Pozostałe dwa tygodnie wakacji spędziłam nawet nie wychodząc z pokoju. No, nie licząc zakupów na Pokątnej, na które zabrałam się razem z jakimś niedoszłym pierwszoroczniakiem i jego rodzicami. Wytłumaczyłam się tym, że moi rodzice byli zbyt zapracowani. Moje niewychodzenie z pokoju ułatwiał fakt, że miałam małą łazienkę w pokoju, a skrzat przynosił mi jedzenie.
***
W końcu nadszedł pierwszy września. Przeszłam przez ścianę na peron dziewięć i trzy czwarte po raz drugi. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę tych wariatów, zwanych potocznie moimi przyjaciółmi.
Wsiadłam do pociągu, uprzednio żegnając się z rodzicami Alexa, którzy zawieźli nas na stację. Kazałam chłopakowi uważać na starszych uczniów w zielonych szatach i znaleźć przyjaciół. Rozdzieliliśmy się. Po chwili, w jednym z przedziałów ujrzałam czarną czuprynę Jamesa. Jak się okazało, siedziała tam równierz reszta. Otworzyłam drzwi.
- Cześć chłopaki! - Przywitałam się.
- Susanna! - Krzyknęli zaskoczeni chłopcy. Po chwili byłam dosłownie duszona przez okularnika.
- Już się baliśmy, że nie przyjdziesz! - Ten szatan ścisnął mnie jeszcze mocniej. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy z wysiłku.
- Ej, James, weź ją już może puść, bo zaraz z ładnego pomidorka zrobisz ketchup. - Zażartował Syriusz.
Zaśmialiśmy się na tę uwagę, a Potter rozluźnił uścisk. Podeszłam do Syriusza.
Przytulił mnie. Od razu odwzajemniłam uścisk.- Jak wakacje? - Zapytałam.
- A nawet ok. - Usłyszałam od Blacka, do którego kierowałam wcześniejsze pytanie. - A jak u ciebie?
- No... W miarę... Rodzice wezwali Dumedore'a, żeby jeszcze raz dokonać Tiary Przydziału. - Odpowiedziałam odsuwając się lekko od szarookiego.
- No i co? - Chciał się dowiedzieć przejęty Potter.
- No i nic. Tiara zdecydowała, że zostanie bez zmian.
- To super. Nie chciałbym stracić tak wspaniałej przyjaciółki. - Wyszeptał nieśmiało Remus, do którego, w między czasie, podeszłam i go przytuliłam. Zawsze jakoś nerwowo reagował na takie gesty z mojej strony, co wydawało mi się troszeczkę dziwne. W końcu co jest takiego niezwykłego w przytulaniu?
Po krótkiej chwili delikatnie się odsunęłam i postanowiłam odłożyć kufer na miejsce. James mi pomógł. Wspólnie, bez problemu, unieśliśmy mój bagaż na półkę znajdującą się nad nami.
- Ooo... Peter, ty schudłeś! - Zauważyłam zdziwiona, siadając na przeciwko niego, między Jamesem, a Syriuszem.
Pamiętałam Pettigrewa jeszcze z przed wakacji, i muszę przyznać, że stracił sporo kilogramów. Już nie był przysadzistą kulką tłuszczu. Wyszczuplał i znacznie urósł, ale mimo to nadal był najniższy z chłopaków.
- Byłem z rodzicami u mugolskiego dietetyka i okazało się, że jestem na coś chory, już nie pamiętam na co, i muszę brać leki, których skutkiem ubocznym jest utrata wagi. - Opowiedział dumny.
Podróż minęła nam w miłej atmosferze. Kiedy już mieliśmy wysiadać z pociągu, Potter postanowił się nam pochwalić swoim nowym nabytkiem.
- Ej, a mówiłem wam, że dostałem Pelerynę - Niewidkę od ojca? - Zadał niespodziewanie pytanie.
- Nie, jakoś jeszcze nam o tym nie wspomniałeś. - Odpowiedział Black.
- Możesz ją nam pokazać? Czytałam o niej, ale jeszcze nigdy nie widziałam na własne oczy. - Zwróciłam się do Jamesa. On w odpowiedzi zaczął szukać jej w swoim kufrze. W końcu ją znalazł. Była srebrna i bardzo duża. Pewnie z łatwością pomieściłaby naszą piątkę. Była wykonana ze zwiewnego, aksamitnego materiału. Okryłam się nią.
- Wow! To serio działa! - Wykrzyknął zdumiony Peter.
Zsunęłam pelerynę na ramiona.
- James, teraz chodzenie "gdzieś" będzie jeszcze łatwiejsze! - Powiedziałam uradowana i przytuliłam okularnika, co on odwzajemnił i szeptem przyznał mi rację.
- Teraz na pewno odkryję tajemnicę Remusa Lupina. - pomyślałam.
CZYTASZ
Hello! I'm Marauder.
FanfictionImpreza. Jedna wielka impreza. Tylko w ten sposób można określić życie pewnej grupy nastolatków. Ich życie nigdy nie wyglądało normalnie, wszystko sprawą tego, że ze wszystkimi z nich jest coś nie tak. Impreza na pół Hogwartu. - Spoko. Wypad do Zak...