy. - Teraz.

- Już idziemy - odparła blondynka i tak też się stało.

Chwilę później weszłyśmy do wspomnianego wyżej pokoju gdzie już została zebrana reszta domowników. Jak widać czekali tylko na nas. No cóż, jak się dopiero co wróciło ze szkoły to nic dziwnego, że byłyśmy "spóźnione".

- Mamy do przedyskutowania kilka spraw - zaczął Reiji. - Po pierwsze, musimy udać się do świata wampirów. Wy oczywiście tutaj zostajecie pod opieką chowańców Laito. Tym razem zostaną z wami także Kanato i Subaru. Musimy mieć pewność, że Mukami nie wykradną was znowu.

- Już nie mogę się doczekać - Kanato, jak to on, uśmiechnął się lekko psychopatycznie.

Subaru natomiast tylko sarknął i odwrócił wzrok.

- Po drugie, zanim te podróbki was porwały, mieliśmy zadecydować dokąd pojedziemy na wycieczkę tygodniową. Jakaś propozycja? 

Jako jedyne dziewczyny w tym domu, spojrzałyśmy na siebie, a nasze twarze momentalnie ogarnął uśmiech. Ale nie taki zwykły! Cieszyłyśmy się jak nie wiem co. Po chwili zgodnie powiedziałyśmy: Nad morze!

Chłopacy spojrzeli na nas z lekką kpiną, ale nie jestem do końca pewna co mogły oznaczać ich miny.

- Zdajecie sobie sprawę, że światło słoneczne nic nam nie zrobi? Poza tym, jeśli gdzieś będziemy wychodzić to raczej pod wieczór i w nocy.

Nawet chłodny ton Reijiego nie zepsuł mojej radości. 

- Nawet jeśli wy tam będziecie to i tak będzie fajnie. W końcu w dzień nie jesteście aż tak żwawi jak w nocy, a nie dam się zamknąć w domku tylko dlatego, że będzie słońce. W końcu będę się mogła chociaż trochę opalić, bo jak na razie czuję się jak trup - po chwili dodałam. - Poza tym nocne niebo na plaży jest niesamowite. Oczywiście jeśli nie ma chmur.

- W końcu zobaczę Laleczkę i Mikę-chan w strojach kąpielowych! Dla takiego widoku mogę wyjść nawet na słońce!

Lekko, a nawet bardzo zboczona mina Laito świadczyła, że chętniej widziałby nas zupełnie roznegliżowane. Po moim trupie! Może sobie pomarzyć, że się do nas zbliży.

- W takim razie od jutra jesteśmy w świecie wampirów, a dokładnie za tydzień jedziemy nad morze. Macie być gotowe jak wrócimy - oczywiście nie mogło się obyć bez komentarza Reijiego, ale z drugiej strony to dobrze, że wszystko ustalone. - Możecie już iść.

Po tych słowach bracia zniknęli, a my z Yui udałyśmy się do swoich sypialni. Jako, że mamy je obok siebie, szłyśmy razem wymieniając opinie i pomysły na zajęcia w czasie wyjazdu.

W takiej chwili nie przejmowałam się, że zostajemy w posiadłości z Subaru i Kanato. Oczywistym jest, że prędzej czy później przyjdą po krew, ale nawet to nie zniszczy mi perspektywy błogich dni leżenia na piasku. Nie ma szans.

W końcu dotarłyśmy do drzwi naszych pokoi. Powiedziałyśmy sobie szybkie" pa " i każda weszła w swoje cztery ściany. Szczerze powiedziawszy, uwielbiam mój cichy kącik. Nawet jeśli wampiry wchodzą tu bez mojej zgody, to i tak wolę to niż nadal mieszkać w tym pałacu, który był pusty i zimny.

Tak. Właśnie tak to wyglądało. Pomimo, że miałam zarówno matkę jak i ojca, to oboje byli bardzo zapracowani. Zawsze na jakichś konferencjach, balach czy innych spotkaniach towarzyskich. Matka jako tako dbała o moje dobre samopoczucie.

To z nią spędzałam większość czasu wolnego. Nadal pamiętam pierwsze lekcje gry na fortepianie i rysunku. To ona pokazała mi piękno świata. Te czasy jednak minęły kiedy skończyłam siedem lat.

Właśnie wtedy ojciec zaczął naciskać na mój rozwój, zachowanie i pozycję jaką miałam zająć. Tak zaczął się najtrudniejszy etap w moim życiu. Wieczne lekcje, treningi, a nawet kary za nieposłuszeństwo lub słabość. Widać było, że mama chce się temu sprzeciwić, ale co mogła zrobić. Trwało to do moich szesnastych urodzin.

Mój los został przypieczętowany ich spotkaniem z pewnym politykiem zagranicznym Japonii - Tougo Sakamaki.

Nie winię moich rodziców za to, że stałam się kartą przetargową, ale nie podobało mi się to i kiedy o tym usłyszałam, zamknęłam się w sobie. W końcu, po co mam być sobą skoro mam być marionetką w grze politycznej. Czego innego spodziewać się po obrońcach ludzi.

O tym, że ojciec jest łowcą wampirów, a matka ma niezwykłe powiązania z kościołem dowiedziałam się na kilka dni przed opuszczeniem rezydencji. To właśnie wtedy widziałam ich po raz ostatni.

Nie wiem czemu właśnie teraz to sobie przypomniałam. Nie myślałam o tym od dawna jednak faktów nie zmienię, lubię to miejsce. Bo czuję się tu jak w domu. 

Zmęczona podeszłam do łóżka i już miałam się na nie rzucić, kiedy spostrzegłam, że jest okupywane przez Shu. Znowu.

Nic nie mówiąc ruszyłam do szfy po lżejszy strój. Nie miałam ochty spać, ale miło by było gdybym mogła się położyć i nic nie robić. Oczywiście teraz to niemożliwe z powodu mojego "gościa" jednak nie mam zamiaru go budzić. Ostatnim razem miałam szczęście, ale tym razem mogę nie mieć pretekstu do ucieczki.

Wziełam leginsy i tunikę i poszłam do łazienki się przebrać. Po wykonaniu tej czynności wróciłam do głównej części pokoju i zabrałam z szafki słuchawki i szkicownik z ołówkiem. Skeirowałam się do drzwi i już miałam wyjść kiedy ...


To ja!

Jak obiecałam, staram się wstawiać rozdziały co tydzień. Mam nadzieję, że się wam spodobał. Do zobaczenia niedługo ^.^


Diabolik Lovers | Historia Ostatniej //w trakcie korekty//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz