Ciężar

2.3K 156 5
                                    

-Poczekaj tutaj. Pobaw się tym.- Ann podała malcowi kredki świecowe i odeszła od niego parę metrów. Nie mogła się doczekać, gdy w końcu będzie mogła odreagować na worku do boksowania. Chłopiec wziął do ręki jedną z kredek i przyjrzał się jej dokładnie. Jego oczka bacznie obserwowały kolorowy ślad gdy ten zaczął pojawiać się na kartce pod naciskiem ręki chłopca.
  Ann zajęła się treningiem, a maluch ani przez chwilę jej nie przeszkodził, pochłonięty swoim dziełem. Po godzinie Ann podeszła podeszła do chłopca i pochyliła się nad nim.
-No i co stworzyłeś ?- spytała, a ten odsłonił swoją pracę. Ann wytrzeszczyła oczy.- To... Ty narysowałeś?
Maluch pokiwał główką. Praca wyglądała bardziej jakby wyszła spod dłoni najdoskonalszego malarza, a nie kilku letniego chłopca. Kolory świetnie ze sobą współgrały, trawa zdawała się kusić zielenią, a liście wyglądały niczym tańczące na wietrze. Ann coś zakuło.
-Cudowne.- szepnęła. Maluch wstał i korzystając z tego, że dziewczyna jest pochylona nad rysunkiem, zawiesił się na jej szyi.
-Oj.- zdziwiona objęła malca i podniosła, by nic sobie nie zrobił.- Zaskakujesz.
-Aaaaan.- dobiegł ich głos z korytarza, a po chwili do sali wbiegł Steve.- O... tu jesteś.- powiedział zasapany.- Ojciec cię szuka.- zrobił przerwę na oddech.- Natychmiast masz do niego iść.

-Tato?- dziewczyna weszła do laboratorium z małym na rękach. Tony stał razem z Bruce'm i Natashą przy jednym z monitorów. Baner spojrzał na dziewczynę poważnym wzrokiem.
-Podejdź Ann.- odezwał się Tony. W pomieszczeniu panowała dziwna atmosfera. Ann niepewnie się do nich przybliżyła.
-O co chodzi?- przejechała po wszystkich ostrym spojrzeniem.
-Ann.- Tony odwrócił się w jej stronę.- Będziesz musiała się pożegnać z tym chłopcem.
-Pożegnać?- zdziwiła się.- Czemu?
-Ponieważ...- wyglądał na zakłopotanego, nie mogąc ubrać tego w słowa.
-Twój przyjaciel.- wtrąciła Natasha opanowanym głosem.- Jest chodzącą bombom z odbezpieczonym zapalnikiem.
-Co?- osłupiała. Maluch tulił się wciąż do niej.
-Ten mały to pułapka.- dodał Bruce. Nie wyglądał na spokojnego.
-Ale... skoro to bomba to czemu nie wybuchła?- Ann postanowiła drążyć temat.
-Ponieważ ma wbudowany czas.
-No to wyciągnijcie to z niego!- krzyknęła. Nie mam mowy żeby odpuściła w sprawie niewinnego dziecka.
-Nie da się.- Tony podszedł do niej.- To coś dziwnego. Nie znamy takiej technologii. On ma to wszędzie. Nie jesteśmy w stanie.
-Więc...- dobierała ostrożnie słowa próbując zapanować nad głosem.- Co zamierzacie zrobić?
-Do wybuchu zostały jakieś dwie godziny...- podrapał się po głowie.
-Co?- powtórzyła ostro z morderczym wzrokiem.
-My...Musimy go wysadzić. - mały wtulił się mocniej w dziewczynę, zupełnie jakby zrozumiał.
-Co...?- pojedyncza łza spłynęła po policzku dziewczyny.
-Przykro mi.- Tony zwiesił głowę.
-A...Jak konkretnie zamierzaliście to zrobić?- Ann przybrała kamienny wyraz twarzy.
-Pod Stark Tower jest jeszcze jedno piętro. Na głębokości stu kilometrów. Osłonięte najlepszą ścianą ochronną. Cokolwiek się tam zdetonuje nie będzie o tym znać.
-Czy...Czy to ja mogę go zaprowadzić?
-Ty?- zdziwił się.- Jesteś pewna?
-Tak. Nie chcę żeby się bał idąc tam z kimś innym. Proszę.- spojrzała na ojca błagalnie.
-Ech...- westchnął.- No dobrze. Ale od razu masz wjechać na górę jak tylko go tam zostawisz.
-Obiecuję.- powiedziała z bólem.

Córka bohatera 2: Ponad wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz