Impreza. Jedna wielka impreza. Tylko w ten sposób można określić życie pewnej grupy nastolatków. Ich życie nigdy nie wyglądało normalnie, wszystko sprawą tego, że ze wszystkimi z nich jest coś nie tak.
Impreza na pół Hogwartu. - Spoko.
Wypad do Zak...
"Minął dokładnie miesiąc, odkąd po raz pierwszy przekroczyłam mury Hogwartu. Trafiłam do Gryffindoru, mam czwórkę przyjaciół: Remusa, Lily, Jamesa i Syriusza. Coś jeszcze? Ahh... Ślizgoni są wredni, ale nie o tym chciałam napisać... O! Mam! Dzisiaj dostałam sowę od rodziców z pytaniem »Jak tam w Slytherinie?« W tym problem, że nie wiem jak im napisać, że jestem Gryfonką. Tak szczerze, to boję się ich reakcji a co dopiero spotkania z nimi. Lily stale mi powtarza, żebym się nie martwiła i »Przecież nie może być aż tak źle!«. Szczerze mówiąc to ta Evans mnie przeraża. Ten cały jej optynizm... ugh... Na szczęście Remi nie jest taki jak ona, bo chyba bym tu oszalała..."
Zamknęłam pamiętnik i zaczęłam się tępo wpatrywać w kawałek pergaminu. Napisane ozdobnym pismem matki i zielonym atramentem litery na beżowej kartce układały się w napis:
"Droga córko! Wysyłam Ci sowę z zapytaniem, jak się czujesz w naszym rodzinnym Domu Węża. My z ojcem jesteśmy z Ciebie bardzo dumni. Mamy nadzieję, że znajdziesz odpowiednich znajomych i będziesz zdobywać wysokie wyniki w nauce.
Z poważaniem: Rodzice."
Oni są przekonani, że ja jestem w Slytherinie... Oj grubo, grubo...
***
- Hah! Ten żart na Smarkerusie był epicki, prawda? - Zachwycał się James.
- No, musimy to kiedyś koniecznie powtórzyć! - Zgodził się Syriusz.
Wybuchnęłam śmiechem na wspomnienie przerażonego Smarka. - Muszę zapamiętać,że boi się pająków. - Pomyślałam.
Podłożyliśmy mu pająka do jajecznicy, takiego o:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nie było to jakieś mega ambitne, ale było go za to słychać w całej Wielkiej Sali.
*retrospekcja* - Masz go? - Zapytał Syriusz w drodze na śniadanie.
- Jasne, że tak. - Odpowiedziałam i potwierdzenie moich słów wyjęłam z torby słoiczek z pająkiem.
- Chowaj go! McGonagall idzie! - "Krzyknął szeptem" James. Zrobiłam co chłopak mi kazał. Jak na zawołanie obok nas przeszła opiekunka naszego domu.
-Uff... Było blisko. -Odetchnęłam.
Usiedliśmy przy stole Gryffindoru czekając na to, aż wszyscy wejdą do sali.
- Ej, bo ja nie wiem, czy to taki dobry pomysł... - Zaczął niepewnie Remus.
- Wyluzuj! Będzie śmiesznie, zobaczysz! - Rzekłam z humorem.
- Ej, paczcie kto idzie! - Wykrzyknął Black. Do Wielkiej Sali wszedł właśnie nie kto inny, jak główna przyszła ofiara naszego pierwszego żartu, czyli Severus Snape. Z rozpoczęciem zabawy zaczekaliśmy, aż śniadanie będzie chyliło się ku końcowi, aby każdy mógł podziwiać efekty naszej pracy.
- Chłopaki, czas rozpocząć realizację naszego kawału. Nie ma na co czekać.
James na mój sygnał wyciągnął z mojej torby słoik ze średnich rozmiarów pająkiem i odkręcił kładąc zwierzę na stół. Syriusz natomiast zaczął czarować, aby stworzenie znalazło się na głowie pewnego tłustowłosego Ślizgona. Prawie się udało, gdyby Remus przez przypadek nie popchnął ramienia Blacka, przez co pająk zamiast wylądować na głowie spadł do jajecznicy ucznia co dało niespodziewany efekt.
- AAAAAAA! - Wydał z siebie pisk łudząco podobny do spuszczania powietrza z balona.
Przerażony Ślizgon zaczął przeraźliwie piszczeć i wskoczył na stół. Cała Wielka Sala z nauczycielami na czele wychyliła się, aby dostrzec przyczynę paniki chłopaka. Pewien Krukon, który siedział dość blisko, wykrzyknął:
- To pająk! On boi się zwykłego pająka! Wszyscy zebrani w tym pomieszczeniu bez wyjątku zanosili się śmiechem. Nawet sam dyrektor uśmiechnął się mimowolnie. To nic wielkiego, ale byliśmy z siebie niezwykle dumni. Severus chwilę po tym zerwał się ze swojego miejsca i wybiegł z Wielkiej Sali z policzkami przyozdobionymi w gorzkie łzy upokorzenia.
- Kto mu podrzucił tego pająka? - Zapytała Profesor McGonagall, kiedy śmiechy powoli cichły.
- Tylko dlatego, że dzisiaj jest pierwszy dzień nauki, to wam odpuszczę. - Odpowiedziała nauczycielka, zaciskając usta w wąską linkę.
***
- Dlaczego się przyznałaś?! Mogliśmy mieć konsekwencje! - Naskoczyli na mnie James z Syriuszem po wyjściu z sali.
- Zrobiłam to tylko dlatego, żeby nikt inny sobie tego nie przypisał. Zrobimy tak raz, drugi, trzeci, i każdy będzie od razu nas kojarzył z żartami. - Wyjawiłam im moje intencje.
- W sumie to masz rację. - Chłopaki zwrócili mi honor. W dobrym nastroju udaliśmy się na lekcje.
Dni mijały nieustępliwie, a ja coraz gorzej się czułam z myślą, że muszę okłamywać moich przyjaciół...